Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71940

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Po przeczytaniu historii Nieniecierpliwej i komentarzy pod nią (pod historią, nie pod Nieniecierpliwą) tak mi się skojarzyło/poprzypominało...

W relacji pies - dziecko nie zawsze dziecko jest piekielne. Owszem, znam takie dzieciaki, no dobrze, przyznam się bez bicia, sama byłam dzieckiem, które na widok każdego sierściucha na smyczy leciało w jego kierunku z szerokim bananem na twarzy, okrzykiem "pieeeeesek" i rączkami wyciągniętymi do głaskania. To chyba cud, że nigdy żaden pies mnie nie ugryzł, może dlatego, że nie sprawdzałam, czy da się włożyć palec do oka i jak mocno trzymają się uszy i ogon.

Moja córeczka jest zupełnie inna pod tym względem. Lubi psy (i w ogóle zwierzęta), ale swoją sympatię wyraża co najwyżej słowami "patrz, mamusiu, jaki ładny piesek" (każdy dla niej jest ładny) i obserwowaniem go, póki jest w zasięgu wzroku. Czasem się zdarza, że piesek zachwyci ją tak bardzo, że chce go pogłaskać, wtedy podchodzimy i pytamy właściciela o zgodę, najczęściej nie ma żadnego problemu, piesek jest chwilkę głaskany, po czym rozstajemy się w obopólnym zadowoleniu.

No ale to są pozytywy, a miały być piekielności. Otóż denerwują mnie niebotycznie "pańcie" i ich "szczekusie". Co to "pańcia" nie będę wyjaśniać, każdy wie, natomiast "szczekusiem" jest dla mnie mały (lub średni) pies, obowiązkowo luzem (smyczy albo w ogóle nie ma, albo stanowi element dekoracyjny w ręku "pańci"), nie słuchający poleceń i ZAWSZE rozszczekany - druga moja nazwa robocza na to stworzonko to "dziamgotek".

Szczekusie dzielą się najogólniej na szczekusie towarzyskie i szczekusie agresywne. Te towarzyskie są tylko denerwujące, tak samo jak wyjaśnienia ich właścicielek "on chce się tylko pobawić!". Aha. Ale moje dziecko nie chce - przyzwyczajona raczej do kotów i kociej rezerwy i wyniosłości, w zetknięciu z rozszalałą żywiołowością nie słuchającego nikogo szczekusia czuje się bardzo niepewnie i absolutnie nie podoba jej się zabawa polegająca na szczekaniu, podbieganiu do niej z różnych stron, opieraniu się o nią przednimi łapami itp. Komuś może się wydawać, że to nic takiego, ale dlaczego, do jasnej cholery, ja mam zrozumieć, że szczekuś CHCE się pobawić, a pańcia nie może zrozumieć, że moje dziecko NIE CHCE?

Szczekusie agresywne są przeze mnie już bardzo stanowczo przeganiane, mnie to może co najwyżej po łydkach "poszczypać", ale kilkuletniemu dziecku może zrobić krzywdę. Tłumaczenie pańci na stanowcze żądanie, żeby wzięła agresora na smycz: "niech pani nie przesadza, co taki mały piesek może zrobić?". No właśnie, droga pani, chodzi o to, że ja nie chcę się dowiedzieć doświadczalnie, co taki mały piesek może zrobić, a wyobrazić sobie jestem w stanie dość dużo. Drugim argumentem, jaki wtedy pada, jest typowa próba odwrócenia uwagi - "o, tam takie wielkie bydlę idzie, a ta mi się tutaj mojego Pikusia czepia!". Tylko że "wielkie bydlę" jest po pierwsze na smyczy, po drugie idzie przy nodze pana/pani jak przymurowany i pewnie nawet stado kotów przed nosem by go nie sprowokowało, a po trzecie to nie to "wielkie bydlę" właśnie szczeka na moje dziecko i próbuje je ugryźć.

Najlepsze w tym jest to, że szczekusie zawsze, ale to zawsze mają głęboko pod ogonem polecenia od swojej pańci, więc jeśli nawet ona przekonana/obrażona/zastraszona (np. groźbą wezwania Straży Miejskiej) usiłuje szczekusia zabrać, to dopiero wtedy zaczyna się kolejny cyrk pt. "Pikuś, chodź tu do mnie". I wtedy to oczywiście moja wina, że on jej nie słucha, bo to ja swoim "czepianiem się" zestresowałam biednego pieska...

Wiosna nadchodzi, więc pewnie już niedługo wszystkie te opisane atrakcje znowu mnie czekają. No nic, ze szczekusiami sobie poradzę, ale jakbyś ktoś znał dobry sposób na te pańcie, to chętnie posłucham.

właściciele_psów

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 237 (285)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…