Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71190

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od stycznia tego roku razem z kumplem się przeprowadziliśmy na pewne osiedle na obrzeżach Krakowa (Prądnik Czerwony, jakby ktoś z Krakowa był ciekaw :)).

Mieszkanie nowe, super, właściciel też bardzo w porządku, więc generalnie zadowoleni, jedyne co nas martwiło to wiadomość od poprzednich lokatorów, że pani, która mieszka naprzeciwko nas jest dosyć kłopotliwa, bo jednak człowiek lubi czasem posłuchać muzyki czy zaprosić znajomych.

Panią poznałem jakoś w okolicach 4 stycznia, z wyglądu taka poczciwa staruszka koło 70 lat, w berecie i siwą czupryną. Ładnie się przywitałem, chwilę porozmawiałem i było naprawdę miło, więc stwierdziłem, że to tamci lokatorzy musieli być piekielni.

Jednak schody zaczęły się jakoś koło 10.01, pani do nas zapukała czemu nie przyjęliśmy kolędy. Ja szczerze zdziwiony, kumpel też, ale wytłumaczyliśmy, że dopiero się wprowadziliśmy itp. Kilka dni później kobita na klatce spotkała mojego współlokatora, jak wychodził ze swoją dziewczyną i zaczęła się dopytywać, czemu po ślubie nadal mieszka z przyjacielem, a nie z żoną. Na odpowiedź kumpla, że żadnego ślubu przecież nie brał, zaczęła ich ochrzaniać, że to jest życie w grzechu i że powinni się wstydzić (a dla kumpla sytuacja była mocno kłopotliwa, bo z dziewczyną się spotyka zaledwie od 2-3 miesięcy).

Pod koniec stycznia, jak miałem nieszczęście wpaść na nią w klatce, zaczęła mnie opieprzać, że ona nie widziała, żebyśmy w niedzielę na mszę chodzili i w kościele też jeszcze ani razu nie widziała. Kłócić się ze staruszką nie zamierzałem i nadal nie zamierzam, więc tylko pomruczałem i tyle.

Sytuacja jednak zaczyna być dosyć męcząca. Zeszły piątek, ogarniamy sobie obiad z kumplem, co ważne dla historii - robiliśmy rosół i ryż z kurczakiem. Kobita nam zaczęła łomotać w drzwi (nie, nie brzmiało to na pukanie, normalnie zaczęła walić). Zdziwiony otwieram, a ta już właściwie krzyczy, że ona na klatce przecież czuje, że mięso robimy, a przecież jest piątek. Wszelkie próby przekonania jej, że to nie jej sprawa właściwie do niej nie docierały, musiałem jej zamknąć drzwi przed nosem.

I teraz pytanie: co można zrobić? Pani jest mocno starsza, ale zachowuje się momentami jakby jednak miała "coś nie tak". Nigdy nie widziałem, żeby odwiedzała ją jakaś rodzina (aczkolwiek z kumplem większą część dnia jesteśmy poza mieszkaniem), właścicielowi przecież nie będę głowy zawracał. Przynajmniej mieszkanie jest super jak na tę cenę, więc pozostaje mi chyba tylko ignorowanie i ciche pozwolenie, żeby 70-letnia staruszka terroryzowała dwóch 25-latków.

Kraków sąsiedzi

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 311 (339)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…