Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71814

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Cierpiałam kiedyś na przewlekłe bóle kręgosłupa. Nie potrafiłam określić od kiedy, bo kręgosłup pobolewał mnie odkąd pamiętam, tylko na początku nie było to takie dokuczliwe - ot, po wysiłku, albo jak dłużej postałam - wydawało mi się to raczej normalne.

Ale z czasem bóle się nasilały i zwiększała się ich częstotliwość, przestała być już zależna od tego co robię - nieważne, czy długo stałam, czy coś podnosiłam, czy nic konkretnego nie robiłam. Nawet w nocy podczas snu potrafił mnie złapać ból kręgosłupa. Mąż nie mógł już na to patrzeć, więc wysłał mnie do lekarza.

Rodzinny o nic szczególnego nie pytał - jak boli, to trzeba tabletki. Coś przepisał - nie pomagało. Poszłam więc drugi raz - seria zastrzyków. 10 zastrzyków, rzeczywiście przez 10 dni nie bolało, pierwszy dzień bez zastrzyku i znowu kręgosłup boli - z tym że po kilkudniowej przerwie ból był bardziej dokuczliwy, bo się odzwyczaiłam. Poszłam więc trzeci raz - lekarz zaproponował drugą serię zastrzyków, tylko ze zwiększeniem dawki. Zapytałam, czy nie powinniśmy poszukać przyczyny? Bo zastrzyki przeciwbólowe to taki trochę półśrodek jednak...

No i się zaczęło. Lekarz się skrzywił - to jeden z tych lekarzy "z powołania", co wszystko chcą wyleczyć sami i gdy tylko prosimy o skierowanie do specjalisty, zaczyna się bardzo krzywić, bo przecież on sam może wyleczyć. No ale wypisał.
Pojechałam do poradni jeszcze tego samego dnia.
[P]ani z rejestracji, [J]a

[J] Dzień dobry, chciałabym się zarejestrować do ortopedy, tu mam skierowanie.
[P] Ale pan doktor przyjmuje od 9 do 15.
[J] Przecież jest 11, więc w czym problem?
[P] Kolejka jest, mogę zarejestrować, ale raczej pan doktor dziś nie przyjmie, skierowanie przepadnie.
[J] Więc proszę mnie zarejestrować na jutro.
[P] Słucham?! Jak to na jutro?!
[J] Jutro doktor nie przyjmuje?
[P] Przyjmuje! Ale nie ma rejestracji na jutro. Co to za pomysł w ogóle? Narejestruje się ludzi na jutro i nikt nie przyjdzie i sztuczna kolejka się robi. Chce jutro, to przyjdzie jutro i zarejestruje.

No więc przyjechałam następnego dnia. Przyjechałam około 8.30. Zarejestrowałam się, okazało się, że jestem w kolejce czterdziesta któraś i według pani z rejestracji zostanę przyjęta około godziny 14. Od razu się zaczęłam zastanawiać, o której musieli przyjechać ludzie, którzy zostali zarejestrowani pierwsi. Z domu do miasteczka miałam spory kawałek, więc z mężem załatwiliśmy trochę spraw na mieście, zrobiliśmy większe zakupy i w miarę szybko nam zleciało, wróciłam do szpitala, trochę poczekałam na korytarzu i zostałam wezwana do gabinetu.

I w skrócie - zostałam potraktowana jak hipochondryczka, która symuluje w niewiadomym celu. Jak już napisałam wyżej - nie potrafię sprecyzować jak długo mnie boli, więc powiedziałam, że to trwa kilka ładnych lat i ból stopniowo się nasila. Nie mogłam też powiedzieć w jakich sytuacjach się ból pojawia - bo pojawiał się bez żadnego powodu, w różnych sytuacjach. Tak samo z konkretnym miejscem i rodzajem bólu - czasem promieniujący ból na całe plecy, czasem pieczenie w karku, czasem kłucie w krzyżu, czasem pieczenie w krzyżu albo kłucie w karku - można wyliczać bez końca. Lekarz czerwony ze złości, bo niewygodna pacjentka się trafiła, co przyszła, mówi, że boli, a nie wie gdzie, jak i od kiedy. Może i brzmi to idiotycznie, ale tak właśnie było i nic nie mogłam na to poradzić. Starałam się pomóc lekarzowi, ale zwyczajnie nie mogłam, bo ból naprawdę był różny i niezależny od sytuacji. Obejrzał, ostukał, pociskał, pociągał i dał skierowanie na zdjęcie. Zdjęcie z opisem, więc wyniki pewnie za 2-3 dni, ale jeszcze pani dziś zdąży zrobić, bo pracownia do 16 i jak odbierze pani wynik, to zapraszam do poradni.

No więc poszłam, lekko poirytowana całą wizytą. Pracownia była piętro wyżej, więc od razu się tam udałam, muszę tu dodać, że byłam już piekielnie głodna, bo z domu wyszłam bez śniadania, na mieście też jakoś nie po drodze było coś zjeść, a jakby nie było już godzina 15, no ale jeszcze tylko zdjęcie i można iść coś zjeść. I tu się pomyliłam.

[J]a, [P]ani - tym razem z rejestracji rtg.
[J] Dzień dobry, dostałam skierowanie na prześwietlenie kręgosłupa.
[P] Ale to prześwietlenie całego kręgosłupa...
[J] No tak, właśnie pan doktor mi zlecił, jest jakiś problem?
[P] No przecież to trzeba się przygotować! Wszyscy myślą, że to można tak sobie wejść i zrobić zdjęcie.
(WTF? To mam do psychologa na rozmowę iść, żeby się przygotować, czy jak?)
[J] Ale co znaczy przygotować? Jak mam się przygotować?
[P] Na czczo trzeba być.
(Uff, czyli jednak nie wszystko stracone)
[J] No tak się składa, że jestem dziś na czczo, bo od rana w rejestracji, potem w mieście kilka spraw i tak wyszło, że dziś nie miałam czasu żeby zjeść.
[P] Na czczo i po wypróżnieniu.
[J] No więc jestem przygotowana.
[P] A espumisan łykała?

Espumisan? Kojarzę, że to jakiś lek z reklamy, ale co to ma do zdjęcia? Pierwsze co mi przyszło do głowy, to że to coś przeciwbólowego (tak, teraz wiem na co to, ale nigdy nie potrzebowałam, poza tym prawie w ogóle nie biorę żadnych leków, więc ich nazwy niewiele mi mówią), pomyślałam, że brałam coś przeciwbólowego, co może zakłócić obraz.

[J] Nie, nie biorę żadnych leków.
[P] Ale to na wzdęcia, trzeba 3 dni przed prześwietleniem łykać i wtedy przyjść.
[J] Ale ja nie mam żadnych wzdęć, wiedziałabym przecież.
[P] Takie procedury. To nie ja wymyślałam.

No więc pojechałam do apteki, kupiłam ten espumisan, brałam przez weekend i w poniedziałek pojechałam na zdjęcie.
Do dziś nie rozumiem, dlaczego musiałam się rozebrać do samych majtek i dlaczego podczas zdjęcia przez pracownię przewinęło się kilkanaście osób - tak czy inaczej było to dość krępujące. No ale tłumaczę sobie, że w końcu lekarz czy pielęgniarka niejedne piersi widziały, więc nie ma się czego wstydzić - no może tego, że piersi nie mam.

Odebrałam wyniki po 3 dniach, wyszło boczne skrzywienie. Wróciłam do ortopedy, ale pacjenci są wywoływani nazwiskami, więc znowu do rejestracji, powiedziałam, że mam wyniki i chcę do ortopedy (z tego, co powiedział dając mi skierowanie na zdjęcie, to po odebraniu wyników mam do niego przyjść i wchodzę bez żadnej kolejki, ale głupio się tak po prostu wepchnąć przed kogoś wywołanego) - dowiedziałam się, że muszę znowu iść do rodzinnego, po skierowanie, bo samo zdjęcie nie jest podstawą zarejestrowania mnie do ortopedy. Gdybym była bardziej przebojowa, bezczelna i umiała bić się o swoje, to pewnie po prostu wepchnęłabym się bez kolejki do gabinetu i z głowy, ale moja nieśmiałość i lekka fobia społeczna mi to dostatecznie utrudniały, więc wróciłam do rodzinnego.

Rodzinny popatrzył na zdjęcie, powiedział, że żadnego skrzywienia on nie widzi, no ale niech mi będzie, skierowanie wypisze. Następnego dnia o 7 rano do szpitala - ortopeda od 9, ale od 7 rejestracja, więc wolałam wcześniej, żeby nie stracić znowu całego dnia. Kolejka do rejestracji przez cały korytarz, mimo że sama rejestracja jeszcze zamknięta. Miejsce w kolejce do ortopedy dawało mi wejście na godzinę 11.30 - i tu znów pytanie, o której przychodzą ludzie, którzy stoją na początku kolejki?

Dobiłam się w końcu do lekarza. Trafiłam na innego, popatrzył na zdjęcie, przeprowadził dialog wyglądający identycznie jak przy poprzedniej wizycie. Zdenerwowany wypisał skierowanie na rehabilitację.
No więc poszłam do rejestracji, okazało się, że do rehabilitanta można się rejestrować w innym dniu, więc zarejestrowałam się w możliwie najkrótszym terminie - czyli za tydzień.

Przychodzę na umówioną godzinę, okazało się, że pani rehabilitantka spóźniła się do pracy o 2 godziny, ja jestem tego dnia ostatnia i nawet nie wiem, czy mnie w ogóle przyjmie, bo 15 minut po mojej wizycie pani teoretycznie kończy pracę. Ale przyjmowała pacjentów po godzinach, za każdym razem wychodząc do poczekalni i rzucając tekst "przecież ja już nie przyjmuję, jest godzina Z, a ja przyjmuję do X! No ale niech będzie, następny".

Cóż. Wystarczyło się nie spóźniać... W każdym razie udało się, po 3 godzinach czekania pani mnie przyjęła.
Popatrzyła na zdjęcie, obejrzała moje plecy, zapytała co się dzieje, po czym powiedziała, że to wcale związku nie ma z bocznym skrzywieniem, bo ono jest niewielkie i mało istotne, ale mam znaczną kifozę, która została przeoczona. Kifoza sprawiała, że się garbię, garbienie spowodowało zwiotczenie mięśni, te spowodowały ból. Ból spowodował to, że garbiłam się jeszcze bardziej, to też potęgowało ból i tak w kółko. Napisała mi plan rehabilitacji i kazała iść do sąsiedniego gabinetu zapisać się na zabiegi. Oczywiście z racji tego, że pani przyjmowała po godzinach, to sąsiedni gabinet był już dawno zamknięty.

Przyjechałam następnego dnia. Całe szczęście do tajemniczego gabinetu nie trzeba było się rejestrować, więc poczekałam tylko w kolejce i weszłam. Wizyta trwała mniej niż minutę. Pani zapisała mnie na zabiegi, które miały się zacząć za 3 miesiące - standard. Lampy, prądy i pilates. Dała mi kartkę co mam ze sobą zabrać, kiedy przyjść i gdzie się zgłosić.

I tu największe zaskoczenie - po 10 dniach rehabilitacji ból kręgosłupa ustał. Gdyby to nie pomogło, to moja przygoda z tym szpitalem chyba nie miałaby końca.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 251 (285)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…