Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71173

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Wizyty księży i przyjmowanie wizyt duszpasterskich to temat rzeka.
W którejś z historii pisałam, że miałam niedawno zapalenie tchawicy. Dostałam receptę obfitującą w antybiotyki, które powodowały u mnie senność. 30 stycznia odbywała się owa wizyta. Rodzice zrozumieli, że nie mam ochoty uczestniczyć w tym spotkaniu z powodu osłabienia i podłego samopoczucia. Pozostałam w łóżku próbując zasnąć.

Do naszego mieszkania wparował proboszcz z ministrantami, śpiewając wniebogłosy 'Przybieżeli do Betlejem'. Po czym zaczął modlitwy i wyczytywanie z kajetu członków rodziny. Słyszałam wszystko doskonale:

- Pani B jest? A co pani robi w życiu blablabla...
- Pan S jest? (pytanie jak wyżej)
- A panna Notableq gdzie? (oskarżycielskim tonem).

Rodzice mu powiedzieli, że jestem chora i śpię.
A wtedy zaczęły się wywody księdza - jak to starsi ludzie są przywożeni do kościoła na wózkach inwalidzkich i mimo schorowania oraz wieku uczestniczą we mszy, i jak to tak, że 23-letnia dziewucha nie wstanie na kolędę mimo przeziębienia. Typowe blablanie, że nie pójdę do nieba, bo odrzucam Boga. I on (proboszcz) to sobie zapamięta.

Nie zdzierżyłam. Wstałam z łóżka. Pokazałam się księdzu w piżamie, rozczochrana i ledwo mówiąca. Powiedziałam, że nie zależy mi na tym aby to on udzielał mi ślubu, bo kościołów w okolicy jest od groma. Poza tym mam prawo być chora i czuć się źle.

W przyszłym roku wybędę z domu jak sukienkowy mądrala przyjdzie oglądać kąty.

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 166 (292)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…