Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#71109

przez ~nonbulletproof ·
| było | Do ulubionych
Kilka lat temu moi rodzice mieli domek letniskowy, który przez większość czasu wynajmowali, to na wakacje, sylwestra czy inne imprezy. Domek nieduży, dwie sypialnie, dwie łazienki, salon i kuchnia. Typowe piętrowe lokum w ośrodku nad jeziorem. Z powodu swojej lokalizacji (działka narożna, więc z dwóch stron las, do tego blisko nad jezioro) w sezonie urlopowym był oblegany.


Pewnego razu wynajęliśmy go na dwie doby na imprezę urodzinową. Dzieciaki w wieku 16-18 lat, ale ich rodzice zapewniali, że opieka będzie i nie zostaną sami w domku. Po imprezie oczywiście tradycyjna inspekcja czy aby na pewno wszystko jest na swoim miejscu i czy nic nie zostało zniszczone. Efekt? Kila stłuczonych szklanek, więc tata nie robił problemu, bardziej zdziwił go panujący w domu bałagan. Rodzice cudownych dzieciaczków z imprezy zdawali domek w stanie nie do przyjęcia, podłogi całe zabłocone, stół klejący najpewniej od alkoholu i innych substancji niewiadomego pochodzenia, ale tata przymknął oko. Technicznie wszystko było w porządku, więc nie chciał się czepiać bałaganu. Najemcy się zmyli, a my zajęliśmy się sprzątaniem.


Po jakimś czasie zauważyłam plamę na suficie, zdziwiony tata wszedł na drabinę i zaczął oglądać. Plama była mokra, jakby z góry coś przeciekło. Nie było to możliwe, ponieważ nad kuchnią znajduje się łazienka, w której kilka miesięcy wcześniej była wymieniana podłoga, nie było mowy o tym, żeby coś przeciekało przez płytki. Weszliśmy na górę i wszystko wydawało się normalne dopóki nie przeszłam się po łazience. W pewnym miejscu podłoga wyraźnie się "ruszała". Przyjrzałam się i zauważyłam, że kafelki nie trzymają się, ponieważ fugi są pokruszone. Wyglądało to mniej więcej tak, jakby ktoś (raczej sporej wagi) upadł a podłogę. Nie było innej możliwości, fugi same się nie pokruszyły. Tata od razu zadzwonił do najmującego i powiedział mu o sytuacji. Wtedy nasz 'klient' przestał być milutki i zaczął krzyczeć, że chcemy go naciągnąć na pieniądze, a i tak tyle zapłacił za wynajem itp itd, mój tata zaproponował mu w takim razie, żeby przyjechał na miejsce i sam ocenił straty. Po jakimś czasie 'klient' się pojawił, spojrzał na podłogę i powiedział, że on tego wcześniej nie widział i my na pewno zrobiliśmy to przed chwilą. Tata uprzejmie pokazał mu plamę w kuchni, która zaczynała pleśnieć i wyjaśnił, że w ciągu godziny takie ślady na suficie nie mogły się pojawić. 'Klient' przestał się upierać i zaczął się upierać, że jego to tutaj nie było i pewnie dzieciaki coś zmajstrowały. Ah tak? A podobno miał być rodzicielski nadzór? Przestał się tłumaczyć i stwierdził, że zadzwoni po syna, 'bo on całe życie a budowie pracuje i się zna, to nam powie jak to się stało'. Czekaliśmy chwilę i synek nadjechał wraz z córeczką, która była gospodarzem całej imprezy (dziewczyna w wieku najpewniej 16 lat, warto też wspomnieć, że ja miałam wtedy ok 13). Córcia wcale się nie odzywała i tylko stała w kącie ze spuszczoną głową, natomiast synek od razu 'fachowym okiem' stwierdził, że 'te fugi to popękały ze starości'. Tłumaczyliśmy, że były wymienione kilka miesięcy temu, 'a to pewnie źle położone'. Po czym uklęknął na kolana i zaczął się przyglądać. W pewnym momencie podniósł kawałek fugi i zadowolony z siebie powiedział do mnie 'Widzisz? ta fuga jest tu szara z brudu i starości, nie mogła pęknąć w ciągu tych dwóch dni, bo byłaby biała". Ojczulek dumny z syneczka mówi, że w takim razie po sprawie i oni jadą do domu. Mój tata siedział cicho, zły na siebie, że nie zauważył wcześniej, a ja, w stosunku do 'syneczka'(ok 20-22 lata) jeszcze gówniara, wtedy TO zauważyłam, uśmiechnęłam się i zapytałam naszego 'klienta' 'Więc pana synek całe życie na budowie pracuje? To ciekawe, bo powinien wiedzieć, że fugi występują nie tylko w białym kolorze. Te akurat są szare, jak nasze płytki'. Ojczulkowi opadła kopara, córeczka skuliła się w kącie, a synek poczerwieniał jak burak.


W końcu po chwili milczenia 'klient' zrezygnowany powiedział 'Dobra, zapłacę, ale więcej tu do was nie przyjdziemy". Wtedy do rozmowy włączyć się mój tatuś, stwierdził tylko, że bardzo go ten fakt cieszy,bo nie chce mieć więcej w domu takiego brudu i smrodu. Piekielna rodzinka wyszła z domu bez słowa, w ciągu kilki dni tata otrzymał pieniądze, wymienił podłogę i pomalował sufit w kuchni, więc z całej historii udało nam się wybrnąć szczęśliwie, dzięki temu, że już jako dziecko byłam dość bezczelna ;)

domek nad jeziorem

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 35 (103)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…