Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#71490

przez ~Chupachups01 ·
| było | Do ulubionych
Witam, historia może długa ale jakże piekielna. Mieszkam z chłopakiem i jego kumplem razem wynajmujemy dom. Mój kochany postanowił wyciągnąć rękę do swojego kolegi biorąc go do nas żeby znalazł sobie pracę zarobił itd. (mieszkamy za granicą) wszystko było ok- (wspólne obiady itd itp). Po pewnym czasie dołączyła w końcu dziewczyna kolegi- byłam początkowo zadowolona bo przyjemniej jest mieć jakąś lokatorkę w domu, niż tylko trzech facetów. Nagle oni zechcieli robić oddzielnie obiady, oddzielne łyżki noże widelce talerze przyprawy itd.. No ok spoko. No ale...

Sytuacja 1: Ja (ja) koleżanka (k)
Ja: słuchaj x co robicie na Wigilię bo może byśmy dorzucili Wam kasę (ja i mój chłopak) i byś np. zrobiła więcej barszczu czy coś.?
K: yhmmmm no wiesz spoko ale.... My używamy innych przypraw to by pewnie wam nie smakowało no bo wiesz my tylko sól pieprz... (a w szafce mają zestaw przypraw z całego świata)
Ja: no wiesz my nie narzekamy i doceniamy zawsze to co ktoś zrobi i chodzi nam o to żeby nie poświęcać czasu na robienie dwóch takich samych dań skoro mamy jeść przy jednym stole
K: hmmmm no ale wiesz.. Ja bym się źle czuła gdybym miała jeść inny barszcz.
__ no ok. Zrozumiałam, że po prostu nie wiedziała jak odmówić.


Sytuacja 2:(Wigilia)
Ja: słuchaj chodź do nas podzielimy się opłatkiem i będziesz dalej sobie szykowała i czekała na Y (jej chłopak pracował do późna)
K: nie nie nie przyjdę razem z Y do was i się podzielimy.
40 minut później "koleżanka" przyszła mimo że jej chłopak był jeszcze w pracy.
Siostra mojego chłopaka (przyjechała na Wigilię): No to podzielmy się opłatkiem :)
K: hmm ale wiesz co bo my z Y to nie obchodzimy tej tradycji żeby się dzielić....
Zatkało mnie i moich gości bo nawet mój niewierzący kolega szanuje tą tradycje i raczył się z Nami podzielić....


Sytuacja 3:
Pewnego dnia w pracy miałam kończyć o 18:30. Byłam umówiona że kolega mieszkający w mojej miejscowości mnie odwiezie. Po "koleżankę" miał przyjechać chłopak o 17:30 bo o tej ona miała skończyć. Traf chciał że mój menadżer zabrał mnie na inny dział niż robię zazwyczaj (nie mogę mieć przy sobie tel. Komórkowego podczas pracy) ostatnią przerwę miałam o 15. Po godzinie 16 menadżer oświadczył nam, że kończymy o 17:30. No ok cacy myślę sobie, że nie mam jak poinformować "koleżanki" bo nie mogę zejść z miejsca pracy, a w pobliżu nie widziałam nikogo z jej współpracowników by mogli ją o tym poinformować. Tak więc wróciłam do domku. Koleżanka schodzi po schodach i zaczyna się WISIENKA NA TORCIE:
K: wiesz co? Dziękuję Ci.
Ja: yyy za co? Co się stało?
K: dziękuję że powiedziałaś mi ze kończysz wcześniej!
Ja: yy ale dowiedziałam się po 16, po przerwie nie miałam jak Cię poinformować.
K: jasne! Wiem ze wiedzieliście od rana że prawdopodobnie skończycie wcześniej!!
Ja: no, ale ja byłam dziś na innym dziale, dostałam wiadomość po 16, nie mogłam zejść ze stanowiska i iść po telefon.
K: jasne! Znam Cię! Nie chciało Ci się poprosić kogoś z mojej agencji żeby mnie do Ciebie przysłali! Wiedziałaś od rana! Tylko nie chciało Ci się napisać smsa! Jesteś leniwa! Ja Ci to zapamiętam i mam nadzieje ze Y tez!
Hmm.. Jej chłopak stał z głową opuszczoną do dołu nie wiedząc co odpowiedzieć. Czasem mnie zabierał do pracy oczywiście płaciłam część za paliwo. Odpowiedziałam że nie ma problemu rozliczam się za paliwo i nie potrzebuje ich pomocy. Piękne jest to że "koleżanka" powiedziała na koniec "ale ja jutro też jadę z Z (czyli mój kolega z którym jeździłam do pracy poznałam "koleżankę" z nim żeby też miała transport) odpowiedziałam że tak bo miałam plan... Następnego dnia jadąc do pracy zapytałam na głos kolegę : mam pytanie o której dostałeś wiadomość że kończymy wcześniej? On odp. że około 16.". "koleżanka" nie przeprosiła... dzielnie trzyma się swojej wersji.

Sytuacja 4....
Pewnego dnia wróciłam z pracy chciałam strasznie do toalety za grubą potrzebą, ale kurcze zajęte bo paniusia sprząta i nie może mnie wpuścić do łazienki. (Ja: Hej czy mogłabym... nie dała mi skończyć tylko odpowiedziała że nie bo ona sprząta) Weszłam do swojego pokoju, który jest obok łazienki i powiedziałam do chłopaka że nie da rady bo koleżanka nie raczy mi zwolnić na chwile łazienki. Po skończeniu sprzątania zapukała do drzwi weszła i...

K: słyszałam co mówiłaś! Ciężko Ci było poczekać aż sprzątnę tylko ważniejsze było dla Ciebie żebyś umyła swoje brudne paluszki! Jesteś syfiarą! Bla bla posypały się w końcu mocne słowa z mojej strony. Wisienka na torcie - k: wszyscy tu płacimy tak samo wiec mamy takie same prawa!! (przypomnę, że umowa jest na mojego chłopaka i to On zajmuje się rachunkowością itd. i to On dał Im lokum bo Oni by nawet nie mogli jeszcze wynająć sobie mieszkania), Ja: wypie**alaj z mojego pokoju
K: nie! Wyprostowała się mając nadzieję ze wstanę i ją będę chciała uderzyć.
K: I co zrobisz? Swojego faceta poprosisz o pomoc??
Przyrzekam że gdyby nie to że leżałam w samym szlafroku to bym wstała i "wyprowadziła" ją z pokoju.
Miałam już dość jej humorków i scen, mój chłopak też więc uznał że każe im się wyprowadzić przy następnej aferze. Chciałam żeby to zrobił już no, ale że jej chłopak to jego dobry kumpel to ok zgodziłam się że wytrzymam... CDN.!

U Siebie ale jak w hotelu

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (30)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…