Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72141

przez ~unicorntears ·
| Do ulubionych
Mam psa. Dość niewielkich rozmiarów, co jest samo w sobie dużym plusem, bo mieszkam w centrum miasta, a i w razie czego nie trzeba się z psem mocować.

Tak się stało, że ów pies reaguje wyciem na inne psy. Są dni, kiedy wystarczy jedynie rzucić "przestań" i jest spokój, ale są też i takie, gdy po paru minutach ciągłego wycia, irytacja sięga zenitu i wycofuję się na tyle daleko, by innego czworonożnego nie zobaczył.

Chodzę z wyjcem na smyczy. Zawsze. Kiedy jesteśmy w nowym miejscu, zawsze zachowuję się tak samo - tak długo siedzę z psiurem na lince, dopóki nie ogarnie gdzie są granice terenu, po którym może chodzić. Logiczne - w miastach i wszędzie gdzie są drogi, inni ludzie bądź zwierzęta pies zostaje przy mnie. Szanuję prywatność innych i wiem, że nie wszyscy sobie życzą, by jakiś obcy pies podlatywał im pod nogi. Piekielna jednak jest rodzinka. A może to jednak ja... Sama nie wiem, oceńcie.

Zdarzyło się parę razy, że na spacer wyszedł ktoś z rodziny. Ogólnie staram się ich w to nie ingerować, bo pies jest mój i to mój obowiązek, a nie ich.
Okazało się parę razy, że w centrum miasta psa ze smyczy spuszczono. Niestety pies widząc innego czworonoga (a nie daj boże reklamówkę! to to podstępne stworzenia są!) przełączał się na tryb "zacznę wrzeszczeć i podbiegnę". Nieważne czy przed sobą miał ruchliwą ulicę, autostradę, tłum ludzi czy stado jednorożców. Więc biegł. Tak na oślep. Potem rodzinka wielce zdziwiona, że inny właściciel ich opierdzielił, żeby pilnowali psa albo kierowca zatrąbił, gdy psiur stanął na środku drogi. Pff, dziwni jacyś, prawda?
Zdarzyło się parę razy, że kończyło się na kłótniach z rodzinką. Bo psa im puszczać luzem nie wolno. Głupie to to i niepojętne. Pracuję nad nią. Okej, okej, wszystko rozumieją.
Tak doskonale to rozumieją, że:

1. Pies został ugryziony 3 lata temu przez znacznie większą od siebie sukę. Do teraz ma ogromny uraz do psów większych rozmiarów. Oczywiście rodzinka zdziwiona. To co oni? Agresywnego psa na smyczy nie trzymali? Trzymali, właściwie to naprawdę mocno i naprawdę starali się odgonić mojego psiura. Udało mi się ją zwinąć, po tym jak została dziabnięta w kark i uciekła. A czemu do tego doszło? Babcia spuściła ją ze smyczy, tłumacząc to "niech sobie polata". Jak chciałam jej wyrwać smycz (cóż, prośby nie wystarczały), to się na mnie obraziła ;)

2. Została potrącona przez auto. Na szczęście lekko, bo prędkość była niewielka, a i w porę zahamować zdążyło. Oczywiście w panice uciekła. A dlaczego w ogóle znalazła się na drodze? Postój mieliśmy akurat w podróży, miałam słuchawki na uszach i praktycznie spałam, więc tego nie zakodowałam. Oczywiście nikt mnie nie tyrpnął, nie szarpnął mną, nie oblał wodą, że otwierają bagażnik w którym jednym z chwilowych lokatorów był także mój pies. Kto musiał ją gonić? Zgadniecie?

3. Została kopnięta parę razy przez starszego pana, bo do niego podleciała z ujadaniem. Nie przepada za facetami ubranymi w ciemne płaszcze, kaptury, z teczkami i laskami (tymi drewnianymi!) gwoli wyjaśnienia. Babcia oburzona przyszła do mnie, że co to ją ten stary dziad będzie pouczał i pewnie psów nie lubi! A to gbur!

Wychodzę z nią najczęściej jak mogę, ale zdarza się, że nie jestem w stanie. Rodzina nie widzi problemu. Nadal potrafi się zdarzyć sytuacja, że psa w centrum miasta puszczają. Niestety rozmowy nie pomagają. Może mi ktoś coś poradzić? Jak mogę im przemówić do rozumu, zanim naprawdę doprowadzą do tragedii?

pies w centrum

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 131 (183)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…