Jestem pasjonatką fotografii.
We wrześniu 2015 postanowiłam zakupić lustrzankę cyfrową firmy na "N" wraz z obiektywem. Przez trzy miesiące aparat działał wzorowo i byłam z niego bardzo zadowolona. Od razu zaznaczę, że mam bzika na punkcie dbania o sprzęt. Od razu zakupiłam torbę na aparat i obiektyw, żeby nie były w żaden sposób zabrudzone, okurzone i bezpieczne, gdy jadę np. na sesję zdjęciową. Gdy fotografuję, aparat mam cały czas na szyi. Nie miał szans, żeby gdzieś spadł, zamoczył się ani pobrudził. W grudniu po świętach zepsuł się obiektyw - nie dało się nim przybliżać ani oddalać. No to jadę do sklepu z reklamacją, coby skorzystać z darmowej gwarancji. Czas oczekiwania to 6 tygodni. OK, czekam.
Aparat otrzymałam w połowie lutego. Wszystko działało, ładnie, pięknie. Zadowolona robiłam sesje zdjęciowe, oczywiście z należytym szacunkiem do tak drogiego sprzętu. I tu zaczyna być piekielnie.
Pod koniec lutego dzień przed sesją zdjęciową, postanowiłam zrobić kilka zdjęć moim kotom. Ku mojemu zdziwieniu wyświetla się powiadomienie "Obiektyw nie został zamocowany". Odłączyłam i podłączyłam ponownie. Nadal to samo. Reset aparatu. Nadal. Przywrócenie ustawień fabrycznych. Bez zmian. Sprawdzałam na wszystkich opcjach, czy działa. Ku mojemu zdziwieniu działał tylko na trybie manualnym i to nie tak, jak powinien - obiektyw również należało ustawić na tryb manualny. No to myślę sobie, że jest coś zdrowo nie tak. Zastanowiłam się myślę - matryca poszła. Zapewne zapytacie, skąd wiem - ano stąd, że po pierwsze doświadczenie w fotografowaniu mam, a bardziej byłam pewna po tym, jak uświadomiłam sobie, że powodem poprzedniej naprawy była również matryca.
Oddałam ponownie aparat do gwarancji. Moje przypuszczenia były nieomylne - to znowu matryca. Aparat drugi raz został oddany do naprawy.
Dziś przyszedł. I nie uwierzycie! Aparat (obiektyw) został kompletnie nietknięty, cały czas ta sama awaria!
Wkurzyłam się jak nigdy i pojechałam do sklepu.
W sklepie "JakaśTamWaluta&SprzętDomowy" pewien pan, który tam pracował, zaczął robić ze mnie idiotkę poprzez zadawanie kilkunastu idiotycznych pytań. Mniej więcej rozmowa brzmiała tak:
J - Ja
P - Pan od gwarancji
P: Jest pani pewna, że nie wrzuciła go pani przez przypadek do wody?
J: Proszę pana, gdybym wrzuciła go do wody, to nawet body* by nie działał, na pewno przewody by się spaliły i byłyby widoczny ślady wilgoci.
P: Mhm, mhm, no tak, tak, a może pani go po prostu rzuciła?
J: Jest pan pewien, że nie byłoby widać uszkodzeń mechanicznych po rzuceniu?
P: No tak, wie pani, ale to niemożliwe, żeby aparat się zepsuł od razu po naprawie. Może pani po prostu go nie szanuje i nie nadaje się on dla pani?
J: W takim razie właśnie to PAN powinien mi wyjaśnić, dlaczego po naprawie obiektyw znowu ma awarię! I proszę się mnie nie obrażać, bo ja do pana mam szacunek, ale to może się zmienić.
I w tym momencie pan ze sklepu kazał mi pójść do jakiegoś jego kolegi i on to lepiej załatwi. Pan2 sprawdził wszystko w papierach, robi w moją stronę wielkie oczy i rozmowa przebiegała mniej-więcej tak:
P2: Ale wie pani, że my pani wymieniliśmy obiektyw na nowy?
J: To proszę mi wyjaśnić, dlaczego po rozpakowaniu i podłączeniu aparatu znowu wyświetla się powiadomienie, że "obiektyw nie jest podłączony"?
P2: Ja to nie wiem, może pani coś źle robi?
J: Proszę przestać robić ze mnie idiotkę, tak jak pański kolega! Nie fotografuję dwa dni, żebym nie wiedziała, jak poprawnie włożyć obiektyw!
P2: No dobrze, to my wyślemy znowu do naprawy.
J: I znowu czas oczekiwania to 6 tygodni?
P2: Tak.
J: Jaką ja mam gwarancje tym razem na to, że otrzymam sprawny obiektyw? Nie uważa pan, że to karygodne oddawać z naprawy coś, co nie zostało w żadnym stopniu naprawione?
P2: My nie mamy wpływu na to, jak oni naprawiają. Napiszę notatkę, że przyjechał już zepsuty i może go naprawią.
Oddałam aparat do naprawy ponownie. Mój obiektyw jest rzekomo wymieniony na nowy, ma nawet nowy numer seryjny, a tu psikus - nowy obiektyw chyba magicznie zaczarował się w stary, zepsuty.
Jakie następnym razem czekają mnie niespodzianki? Zobaczymy...
*body - to jest po prostu określenie na aparat, do którego podłącza się obiektyw, tłumacząc tak, żeby każdy, kto nie miał styczności, zrozumiał.
We wrześniu 2015 postanowiłam zakupić lustrzankę cyfrową firmy na "N" wraz z obiektywem. Przez trzy miesiące aparat działał wzorowo i byłam z niego bardzo zadowolona. Od razu zaznaczę, że mam bzika na punkcie dbania o sprzęt. Od razu zakupiłam torbę na aparat i obiektyw, żeby nie były w żaden sposób zabrudzone, okurzone i bezpieczne, gdy jadę np. na sesję zdjęciową. Gdy fotografuję, aparat mam cały czas na szyi. Nie miał szans, żeby gdzieś spadł, zamoczył się ani pobrudził. W grudniu po świętach zepsuł się obiektyw - nie dało się nim przybliżać ani oddalać. No to jadę do sklepu z reklamacją, coby skorzystać z darmowej gwarancji. Czas oczekiwania to 6 tygodni. OK, czekam.
Aparat otrzymałam w połowie lutego. Wszystko działało, ładnie, pięknie. Zadowolona robiłam sesje zdjęciowe, oczywiście z należytym szacunkiem do tak drogiego sprzętu. I tu zaczyna być piekielnie.
Pod koniec lutego dzień przed sesją zdjęciową, postanowiłam zrobić kilka zdjęć moim kotom. Ku mojemu zdziwieniu wyświetla się powiadomienie "Obiektyw nie został zamocowany". Odłączyłam i podłączyłam ponownie. Nadal to samo. Reset aparatu. Nadal. Przywrócenie ustawień fabrycznych. Bez zmian. Sprawdzałam na wszystkich opcjach, czy działa. Ku mojemu zdziwieniu działał tylko na trybie manualnym i to nie tak, jak powinien - obiektyw również należało ustawić na tryb manualny. No to myślę sobie, że jest coś zdrowo nie tak. Zastanowiłam się myślę - matryca poszła. Zapewne zapytacie, skąd wiem - ano stąd, że po pierwsze doświadczenie w fotografowaniu mam, a bardziej byłam pewna po tym, jak uświadomiłam sobie, że powodem poprzedniej naprawy była również matryca.
Oddałam ponownie aparat do gwarancji. Moje przypuszczenia były nieomylne - to znowu matryca. Aparat drugi raz został oddany do naprawy.
Dziś przyszedł. I nie uwierzycie! Aparat (obiektyw) został kompletnie nietknięty, cały czas ta sama awaria!
Wkurzyłam się jak nigdy i pojechałam do sklepu.
W sklepie "JakaśTamWaluta&SprzętDomowy" pewien pan, który tam pracował, zaczął robić ze mnie idiotkę poprzez zadawanie kilkunastu idiotycznych pytań. Mniej więcej rozmowa brzmiała tak:
J - Ja
P - Pan od gwarancji
P: Jest pani pewna, że nie wrzuciła go pani przez przypadek do wody?
J: Proszę pana, gdybym wrzuciła go do wody, to nawet body* by nie działał, na pewno przewody by się spaliły i byłyby widoczny ślady wilgoci.
P: Mhm, mhm, no tak, tak, a może pani go po prostu rzuciła?
J: Jest pan pewien, że nie byłoby widać uszkodzeń mechanicznych po rzuceniu?
P: No tak, wie pani, ale to niemożliwe, żeby aparat się zepsuł od razu po naprawie. Może pani po prostu go nie szanuje i nie nadaje się on dla pani?
J: W takim razie właśnie to PAN powinien mi wyjaśnić, dlaczego po naprawie obiektyw znowu ma awarię! I proszę się mnie nie obrażać, bo ja do pana mam szacunek, ale to może się zmienić.
I w tym momencie pan ze sklepu kazał mi pójść do jakiegoś jego kolegi i on to lepiej załatwi. Pan2 sprawdził wszystko w papierach, robi w moją stronę wielkie oczy i rozmowa przebiegała mniej-więcej tak:
P2: Ale wie pani, że my pani wymieniliśmy obiektyw na nowy?
J: To proszę mi wyjaśnić, dlaczego po rozpakowaniu i podłączeniu aparatu znowu wyświetla się powiadomienie, że "obiektyw nie jest podłączony"?
P2: Ja to nie wiem, może pani coś źle robi?
J: Proszę przestać robić ze mnie idiotkę, tak jak pański kolega! Nie fotografuję dwa dni, żebym nie wiedziała, jak poprawnie włożyć obiektyw!
P2: No dobrze, to my wyślemy znowu do naprawy.
J: I znowu czas oczekiwania to 6 tygodni?
P2: Tak.
J: Jaką ja mam gwarancje tym razem na to, że otrzymam sprawny obiektyw? Nie uważa pan, że to karygodne oddawać z naprawy coś, co nie zostało w żadnym stopniu naprawione?
P2: My nie mamy wpływu na to, jak oni naprawiają. Napiszę notatkę, że przyjechał już zepsuty i może go naprawią.
Oddałam aparat do naprawy ponownie. Mój obiektyw jest rzekomo wymieniony na nowy, ma nawet nowy numer seryjny, a tu psikus - nowy obiektyw chyba magicznie zaczarował się w stary, zepsuty.
Jakie następnym razem czekają mnie niespodzianki? Zobaczymy...
*body - to jest po prostu określenie na aparat, do którego podłącza się obiektyw, tłumacząc tak, żeby każdy, kto nie miał styczności, zrozumiał.
Aparat
Ocena:
132
(182)
Komentarze