Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71974

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o poszukiwaniu pracy.

Tak się złożyło, że byłem zmuszony rzucić dotychczasowe zajęcie i poszukać pracy w Krakowie. Przeprowadziłem się w lipcu zeszłego roku i z okazji posiadania dużego zasobu czasu wolnego, siedziałem w nowym mieszkaniu i przeglądałem oferty na popularnych portalach.

Ktoś mógłby pomyśleć, że takie duże miasto = wiele możliwości i nie wiadomo jakie oferty. No cóż...
Prawie 90% ofert to call center lub... zupełnie coś innego w ogłoszeniu niż w praktyce.
Odpowiadałem na różne oferty. Niestraszne mi były prace fizyczne, nie bałem się również pracy umysłowej w zupełnie innej dziedzinie. Z reguły raczej szybko się uczę i nie boję nowych wyzwań. Oto kilka ofert:

#1
Chyba większość kojarzy tę firmę. Nie podam nazwy, bo zwyczajnie już jej nie pamiętam. Generalnie firma działa tak, że wrzuca różne ogłoszenia, oczywiście zupełnie niezwiązane z jej działalnością. Z tego co wiem, kilku moich znajomych się na nich nadziało.

Zadzwoniła do mnie bardzo miła pani, czy dalej poszukuję pracy, gdyż są zainteresowani moją kandydaturą. Nazwę firmy podała tak szybko, że nie zdążyłem jej zrozumieć i zaczęła opowiadać. Że szukają nowych ludzi, młodych, zdolnych. Stanowiska różne, ale akurat w moim przypadku już rozważają stanowisko kierownicze. Zapraszają na rozmowę, wszystko pięknie, ładnie, ale...
Generalnie to ciężko ich znaleźć, umówmy się pod Centrum Biurowym Lubicz, a ja wtedy do pani zadzwonię i wytłumaczy mi ona jak mam się do nich dostać. OK, nie ma problemu, budynek kojarzyłem. Szczerze mówiąc, z rozmowy wynikało jakby ich siedziba była w tym budynku, a pani ta wskaże mi, które biuro należy do nich. Będąc na miejscu zadzwoniłem i okazało się, że są naprzeciwko. W takim zielonym budynku, mam podejść pod drzwi i wcisnąć na domofonie przycisk obok nazwy "MARKETING". Wydawało mi się to trochę dziwne, ale OK. Swoją drogą budynek był łatwy do znalezienia i już wtedy zaczęło mi coś nie pasować. Ale pójdę, do odważnych świat należy.

Na drzwiach zero logo firmy, nic. Na piętrze, na którym było biuro również nic. Mało tego, wchodząc do środka widzę pełną poczekalnię ludzi, a miła pani zza biurka (ta sama, z którą rozmawiałem przez telefon) daje mi do wypełnienia formularz. Podstawowe dane itp. Zacząłem wypełniać, jednocześnie rozglądając się wokół. Na ścianie dumna wielka mapa świata z zaznaczonymi siedzibami firmy, tylko jakiej? No właśnie, zero logo, nic, nigdzie, oprócz formularza. Znajdowała się na nim jakaś nazwa. Z ciekawości wpisałem ją w Google i co? Okazało się, że jest to zwykła akwizycja i naciąganie ludzi. Rekruterzy opowiadają o wspaniałej ścieżce kariery, szybkim awansie, dużej kasie i że z 20 osób, które są na dziś umówione rekrutację przejdzie tylko 5. Faktycznie jednak przechodzą wszyscy, tylko umawiani są na różne godziny zbiórek, a następnie wywożeni na jakieś osiedle w Krakowie, chodzą po domach i wciskają ludziom umowy.

Schemat powtórzył się na rozmowie. Również miły pan opowiadał dokładnie to, co przeczytałem w internecie. Na moje pytanie co dokładnie będę w nowej pracy robił, pan mnie zbył. Oni zajmują się outsorcingiem, świadczą usługi dla blablabla (tutaj nazwy znanych firm) itd. Patrzę na gościa i mówię, że wiem co to jest, pytam co dokładnie będę robił. Konkretnej odpowiedzi się nie doczekałem. Znów ta sama formułka. Cóż, gdyby zadał sobie chociaż tyle trudu, żeby przeczytać moje CV, to wiedziałby, że z zawodu jestem logistykiem, więc o outsorcingu też co nieco było. :)

Kończąc rozmowę dowiedziałem się, że ok. godziny 17 będą dzwonić do 5 (a jakże!) najlepszych kandydatów i być może do zobaczenia jutro.
Wychodząc, wiedziałem już, że to praca nie dla mnie. Nie zdziwił mnie telefon o 17:01. Cóż, nie odebrałem nawet, akurat jechałem autobusem, więc komfort rozmowy i tak byłby średni. Więcej nie zadzwonili.
Znajomy był u nich na dniu próbnym. Z tego co opowiadał wszyscy zwinęli się jak szkolący ich człowiek wszedł do jakiegoś mieszkania wcisnąć umowę. :)

#2
Praca w punkcie z akcesoriami GSM w pewnym centrum handlowym.
Byłoby OK, gdyby nie warunki zatrudnienia.

W skrócie:
2 okresy próbne. Pierwszy przez około tydzień. Praca po kilka godzin z innym pracownikiem, przyuczenie itd. Drugi ok. 4-6 tygodni. Po 12h już samemu na punkcie.
W przypadku obu okresów stawka godzinowa wychodziła - uwaga! - 5 zł/h. Problem polegał na tym, że gdybym chciał zrezygnować, to owszem, nie ma problemu. Tylko że wtedy wypłacą mi połowę z tego, czyli 2,50 zł/h.
Po okresie próbnym umowa o pracę na niepełny etat, po 3 miesiącach aneks na pełny i 100 zł netto za dzień.
Z opinii, które przeczytałem w internecie szukają kogoś co około miesiąc, a nowi pracownicy głównie robią porządki i są mieszani z błotem, aż sami rezygnują. Świetny pomysł na zarobek, pracownik za 2,50 zł. ;)
Nie przyjąłem oferty, chociaż mam znajomego, który zaczął tam później pracować i pracuje do tej pory. Ale jak czasem zdarzy mi się być w tym miejscu, to jednak często widzę nowe twarze.

#3
Dzwoni pani z agencji, żebym gnał prędko na drugi koniec miasta, ona ma super ofertę, więcej opowie mi na miejscu. Zatem uzbrojony już w kartę miejską na wszystkie linie wybrałem się w dość długą drogę. Na miejscu okazuje się, że praca w markecie na C lub A, przy czym w tym pierwszym na rękę wychodzi nieco ponad 5 zł, a w drugim około 6 zł. Plusy to elastyczny grafik, zawsze można wziąć dodatkowe godziny na innych sklepach itd. No OK, ale za taką kasę to ja się nie utrzymam. Powiedziałem to wprost, pani rozumie, ale jak coś to zaprasza kiedykolwiek, bo cały czas szukają tam ludzi.
W sumie nic dziwnego. :)

Kończąc, chciałbym zaznaczyć, że pewnie kwiatków będzie więcej, gdyż znów jestem na etapie szukania pracy. Z tym że teraz wybrzydzam nieco bardziej niż wtedy, bo pracę jednak mam. Ale czemu nie szukać lepszej oferty? Zawsze to lepiej mieć coś więcej niż wychodzić raczej na zero. :)

poszukiwanie_pracy

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 138 (150)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…