Tak mi się przypomniało, bez związku z czymkolwiek.
Sytuacja w pewnym urzędzie - sprawa, z którą przyszłam, wymagała wypełnienia miliona papierków z absurdalnymi rubryczkami, prawie że typu: nazwisko panieńskie prababki ze strony ojca oraz uwzględnienia co najmniej 3/4 mojego życiorysu. Dużo rubryczek wymagało wpisania w nie tych samych informacji, co np. stronę wcześniej, no ogólnie typowy urzędniczy świstek służący tylko i wyłącznie "zmaltretowaniu" petenta.
Siedzę, wypełniam, trybiki w mózgu pracują mi na najwyższych obrotach, w pewnym momencie chyba się przegrzały, bo za cholerę nie rozumiem, co ja mam wpisać w następną rubryczkę, tak to głupio sformułowane było. Co prawda nauczona doświadczeniem wiem, że urzędnik nie jest od tego, żeby petentowi pomagać, ale w akcie desperacji pytam błagalnie:
- Przepraszam pana bardzo, bo ja nie rozumiem, co tutaj trzeba wpisać???
Pan urzędnik podniósł wzrok nad jakiś swoich bardzo ważnych dokumentów, zerknął na ten fragment papierka, z którym miałam problem, po czym z doskonałą obojętnością w głosie odpowiedział:
- A, tutaj... Niech pani wpisze, co pani chce, tego i tak nikt nie czyta.
Tak, wiem - gdyby mi ktoś coś takiego opowiedział, też bym uznała że to dowcip.
Sytuacja w pewnym urzędzie - sprawa, z którą przyszłam, wymagała wypełnienia miliona papierków z absurdalnymi rubryczkami, prawie że typu: nazwisko panieńskie prababki ze strony ojca oraz uwzględnienia co najmniej 3/4 mojego życiorysu. Dużo rubryczek wymagało wpisania w nie tych samych informacji, co np. stronę wcześniej, no ogólnie typowy urzędniczy świstek służący tylko i wyłącznie "zmaltretowaniu" petenta.
Siedzę, wypełniam, trybiki w mózgu pracują mi na najwyższych obrotach, w pewnym momencie chyba się przegrzały, bo za cholerę nie rozumiem, co ja mam wpisać w następną rubryczkę, tak to głupio sformułowane było. Co prawda nauczona doświadczeniem wiem, że urzędnik nie jest od tego, żeby petentowi pomagać, ale w akcie desperacji pytam błagalnie:
- Przepraszam pana bardzo, bo ja nie rozumiem, co tutaj trzeba wpisać???
Pan urzędnik podniósł wzrok nad jakiś swoich bardzo ważnych dokumentów, zerknął na ten fragment papierka, z którym miałam problem, po czym z doskonałą obojętnością w głosie odpowiedział:
- A, tutaj... Niech pani wpisze, co pani chce, tego i tak nikt nie czyta.
Tak, wiem - gdyby mi ktoś coś takiego opowiedział, też bym uznała że to dowcip.
urząd
Ocena:
366
(372)
Komentarze