Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71646

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Albo mam pecha do samochodów i przyciągam beznadziejne historie i jeszcze gorszych ludzi, albo piekielności na polskich drogach to sytuacje normalne, do których nie umiem przywyknąć i dlatego każda z nich budzi we mnie emocje. Moje personalne dyrdymały nie mają tu jednak większego znaczenia, sytuację opisuję ku przestrodze. Uważam, że warto, tym bardziej, że nie pierwszy raz się na coś podobnego natknęłam.

Strzałka do prawoskrętu to wynalazek nienowy, dość praktyczny. No właśnie, pod warunkiem, że ktoś potrafi z niego korzystać. Wracam sobie spokojnie do domu, godzina 23, dość duże wrocławskie skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną z każdej strony, w tym z kilkoma właśnie takimi strzałkami. (Wkleję link, gdyby ktoś był ciekaw które dokładnie to były ulice.) Mknęłam wesoło na wprost prawym pasem z 2 "prostych" do wyboru, jak kultura nakazuje. Świeciło się zielone, więc dodałam lekko gazu coby się na nie załapać i załapałam się idealnie, specjalnie kontrolowałam- w momencie przejazdu pod sygnalizatorem ciągle miałam zielone.

Radość z tego, że oszczędziłam sobie minutę czekania nie trwała długo, bo bardzo szybko dokładnie na środku mojego pustego dotąd pasa znalazł się jakiś samochód. W poprzek. Zważywszy na ok 60-65 km/h widniejące na moim liczniku ten fakt wzbudził we mnie lekki niepokój. (Tak wiem, w mieście jest 50, proszę o podarowanie sobie moralizatorskiego tonu w komentarzach, "Niech rzuci kamieniem, kto nigdy...")

Co ciekawsze kierowca białego kombi, gdy tylko mnie zobaczył... stanął. Dokładnie tak. Zatrzymał się bokiem (w zasadzie zatrzymała), jakby oczekując w pełnym skupieniu, precyzyjnie na środku mojego pasa, aż zatopię w jej boku swój zderzak. Romantyzm pełną gębą, ale niestety nie miałam w tej scenerii ochoty na tak intensywną bliskość fizyczną. Co ciekawe delikwentka miała po swojej prawej zatoczkę autobusową, jednak nie zdecydowała się z niej skorzystać. Szkoda. Widocznie bardzo jej zależało na małym przytuleniu. Całe szczęście okazało się, że lewy pas mam wolny, szybko się tam znalazłam i w pełnym szoku minęłam idiotkę. nawet nie naciskając klaksonu.

Teraz mała rekonstrukcja wydarzeń a'propos strzałki. Prawdopodobnie tuż za moim zadkiem zapaliło się żółte. Zdarza się. Jednocześnie pani z prawej nie mogła mieć zielonego, bo zwyczajnie minęło zbyt mało czasu, (na takich skrzyżowaniach zawsze jest margines łaskawy nawet dla tych co jadą na czerwonym), najpewniej w związku z tym miała strzałkę, bo nie zakładam żeby była kamikaze i jechała bez niej. Widoczność w tamtym miejscu jest przewspaniała, tego wieczoru też, a moje światła bez zarzutu, w związku z tym gdyby tylko odwróciła głowę, z pewnością nie zrobiłaby takiej głupoty. Ale skoro już zrobiła, to zaklinam każdego kto do tej pory traktował zieloną strzałkę jak zielone światło, na litość, jak już jedziecie, to jedźcie. Znaleźliście się w jakimkolwiek samobójczym położeniu? Na torach, na czołówce? SPIER*ALAJCIE. Błagam.

Hamulec nie zawsze ratuje życie, czasem konieczna jest dokładnie odwrotna reakcja. Stanięcie jak wryty(a) to oddanie decyzji o swoim życiu lub w najlepszym przypadku sprawności auta w ręce "tego drugiego", a on nie zawsze może mieć wolny lewy pas, albo wystarczający refleks.

http://www.static.zdamyto.com/files/zdamyto/mcross/00030/0003053_mcross_w970_h970_mresize3_hsh_5b6907d962.png

samochody

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (163)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…