Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#72226

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Początki XXI wieku.

W tych czasach, mój ojciec (wraz ze swoim wspólnikiem) posiadał niewielką firmę, która siedzibę miała w naszym drugim domu (nazywanie tej posesji zwykłą działką, ze względu na jej wielkość i postawiony pod koniec XIX wieku dość duży dom uwłaczałoby temu miejscu, dlatego w ten sposób będę je tytułował). Firma działała prosto - mój ojciec i jego wspólnik dzierżawili sąsiadującą z posesją żwirownię i z tej żwirowni różnorakie ciężarówki wywoziły za odpowiednią opłatą żwir w znanych sobie celach. Cały biznes odbywał się legalnie i mocy pozwoleń od wszystkich możliwych urzędów.

Nadmienić trzeba jeszcze, że mój ojciec to osoba z wykształceniem wyższym, a jego wspólnik to bardziej prosty chłop ze wsi. Nie mówię tego, by mu ubliżyć, nie uważam go też za jakiegoś gorszego, gdyż zawsze było można na nim polegać. Ale faktem jest, że bywa on dość ostry, co jest dla tej historii istotne.

Pewnego dnia, do mojego ojca odezwał się jego stary kolega, jeszcze z czasów szkoły średniej, prosząc go o przysługę. Mianowicie, jego (już wtedy ponad 20-letniemu) synowi nie wiedzie się, i do tego nie może zbytnio znaleźć pracy, etc. Pyta więc, czy ojciec mógłby go zatrudnić. Tata zawsze znajomym pomagał, ale rzecz jasna od razu uprzedził, że Michał (imię zmienione) będzie musiał zreformować tryb życia i przygotować się na ciężką harówę od 5 do 17 (z przerwami na posiłek) oraz konieczność obsługiwania maszyn, takich jak ładowarka czy koparka. Kolega na to jak na lato, synuś da radę - no to do zobaczenia za dwa dni na miejscu.

Mojego ojca wtedy na miejscu nie było, był za to jego wspólnik. Michał do pracy się stawił, wspólnik wszystko mu pokazał, od następnego dnia miał zacząć.

Rano, nie dość że Michał zaspał i się spóźnił, to był kompletnie nieprzytomny. Nie ogarniał kompletnie nic, (mimo początkowych spokojnych tłumaczeń, co i jak) obijał się i usłyszał wyrażone w niewybredny sposób zdanie wspólnika mojego taty na temat całej sytuacji (oczywiście bez inwektyw w jego stronę, ale i tak cytowanie tej wypowiedzi nie miałoby żadnego sensu, gdyż "wypikać" trzeba by było niemal wszystko). Skończyło się na tym, że gdy minęło nie całe pół dnia pierwszego dnia Michała w pracy, na stanowisku zastąpił go wyżej wymieniony wspólnik, a sam Michał ukręcił się do domu :)

Kiedy wieczorem wspólnik zajechał do domu, ujrzał zamknięte drzwi na cztery spusty, a jedyne co usłyszał to głuchą ciszę. Próbował nawet wywoływać niedoszłego pracownika i go szukał, ale jak się można domyślać bez owocnie. Po kilku minutach wyciągnął telefon, by zadzwonić do mojego ojca, jednak ten ubiegł go w tej czynności o parę sekund.

Tak, zgadliście - Michał odjechał pierwszym pociągiem, na który trafił :)

wieś Polska

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (27)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…