Pracuję w sklepie w jednym z dużych centrów handlowych na zachodzie Polski.
Przed świętami miałyśmy urwanie głowy - klientów było mnóstwo, mimo, że było nas na sklepie 7-8 to i tak musiałyśmy mieć wszystkie oczy dookoła głowy. Podczas wyjątkowo morderczego dnia podchodzi do kasy kobieta z na oko dwuletnim dzieckiem na rękach.
Pani: Proszę mnie wpuścić do toalety, mój synuś ma pilną potrzebę.
Ja: Przykro mi, ale nie mogę tego zrobić, to jest toaleta tylko dla personelu, proszę skorzystać z toalety dla klientów.
Gwoli ścisłości - mamy odgórny zakaz wpuszczania klientów na zaplecze, a co za tym idzie do toalety. Kiedyś chciałyśmy być dobre i wpuściłyśmy panią, która twierdziła, że nie da rady przejść 50 metrów do toalety publicznej. Kiedy wyszła cała ubikacja wysmarowana była kupą, sprzątaczka prawie płakała jak to czyściła, nie mówiąc już o tym, że kierowniczka sklepu wyciągnęła wobec nas swoje konsekwencje.
Pani: Wpuszczaj mnie dziewczyno do tego kibla, bo mi się tu zesra na środku sklepu, a ja nie mam dla niego ciuchów na przebranie.
Ja: Toaleta jest tu za rogiem, jeśli pani teraz wyjdzie to na pewno zdąży z małym tam dojść.
Pani: Nie będę wychodziła, ja tu na zakupy przyszłam, a nie po kiblach latać! Zawołaj kierowniczkę.
Zanim kierowniczka dotarła minęły dobre 3 minuty, kobieta zdążyłaby zajść ze swoim dzieckiem do toalety, załatwić co trzeba i zaraz wrócić, ale ona ku mojemu niesłabnącemu zdziwieniu wytrwale czekała na moją przełożoną, ignorując męczące się coraz bardziej dziecko.
Kierowniczka podeszła, potwierdziła moje słowa i myślałam, że na tym sytuacja się skończy, ale bardzo się pomyliłam. Nie minął kwadrans, a między wieszakami znalazłam śmierdzące zawiniątko - spodenki tego chłopczyka, całe umazane fekaliami. Najwyraźniej dzieciak nie wytrzymał parcia i zwyczajnie narobił pod siebie, a przedsiębiorcza mamusia, chcąc ukarać personel sklepowy podrzuciła ubranko między ubrania i klientelę.
Nie zabierajcie dzieci na zakupy, jeśli nie chcecie się nimi zajmować.
Przed świętami miałyśmy urwanie głowy - klientów było mnóstwo, mimo, że było nas na sklepie 7-8 to i tak musiałyśmy mieć wszystkie oczy dookoła głowy. Podczas wyjątkowo morderczego dnia podchodzi do kasy kobieta z na oko dwuletnim dzieckiem na rękach.
Pani: Proszę mnie wpuścić do toalety, mój synuś ma pilną potrzebę.
Ja: Przykro mi, ale nie mogę tego zrobić, to jest toaleta tylko dla personelu, proszę skorzystać z toalety dla klientów.
Gwoli ścisłości - mamy odgórny zakaz wpuszczania klientów na zaplecze, a co za tym idzie do toalety. Kiedyś chciałyśmy być dobre i wpuściłyśmy panią, która twierdziła, że nie da rady przejść 50 metrów do toalety publicznej. Kiedy wyszła cała ubikacja wysmarowana była kupą, sprzątaczka prawie płakała jak to czyściła, nie mówiąc już o tym, że kierowniczka sklepu wyciągnęła wobec nas swoje konsekwencje.
Pani: Wpuszczaj mnie dziewczyno do tego kibla, bo mi się tu zesra na środku sklepu, a ja nie mam dla niego ciuchów na przebranie.
Ja: Toaleta jest tu za rogiem, jeśli pani teraz wyjdzie to na pewno zdąży z małym tam dojść.
Pani: Nie będę wychodziła, ja tu na zakupy przyszłam, a nie po kiblach latać! Zawołaj kierowniczkę.
Zanim kierowniczka dotarła minęły dobre 3 minuty, kobieta zdążyłaby zajść ze swoim dzieckiem do toalety, załatwić co trzeba i zaraz wrócić, ale ona ku mojemu niesłabnącemu zdziwieniu wytrwale czekała na moją przełożoną, ignorując męczące się coraz bardziej dziecko.
Kierowniczka podeszła, potwierdziła moje słowa i myślałam, że na tym sytuacja się skończy, ale bardzo się pomyliłam. Nie minął kwadrans, a między wieszakami znalazłam śmierdzące zawiniątko - spodenki tego chłopczyka, całe umazane fekaliami. Najwyraźniej dzieciak nie wytrzymał parcia i zwyczajnie narobił pod siebie, a przedsiębiorcza mamusia, chcąc ukarać personel sklepowy podrzuciła ubranko między ubrania i klientelę.
Nie zabierajcie dzieci na zakupy, jeśli nie chcecie się nimi zajmować.
sklep matka_roku
Ocena:
307
(323)
Komentarze