Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71258

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakoś tak mi się przypomniała dosyć dla mnie piekielna historia z dawnego lokum. Dużo osób pisze o piekielnych lokatorach czy obecnej sytuacji z imigrantami, ja dodam (mimo że pewnie większość z Was już to nudzi) do puli coś o jednym i drugim.

Historia sprzed jakichś dwóch lat, mało kto już pewnie pamięta sytuację na Ukrainie. Tak to niestety media kreują, że teraz słychać niemal tylko o imigrantach z krajów arabskich czy jaki nasz rząd jest be. No cóż. Do piekielnych i uprzedzonych osób nie należę, ale przeżycia lekko uprzedziły mnie do naszych sąsiadów z Ukrainy. Do rzeczy.

Trochę ponad dwa lata temu z moim Lubym postanowiliśmy wynająć sami kawalerkę, ponieważ znudziło nam się już pomieszkiwanie u siebie nawzajem i wieczne pakowanie na dzień kolejny. Jak to zwykle bywa, przeszukiwanie internetu i nagle JEST! Cudowna kawalerka w dobrym stanie, cena przyzwoita ze wszystkimi opłatami, więc umawiamy się na oglądanie. Na miejscu okazuje się, że jest to ładny blok (trochę na tzw. zadupiu dużego miasta) z parkingiem i ogrodem dla lokatorów. Zachwyt niesamowity, ponieważ okres przedwakacyjny, a my widzimy pięknie wyznaczone miejsca do grillowania. Tylko nam się oczy zaświeciły na myśl o przesiadywaniu na świeżym powietrzu. Dowiadujemy się, że blok w całości należy do pana P, który wybudował podobne 3 i z tego żyje. W bloku mieści się około 60 (!) kawalerek, które wynajmuje studentom, parom, a niektóre służą jako kwatery pracownicze. Wygląd każdej niemal taki sam, maleńka kuchnia, przedpokój, łazienka i pokój. Jedyne co nas zmartwiło to brak pralki i nawet miejsca na jej postawienie, no ale jest pralnia, a nawet dwie i cudowny pan A (coś jak dozorca), który zawsze dopilnuje, żebyśmy klucze do pralni, kiedy najdzie potrzeba, dostali.

No dobra, podpisujemy umowę, a tam "okres wypowiedzenia 3 miesiące" no ale cóż, zakochaliśmy się w tym miejscu.
Okres wakacji - bajka, niemal pusty blok, grill, opalanie, ale od września zaczęli napływać "studenci", a raczej dziesiątki obywateli Ukrainy nazywanych dalej U. Nie wnikam, większość pewnie chodziła na studia, ale raczej nie wszyscy.

W jednej kawalerce, około 28m2, mieszkało po 8 osób. Dzikie imprezy, prośby o wyciszenie muzyki, po którymś razie nawet wezwanie policji i odpowiedź "a my zgłoszenie na ulicę Piekielną X mamy dziś już po raz piąty, ale dobrze, przyjedziemy". Dobijanie się do drzwi w środku nocy, po jakimś czasie istny chlew na korytarzach, butelki, pety, połamane drzwi do klatki itp. Właściciel jakoś nic sobie z tego nie robił. Po interwencji u pana P, kolejnego dnia na parkingu czekały nas poprzecinane opony w samochodzie, no cóż, przynajmniej wiemy, że z nimi porozmawiał.

Powoli nasi rodacy się wyprowadzali, a ich miejsca zajmowała coraz większa liczba U. Nadeszły święta. No to hyc do mamusi na pierogi, ale umówiliśmy się z Lubym, że w drugi dzień wracamy, coby się pobyczyć razem chociaż chwilę, zjadając resztki z wigilijnego stołu spakowane przez rodzicielkę. Przeoczyliśmy tylko fakt, że U na "nasze" święta w rodzinne strony nie jadą, więc od progu wita nas dobrze znane umc, umc.

No ale cóż, wylegujemy się przed tv, aż koło 23 słyszymy krzyki, ktoś biega po korytarzu i wali w każde drzwi. Normalnie pewnie byśmy się nie przejęli, ponieważ zdarzało się to nie raz, ale teraz coś nas tchnęło. Otwieramy drzwi z zamiarem połamania im choinki na łbie, a tam siwo, dym. Pożar. Szybka ewakuacja, kot pod pachą, w kapciach i piżamie w grudniu stoimy na zewnątrz i czekamy na straż.

Tutaj uznanie dla panów strażaków za szybki przyjazd w 2 dzień świąt o 23 w nocy. Kryzys zażegnany i co się okazało? Ano popili sobie (też nowość), połowa posnęła, reszcie zachciało się jeść, więc wstawili frytki do frytkownicy, ale alkohol się skończył, więc trzeba po niego skoczyć, zapominając o frytkach, a gdzie w drugi dzień świąt znajdzie się otwarty sklep? Chodźmy na stację paliw! Oddaloną o jakieś 3 km. Pod nieobecność olej we włączonej frytkownicy się zapalił, ci U co posnęli nawet się nie obudzili. Ci co wrócili próbowali go gasić. Czym? A jakże, wodą! (selekcja naturalna, mówię Wam) No i zajęła się kuchnia, a potem pokój ponieważ w każdej kawalerce położona była wykładzina dywanowa.

Straty dosyć duże - dwa mieszkania spalone, swąd w bloku i brak prądu oraz ogrzewania przez dwa dni.

Tego było już za wiele. Szantaż właściciela i wyprowadzka, bez zawartych w umowie 3 miesięcy wypowiedzenia.

Dużo by pisać o panu P i jego przekrętach, o panu A, o warunkach i naszych cudownych U. Jeżeli chcecie usłyszeć więcej, to sporo się jeszcze znajdzie, najlepsze zostawiam na kolejną historię, o ile zechcecie :)

uchodźcy mieszkanie

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 310 (344)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…