Historia mojego porodu.
Godzina 23:30. Przyjeżdżam na porodówkę, skurcze co 5 minut. Po półtorej godzinie skurcze powtarzają się co 2 minuty. Czyli już niedługo będę trzymała córkę w ramionach. Położna podaje mi zastrzyk, na moje pytania "co to jest?" nie odpowiada. Akcja porodowa zatrzymuje się, skurcze co 20 minut o sile trzech pojedynczych.
O 8 rano następuje zmiana personelu. Przybywają dwie wspaniałe położne i ordynator, patrzą w kartę i łapią się za głowę z pytaniem "jakim cudem pani jeszcze nie urodziła?!". Położna z nocy prosi koleżanki, aby te podbiły kartę JEJ pieczątką. I tutaj była awantura, położne nie zgodziły się, mi podały kroplówkę.
O 10:30 urodziłam. Zielone wody, dziecko sine, problemy z oddychaniem,podwyższone CRP i niski cukier. Zabrane od razu do inkubatora. A teraz przyczyna: poród trwał za długo, nie przebiegał właściwie. Dlaczego? Ponieważ położna w nocy zrobiła mi zastrzyk na wstrzymanie porodu, o czym dowiedziałam się od położnej, która przyjęła poród. Nie byłam jedyną kobietą, z którą tak postąpiono.
I wyjaśniając: może kobieta była zmęczona? Miała ciężki dzień? Siedziała cały poród z nogami na biurku i czytała książkę! A mały smaczek na koniec? Oprócz położnej była oczywiście lekarka. W widocznej ciąży. Po prostu nie chciało jej się.
Godzina 23:30. Przyjeżdżam na porodówkę, skurcze co 5 minut. Po półtorej godzinie skurcze powtarzają się co 2 minuty. Czyli już niedługo będę trzymała córkę w ramionach. Położna podaje mi zastrzyk, na moje pytania "co to jest?" nie odpowiada. Akcja porodowa zatrzymuje się, skurcze co 20 minut o sile trzech pojedynczych.
O 8 rano następuje zmiana personelu. Przybywają dwie wspaniałe położne i ordynator, patrzą w kartę i łapią się za głowę z pytaniem "jakim cudem pani jeszcze nie urodziła?!". Położna z nocy prosi koleżanki, aby te podbiły kartę JEJ pieczątką. I tutaj była awantura, położne nie zgodziły się, mi podały kroplówkę.
O 10:30 urodziłam. Zielone wody, dziecko sine, problemy z oddychaniem,podwyższone CRP i niski cukier. Zabrane od razu do inkubatora. A teraz przyczyna: poród trwał za długo, nie przebiegał właściwie. Dlaczego? Ponieważ położna w nocy zrobiła mi zastrzyk na wstrzymanie porodu, o czym dowiedziałam się od położnej, która przyjęła poród. Nie byłam jedyną kobietą, z którą tak postąpiono.
I wyjaśniając: może kobieta była zmęczona? Miała ciężki dzień? Siedziała cały poród z nogami na biurku i czytała książkę! A mały smaczek na koniec? Oprócz położnej była oczywiście lekarka. W widocznej ciąży. Po prostu nie chciało jej się.
Ocena:
309
(343)
Komentarze