Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72212

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie długie - ale muszę to opisać: Blablacar - czemu nie warto iść pasażerom (prawie) nigdy na rękę.

Jestem kierowcą, który prawie zawsze dodaje swoje wyjazdy na blablacar od kilku lat - po co? Żeby zarobić? Pff... Ci, co mnie dobrze znają, wiedzą, że 25 zł od osoby nie robi mi różnicy, a przy sposobie mojej jazdy i tak nie zwróci mi kosztów podróży. Robię to, ponieważ im więcej ludzi jest w moim aucie, tym mniej aut na drodze = mniejsze korki, a jak wiadomo: nikt korków nie lubi, a ekolodzy pewno też są szczęśliwi z innych powodów.

Dodatkowo dla osób, które nie korzystają z blablacara: jest tam pewien system ocen, w skrócie od 1-5, myślałem, że to działa podobnie jak system ocen na allegro - nic nie zawiodło? Wystawiasz najwyższą cenę, coś jest nie tak, wystawiasz niższą ocenę. Lubię to. Lubię po podróży poznać "feedback". Czy było dobrze? Czy może jednak muszę się podszkolić z technik jazdy? A może coś innego było nie tak...

Tyle słowem wstępu, akcja właściwa:
Wracałem dzisiaj z Wrocławia w świetnym humorze, po spędzeniu poprzedniego wieczoru w doborowym towarzystwie.
Wystawiłem standardowo ogłoszenie na blablacar.
Pewna pani Edyta zarezerwowała sobie miejsce. Blablacar w takim wypadku wysyła SMS-a, który niestety mnie obudził. Już wtedy wiedziałem, że coś będzie nie tak (kto wstaje tak wcześnie w niedzielę?!). Dziewczyna potem zadzwoniła do mnie i spytała dokąd dojeżdżam (po co pisać ogłoszenie, skoro nikt i tak tego nie czyta, tylko od razu klika "rezerwuj"?), odpowiadam: dojeżdżam do miasta X, ale miejsce ustawiłem na McDonald's na Retkini, bo to takie fajne miejsce, niedaleko do centrum, dobrze skomunikowane i co najważniejsze: blisko mam do domu, prawie "po drodze", zawsze ustawiam to miejsce i jeszcze nikt nie marudził.

Dziewczyna nie była zadowolona, ona by wolała do centrum, ja niestety tam nie jadę i tłumaczę powyższe powody. No okej, dama pojedzie, w głośniku słychać mocne niezadowolenie.

Godzina 18:30, wyjeżdżamy z Wrocławia. Dziewczyna 2 minuty po ruszeniu znów pyta, czy na pewno jadę na Retkinię, a nie do centrum. No tak. Na pewno. I tłumaczę powody, przez które nie odwożę ludzi do domu: jak zaczynałem z blablacarem, to miałem bardzo miękkie serce, jak ktoś ładnie poprosił o podwiezienie do domu, to już, stracę te kilka minut, ale podrzucę. Ale szybko wtedy zauważyłem, że to kradnie mi zdecydowanie za dużo czasu. Zamiast dojechać do domu o 20, dojeżdżałem na przykład o 21:30 po odwiezieniu trzech osób, każda w innym końcu miasta, więc wpadłem na kolejny pomysł: do opisu ogłoszenia dodawałem informację, że jeśli komuś nie odpowiada miejsce dojazdu, to mogę podrzucić pod drzwi za dodatkowe 10 zł. Wielu moim pasażerom się to spodobało, niektórym nie.

Z tego pomysłu po jakimś czasie również zrezygnowałem, ponieważ stwierdziłem, że dodatek w postaci 30 zł od trzech osób nie jest wart dojeżdżania czasem do domu o 2 w nocy.

Brzmi logicznie, prawda? Pozostałe dwie dziewczyny siedzące z tyłu się z tym zgodziły, ona nic nie odpowiedziała, po twarzy tylko wywnioskowałem, że odpowiedź nie była dla niej satysfakcjonująca.
W połowie drogi widzę kątem oka, jak dziewczyna robi klasycznego "fejspalma" po odczytaniu czegoś na telefonie.

Pierwsza myśl: "No nie, zapomniała o czymś! Jeszcze powie, żebyśmy zawracali". Dzwoni do kogoś, rozmowa w skrócie wyglądała "jak to zapomniałam kurtki?!" - myślę, no... Pięknie. Ale nie proponuję jej jeszcze odwiezienia do domu, czekam na rozwój akcji. Dama dzwoni do kogoś, brzmiało jakby to był jej współlokator, pyta, czy może podrzucić jej kurtkę na Retkinię, bo ona zapomniała jej z Wrocławia. No nie da rady, zanim on tam dojedzie tramwajami, to ona już zamarznie na śmierć przy tej temperaturze 13 stopni Celsjusza, będąc ubrana tylko w koszulkę i marynarkę! Okej, kończy rozmowę, ja już mam plan w głowie wymyślony.

Pytam:
- Gdzie dokładnie mieszkasz?
- Róg Kopcińskiego i Narutowicza.

Myślę sobie: centrum, fakt.
Mówię do wszystkich pasażerów: drogie panie, proponuję zmianę planów, czy wszystkim odpowiada dojazd na Kopcińskiego/Narutowicza?

Wszystkim mniej więcej pasowało, raczej wszystko jedno, bo i tu tramwaje, i tam, jakoś dojadą do domu.
Ona mówi "ale nie, nie trzeba".
Ja jako gentlemen stwierdziłem w myślach, że co z tego, że kobieta nie przypadła mi do gustu od samego początku, podwiozę, coby nie zachorowała i nie wydała dziesiątek złotych na leki.
Mówię "daj spokój, pochorujesz się".
Zgadza się, no to jedziemy.

Kosztowało mnie to mocną zmianę trasy: pół godziny w plecy (naprawdę, 30 minut). Dziewczyna odwieziona pod bramę kamienicy, w której mieszka.

Można powiedzieć, że taki prawie happy end? Okej, no to teraz zwieńczenie historii wisienką na torcie:
dostaję maila, sprawdzam, blablacar: ktoś mi wystawił ocenę, zaciekawiony sprawdzam od kogo: od pani Edyty. To musi być bardzo dobra ocena, skoro wystawiła ją 30 minut po dojeździe do domu, to się nigdy nie zdarza, zazwyczaj zajmuje to pasażerom parę dni - pewno chciała pochwalić mnie za to, że ją odwiozłem do domu, mega!
Sprawdzam ocenę, ups, myliłem się. Ocena: 3/5, treść:
"Podróż przebiegła sprawnie i szybko, jednak dość odległe i kłopotliwe miejsce zbiórki".
.
.
.
.
.
Że co? Jeszcze raz? Słucham? "Wybrałam kierowcę, który rusza z ulicy x w mieście y, jadącego do miasta y na ulicę z, gość był miły i podwiózł mnie pod drzwi, to mu wystawiłam ocenę 3/5, dlatego, że miejsce, z którego wyjeżdżał mi nie odpowiadało"... WTF. Ciekawy sposób myślenia. Lekcja: jak nie odpowiada miejsce, to wybierz innego kierowcę. Straszny ze mnie drań - PKP podjeżdża jej pod same drzwi mieszkania!

Mam 37 opinii na blablacarze. 29 z nich to piąteczki. 7 z nich to czwórki. 1 to nasza dzisiejsza trójeczka.
Ciekawostka: każda osoba, która wystawiła mi ocenę niższą niż 5, to był przypadek, dla którego byłem bardziej miły: podwiezienie pod dom, odebranie z innego miejsca (niekoniecznie po drodze), miałem nawet przypadek, kiedy jedną miłą panią odbierałem z całkowicie drugiej strony miasta, bo jej się pomyliły miejsca spotkania.

Wniosek: nigdy nie pomagać pasażerom. Okej, wiem, są przypadki ludzi, którym pomogłem i skończyło się to happy endem (w sensie ocena: 5 ;-)), ale niestety - dużo mniej jest takich przypadków...

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 382 (400)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…