Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71428

przez ~det0x ·
| Do ulubionych
Dużo ostatnio tekstów motoryzacyjnych to dorzucę swoje 5 groszy :)

Jakiś czas temu postanowiliśmy z małżowiną zmienić furę. Jako że zawsze podobał mi się Ford Mondeo mk2 to też takiego brałem głównie pod uwagę.
Mieszkam w małym mieście na wschodniej ścianie to i ofert jest jak na lekarstwo, a wyjazdy po kilkaset km za samochodem wartym ok 15k zawsze wydawały mi się głupotą.

Po kilku tygodniach przeglądania ogłoszeń znalazłem jedno, które przykuło moją uwagę. Wszystko jak chciałem, cena normalna (ani wysoka ani niska) tylko odległość prawie 500km... nic w to, telefon nie kosztuje. Dzwonię, po standardowych pytaniach i gadce mówię, że mam kawał drogi do niego i byłbym wdzięczny gdyby nie robił mnie w jajo, bo dostanie po mordzie jak się okaże że próbuje :)

Wszystko gites, Panie sam nim śmigam itp itd, wieczorem wysłał mi jeszcze dodatkowe foty miejsc o które prosiłem i zdjęcie dowodu rejestracyjnego z numerem VIN. Posprawdzałem sobie i faktycznie wydaje się OK. Telefon że przyjedziemy rano następnego dnia (telefon ok 20) i się umawiamy tu i tu. Super!

Jechaliśmy we trzech (ja - laik, kolega - znawca, drugi kolega - ten od wpier***u).

Spodziewałem się naprawdę wszystkiego, że będzie bity, zaniedbany, zardzewiały itd. ale nie tego... że gość nie przyjedzie i nie odbierze telefonu :D
Teraz się z tego śmieję, ale wtedy po wstępnym karpiu dostałem furii. Nie wiem co mu do głowy strzeliło ale w tamtej chwili życzyłem mu jak najgorzej.

To jeszcze nie koniec ;) zrezygnowani poszliśmy coś zjeść i przejrzeć oferty pobliskie lub na trasie do domu, znaleźliśmy podobne Mondeo po drodze w sumie. W ogłoszeniu że pierwszy właściciel, jeżdżone tylko na wstecznym i to w przestępne dni itp itd ;) telefon do typa, gość wszystko potwierdza, że on jest prywatnym użytkownikiem i to jego auto, że ma kilka, a to tylko stoi. Jedziemy!

Na miejscu mieliśmy problem ze znalezieniem wskazanego adresu... bo nie szukaliśmy komisu, którym okazał się prywatny właściciel :)

Przywitał nas typowy Mirek z brzuchem po kolana i hasłem "oglądajcie jak się znacie, a jak się nie znacie to wam opowiem".

Kolega znawca zdążył wypalić papierosa do połowy głośno mówiąc co było robione i jak nieudolnie, po czym dostaliśmy nakaz eksmisji w trybie natychmiastowym, bo podobno nie mamy pojęcia, a klientów odstraszamy.
Na odchodne znajomy rzucił do małżeństwa kupującego citroena żeby się jeszcze zastanowili, bo to auto na pierwszy rzut oka przodu nie miało :D

Pomimo wydatków na paliwo, straconego czasu mojego i kolegów to historia ma swój szczęśliwy finał, bo kupiłem auto raptem kilka dni później, nie w Płocku tylko w swoim mieście (od kolegi) i nie Mondeo a Lexusa :D
Teraz wiem że tak miało być, a mojego aktualnego auta nie zamieniłbym na żadne inne.

Mam tylko nadzieję, że do wszystkich nieuczciwych handlarzy kiedyś wróci karma.

Piekiełkowo

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 165 (215)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…