Niedawno w końcu się przeprowadziłam. Dlaczego w końcu? Pozwólcie, że opowiem Wam o moim dawnym współlokatorze.
1. Wyrzucanie pustych opakowań po jedzeniu było dla niego trudnym zadaniem, wręcz niewykonalnym. Walały się więc po całej kuchni.
2. Wynoszeniem śmieci zajmował się bardzo rzadko. Gdy w koszu nie było już miejsca, brał świeży worek. Myślicie, że zakładał go na kosz? Nie, no bo po co? Kładł go na środku kuchni i wrzucał do niego śmieci.
3. Telewizor i komputer wyłączał tylko gdy wyjeżdżał na dłużej. Rachunki za prąd na 4 osoby wynosiły około 400 zł. Ostatnio dostaliśmy rachunek już w nowym mieszkaniu. Wynosił on niecałe 200 zł na 3 osoby.
4. Słuchawki służyły mu tylko do gier. Muzyki słuchał całymi dniami (czasami również i w nocy) na różnych poziomach głośności w zależności od jego widzimisię. Poproszony o ściszenie odpowiadał, że on jest u siebie i będzie słuchał jak mu się podoba.
5. Miewam straszne migreny. Każdy ruch powoduje jeszcze większy ból. Raz w czasie takiej migreny odwiedził mnie chłopak. U współlokatora oczywiście głośna muzyka. Chłopak poszedł wytłumaczyć co się ze mną dzieje i poprosić o ściszenie muzyki. Usłyszał, że skoro mi to przeszkadza, to mam sama przyjść.
6. Wyjeżdżając na dłużej zostawiał po sobie bałagan i mnóstwo brudnych naczyń. Na początku dogadaliśmy się, że każdy może używać naczyń, które są w kuchni. Dochodziło więc do tego, że nie mogłam skorzystać z własnych naczyń, bo on mył je tylko wtedy, gdy ich potrzebował.
Dlaczego nie zmywałam po nim? Mi i reszcie współlokatorów umycie jednego garnka czy talerza więcej nie robiło różnicy. Jednak w momencie, kiedy nie spotykało się to z chociaż podziękowaniem, do tego było nam wytykane, że potrzebne mu naczynie jest brudne i mamy iść teraz natychmiast i myć jeden talerz czy jedną łyżeczkę, troszkę puściły nam nerwy i przestaliśmy być mili.
7. Po zwróceniu mu na cokolwiek uwagi tak odwracał kota ogonem, żeby tylko odciągnąć temat od siebie i móc obgadywać kogoś innego. Kilka razy padały z jego ust teksty typu: "A ty/on/ona PÓŁ ROKU TEMU...".
8. O tym dowiedziałam się już po wyprowadzce. Całe szczęście, bo w innym wypadku nie odpowiadałabym za siebie. Otóż piekielny współlokator bardzo lubił mój kubek. Ciągle z niego korzystał i podobnie jak w przypadku innych naczyń mył go dopiero gdy go potrzebował. Jeden z "tych dobrych" współlokatorów zauważył, że mój kubek pewnego razu posłużył piekielnemu za śmietnik. Trzymał w nim m.in. zużyte patyczki do uszu.
Na szczęście "ten dobry" okazał się na tyle miłym człowiekiem, że dokładnie umył ten kubek i kilka razy wyparzył. Powiedział mi dopiero po czasie, żeby nie doszło do rozlewu krwi i zapewnił, że wyparzył go tyle razy, że kubek na pewno był i jest czysty.
Oddycham z ulgą, że już tam nie mieszkam. Pozostali też się wyprowadzili. Został tylko piekielny. Współczuję nowym współlokatorom.
1. Wyrzucanie pustych opakowań po jedzeniu było dla niego trudnym zadaniem, wręcz niewykonalnym. Walały się więc po całej kuchni.
2. Wynoszeniem śmieci zajmował się bardzo rzadko. Gdy w koszu nie było już miejsca, brał świeży worek. Myślicie, że zakładał go na kosz? Nie, no bo po co? Kładł go na środku kuchni i wrzucał do niego śmieci.
3. Telewizor i komputer wyłączał tylko gdy wyjeżdżał na dłużej. Rachunki za prąd na 4 osoby wynosiły około 400 zł. Ostatnio dostaliśmy rachunek już w nowym mieszkaniu. Wynosił on niecałe 200 zł na 3 osoby.
4. Słuchawki służyły mu tylko do gier. Muzyki słuchał całymi dniami (czasami również i w nocy) na różnych poziomach głośności w zależności od jego widzimisię. Poproszony o ściszenie odpowiadał, że on jest u siebie i będzie słuchał jak mu się podoba.
5. Miewam straszne migreny. Każdy ruch powoduje jeszcze większy ból. Raz w czasie takiej migreny odwiedził mnie chłopak. U współlokatora oczywiście głośna muzyka. Chłopak poszedł wytłumaczyć co się ze mną dzieje i poprosić o ściszenie muzyki. Usłyszał, że skoro mi to przeszkadza, to mam sama przyjść.
6. Wyjeżdżając na dłużej zostawiał po sobie bałagan i mnóstwo brudnych naczyń. Na początku dogadaliśmy się, że każdy może używać naczyń, które są w kuchni. Dochodziło więc do tego, że nie mogłam skorzystać z własnych naczyń, bo on mył je tylko wtedy, gdy ich potrzebował.
Dlaczego nie zmywałam po nim? Mi i reszcie współlokatorów umycie jednego garnka czy talerza więcej nie robiło różnicy. Jednak w momencie, kiedy nie spotykało się to z chociaż podziękowaniem, do tego było nam wytykane, że potrzebne mu naczynie jest brudne i mamy iść teraz natychmiast i myć jeden talerz czy jedną łyżeczkę, troszkę puściły nam nerwy i przestaliśmy być mili.
7. Po zwróceniu mu na cokolwiek uwagi tak odwracał kota ogonem, żeby tylko odciągnąć temat od siebie i móc obgadywać kogoś innego. Kilka razy padały z jego ust teksty typu: "A ty/on/ona PÓŁ ROKU TEMU...".
8. O tym dowiedziałam się już po wyprowadzce. Całe szczęście, bo w innym wypadku nie odpowiadałabym za siebie. Otóż piekielny współlokator bardzo lubił mój kubek. Ciągle z niego korzystał i podobnie jak w przypadku innych naczyń mył go dopiero gdy go potrzebował. Jeden z "tych dobrych" współlokatorów zauważył, że mój kubek pewnego razu posłużył piekielnemu za śmietnik. Trzymał w nim m.in. zużyte patyczki do uszu.
Na szczęście "ten dobry" okazał się na tyle miłym człowiekiem, że dokładnie umył ten kubek i kilka razy wyparzył. Powiedział mi dopiero po czasie, żeby nie doszło do rozlewu krwi i zapewnił, że wyparzył go tyle razy, że kubek na pewno był i jest czysty.
Oddycham z ulgą, że już tam nie mieszkam. Pozostali też się wyprowadzili. Został tylko piekielny. Współczuję nowym współlokatorom.
mieszkanie
Ocena:
232
(260)
Komentarze