Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71668

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój kuzyn kilka lat temu poszedł na swoje pierwsze studia. Właśnie - pierwsze i nie ostatnie. Bo owy kuzyn karierę rozpoczął w naszym wcześniej wspomnianym mieście, na jakimś nieobleganym kierunku, łatwym i bez perspektyw.

Niestety, po pierwszej sesji został wydalony. Trudno się mówi, przeczekał semestr i rozpoczął naukę na jakiejś prywatnej Uczelni w K. W tym samym czasie ja rozpoczynałam studia na kierunku, który ponoć jest jednym z tych elitarnych i dostać się było ciężko. Nasz dziadek, taki typ, który ma swój biznes, najnowsze gadżety i kolokwialnie mówiąc "sra pieniędzmi", postanowił wtedy, że żeby zmusić kuzyna do nauki i poważnego podejścia do życia, kupi mu mieszkanie. Jak postanowił tak zrobił, kupił, wyremontował, cud, miód i malina, chociaż widziałam jedynie zdjęcia. Niestety, kuzyn znowu zawiódł, niby pierwszy semestr w połowie zaliczył, ale na drugim poległ. Mieszkanie zostało wynajęte, a kuzyn trafił do następnego miasta, również na K, w prezencie dostając od dziadka auto z salonu, bo podróże pociągami go wykańczały i to był powód, dla którego tam nie mógł dalej studiować. Jednak znów "studiował" jedynie miesiąc, no bo też się nie spodobało.

Takim sposobem został przyjęty ponownie na pierwszy rok, tym razem do miasta, w którym od kilku lat studiowałam ja. Ponoć pierwszy rok we W. poszedł mu dobrze i takim sposobem jest szczęśliwie na drugim. Ale przejdę do rzeczy.

Niestety, moje studia potrzebują dalszej edukacji, więc w owym mieście, w którym się uczę zostanę. Wiążę z tym miastem dalsze plany i chcę tu po prostu mieszkać, dalej się uczyć, pracować. Stąd też moi rodzice podjęli decyzję o kupnie mieszkania dla mnie, mojego chłopaka i psa, bo wynajem drogi i koszty się rozłożą. Podczas jednego ze spotkań rodzinnych tata wspomniał coś o tym planie. Dziadek podłapał, przyjął i zaproponował, że "zasponsoruje" mi remont, no bo "on wszystkich wnuczków traktuje jednakowo" itd., itp. Myślę sobie jak typowa materialistka, że super, fajnie, tata załatwia kredyt, mieszkanie niedługo do odbioru.

I myślałam, że jest tak super do wczoraj. Poszłam jak zwykle po powrocie do domu odwiedzić babcię, dziadek akurat wrócił z firmy i siedział przed laptopem przeglądając ogłoszenia o sprzedaży mieszkań. Pogadałam sobie z babcią, gdy nagle on wtrącił się do rozmowy, komunikując mi, że remontu mi nie zasponsoruje, bo zdecydował, że mój kuzyn jest ode mnie starszy i on ode mnie bardziej potrzebuje swojego mieszkania. Zatkało mnie, ale myślę sobie dobra, co tam. Więc odpowiadam zgodnie z prawdą, że jak chcesz, przecież nie będę z tego powodu płakać i wracam do rozmowy z babcią. Minęło kilka minut i się zaczęło. Dowiedziałam się, że on w ogóle uważa, że ja nie powinnam iść na studia do W., że on nie wie jak to zrobiłam, że zdałam, bo przecież prawo jest trudne, a on wie, że ja się w ogóle nie uczę i że przekupuję (!!) wykładowców, żeby mi wpisywali zaliczenia. Że mogłam iść do rodzinnego miasta na jakiekolwiek studia, bo rodzice na mnie za dużo kasy tracą, że pracy mieć nie będę, bo jest masa ludzi po tym kierunku, że na aplikację się nie dostanę i w ogóle jakim to ja nie jestem przegrywem i darmozjadem. Na koniec swojego monologu powiedział, że ciekawe, co zrobię jak zajdę w ciążę, a na pewno tak będzie, bo on nic nie pomoże, a kto się dzieciakiem będzie zajmować i żebym się zastanowiła nad swoim życiem.

Babci zrobiło się głupio, widziałam, że nie wie co powiedzieć, a ja grzecznie wstałam od stołu, podziękowałam babci za ciasto i herbatę, a do dziadka powiedziałam tylko tyle, że mam nadzieję, że będzie żałował tego co powiedział, bo na oczy więcej mnie nie zobaczy.

Nie wiem, co myśleć o tej sytuacji, jest mi przykro, bo mimo że się staram i jak do tej pory osiągnęłam z "wnuczków" najwięcej, zostałam potraktowana jak śmieć. Przez dziadka, z którym jako jedyna z naszej czwórki siedziałam kilka lat temu codziennie po szkole w szpitalu. Przez dziadka, który pomijał mnie przy każdej możliwej okazji, który reszcie dając na osiemnastkę grube miliony, na moją nie przyszedł (bo był chory), a okazja minęła, więc nawet życzeń nie dostałam. Który wtrącał się i nadal wtrąca w każdą niedotyczącą go sprawę. Powiedzcie mi, czym sobie zasłużyłam na takie traktowanie?

Rodzice mówią, że to zawiść, bo zawsze z kuzynostwem były wiązane wielkie plany, że kiedy ja bawiłam się lalkami, ciotka zawoziła mojego kuzyna na kolejne zajęcia dodatkowe, a kuzynkę na balet.
Jako ciekawostkę mogę dodać, że siostra owego kuzyna, tzn. moja kuzynka, urodziła dziecko przed maturą. Nie poszła na studia, matury chyba też ostatecznie nie zdała. Dziadek do tej pory daje jej pieniądze na utrzymanie siebie i dziecka, dał jej mieszkanie, które kilka lat temu kupił "na czarną godzinę".
I nie, wcale mi nie chodzi o ten głupi remont. Nie zależy mi na tym. Chodzi mi o to, że nie powinien nawet myśleć w taki sposób, że powinien mnie wspierać w dążeniu do celu.
Ale po co, najlepiej zmieszać kogoś z gównem, a drugiemu dać gwiazdkę z nieba w postaci kolejnego mieszkania, które (jestem pewna) w przyszłym roku znów zostanie wynajęte obcym ludziom.

rodzina

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 278 (334)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…