Kiedyś już kpiłem ze stra(sz)ników miejskich, a dzisiejsza historia, tak piekielna, jak i zabawna, utwierdza mnie w przekonaniu, iż to nie zawód ale stan umysłu.
Uliczka między przedwojennymi willami. Wyjazdy z posesji. Przed moim - auto z trójkątem za tylną szybą, czyli niesprawne. No szlag, cymbał grzmiący po prostu, para z nozdrzy, niczym u Smoka Wawelskiego. Tym bardziej, że uliczka ma spad, toteż, nawet jeśli kierowniczka wozidła ma czterdzieści kilo i nie popchnie, lub kierownik domniemany galopujace lumbago, to - uwaga - można było się podtoczyć kawałek dalej, wykorzystując cudny wynalazek, zwany grawitacją.
Dzwonię po Miejskich.
Przybyli, zobaczyli i zwyciężyli. Przynajmniej w mym prywatnym konkursie na imbecyla miesiąca.
Cóż zatem dokonały, nasze dzielne municypały?
Ależ tak - ZAŁOŻYLI BLOKADĘ!
Skarpety opadają...
Uliczka między przedwojennymi willami. Wyjazdy z posesji. Przed moim - auto z trójkątem za tylną szybą, czyli niesprawne. No szlag, cymbał grzmiący po prostu, para z nozdrzy, niczym u Smoka Wawelskiego. Tym bardziej, że uliczka ma spad, toteż, nawet jeśli kierowniczka wozidła ma czterdzieści kilo i nie popchnie, lub kierownik domniemany galopujace lumbago, to - uwaga - można było się podtoczyć kawałek dalej, wykorzystując cudny wynalazek, zwany grawitacją.
Dzwonię po Miejskich.
Przybyli, zobaczyli i zwyciężyli. Przynajmniej w mym prywatnym konkursie na imbecyla miesiąca.
Cóż zatem dokonały, nasze dzielne municypały?
Ależ tak - ZAŁOŻYLI BLOKADĘ!
Skarpety opadają...
ulica
Ocena:
486
(514)
Komentarze