Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71267

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję na wyższej uczelni jako nauczyciel akademicki.

Generalnie na studentów narzekać nie mogę, wbrew obiegowej opinii (wygłaszanej również czasem na Piekielnych), w znacznej większości są to osoby, które wiedzą, po co przyszły studiować. Oczywiście, zdarzają się wyjątki, ale raczej nieliczne.

Jednak jedna cecha studentów mnie zadziwia i do tej pory jej nie rozumiem. Może ktoś ze studiujących Czytelników mnie w końcu oświeci.

Wykłady na naszej uczelni nie są obowiązkowe. Mimo to, gdy zacząłem prowadzić swój wykład, co jakiś czas puszczałem listę. Po co? Żeby zobaczyć, po pierwsze, czy na wykład przychodzą stale te same osoby, czy też jest rotacja (w tym drugim przypadku oznaczałoby to, że nie potrafię zainteresować studentów przedmiotem). Albo żeby zobaczyć, czy istnieje korelacja pomiędzy obecnością studenta na wykładach a wynikiem egzaminu (jeśli takiej korelacji nie ma, oznaczałoby to, że mój wykład jest bez sensu i że muszę coś ulepszyć).

Już jednak listy nie puszczam. Dlaczego? Bo studenci regularnie wpisywali... swoich nieobecnych kolegów. A nie miałem zamiaru bawić się w dochodzenia, kto jest obecny naprawdę, a kto na niby - zwłaszcza że sprawa jest raczej błaha.

I tak się zastanawiam - po co studenci to robią? Wykłady, jak wspomniałem, są nieobowiązkowe, co zostało zapisane w regulaminie. Powtarzam to zresztą samym studentom - więc odpada opcja, że obawiają się, że będę się sugerował przy ocenie ich obecnościami. Po co zatem dopisują do listy nieobecnych?

Rozwiązania przychodzą mi do głowy dwa:
1. Studenci nie rozumieją, co się do nich mówi i pisze.
2. Nawyk oszukiwania jest u nich tak głęboko zakorzeniony, że oszukują nawet wtedy, gdy nic im to nie daje.

Nie wiem, którą opcję bym wolał...

studia

Skomentuj (57) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 236 (288)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…