Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#72280

przez ~infideelis ·
| było | Do ulubionych
Witam. Po kilku latach czytania postanowiłam w końcu dodać coś od siebie, a więc to moja pierwsza historia.
Otóż jako 17-latka chcąca nieco wspomóc rodzinny budżet, w lipcu ubiegłego roku postanowiłam znaleźć stałą pracę. Ważne dla historii jest to, że uczę się zaocznie (tryb weekendowy). A gdzie najprędzej przyjmą młodziutką dziewczynę która dopiero rozwija się zawodowo, z perspektywą dłuższego zatrudnienia? Padło na gastronomię.
Mieszkam w niewielkim mieście, choć dobrze znanym większości turystom. W pizzerii w centrum miasta zauważyłam na szybie ogłoszenie "przyjmę panią do pracy". CV zaniosłam osobiście, właścicielka lokalu powiedziała, że za 2 godziny wchodzę na dzień próbny, i zobaczymy jak sobie poradzę. Lekki szok, że tak szybko ale jaka radość! Stawiłam się na umówioną godzinę. Popracowałam do wieczora, szefowa "ochy" i "achy", zadowolona. Mam tę pracę! Bez umowy, stawka 5 zł/h, ale mam pracę!
Szydło z worka wyszło później. Na lokalu byłyśmy we dwie dziewczyny i czasem szefowa. Okazało się, że kelnerka to również kucharka (mieliśmy w ofercie dość bogate menu), sprzątaczka, dostawca pizzy/obiadu na drugi koniec miasta pieszo. Do moich obowiązków dochodziło również rozładowywanie towarów, robienie zakupów dla szefowej. Ale dobra, w końcu mi za to płaci. Napiwki nie były wielkie, były rozdzielane między pracownicami i szefową. Tu muszę się przyznać - nie byłam uczciwa. Bo żadna z nas tak na prawdę nie była.
W lokalu syf był niesamowity - blaty klejące się od tłuszczu, w lodówce pleśń, palenie papierosów na kuchni. No więc co, trzeba ogarnąć. I tak ogarniałam ja, przez pół roku za zawrotną stawkę 5 zł/h. Prośba o podwyżkę? "Musimy i tak przyoszczędzić". Nie powiem, zdenerwowałam się. Druga dziewczyna miała 9 zł/h za siedzenie i czytanie horoskopów, podczas gdy ja musiałam obsłużyć gości, zrobić latte, usmażyć kotlety i umyć kible. Zwracanie uwagi, zgłoszenie sprawy do szefowej nie przyniosło rezultatów. Często leciało się myć toalety i "osrane drzwi" jak to pieszczotliwa szefowa nazywała - a zaraz podawać klientowi pierogi, bo "nie myj rąk, trzeba podać teraz". Zero jakichkolwiek rękawiczek, 2 ścierki na cały lokal. O płyn do naczyń nie mogłam się doprosić.
W kuchni śmierdziało starym olejem, na którym były przyrządzane frytki. W ciągu pół roku mojej pracy olej został wymieniony RAZ. Ktoś nie dopił piwa? Nie wylewaj, zleje się. Co z tego, że klient popijał piwko na ogródku i naleciało do szklanki listków-listeczków? Zanurz paluchy, powyjmuj paprochy. Zlej piwo i podaj następnemu gościowi.
Pewien ciepły wieczór, coś koło 22, kąpię się. Mama alarmuje, że ktoś mi się dobija na telefon. Migiem ubrałam się, patrzę - szefowa. Oddzwaniam. Mam przyjść, bo druga pracownica już wyszła do domu a jej klienci poprzychodzili. Mam mokrą głowę, dzień wolny - ale dobra, poleciałam. Wróciłam do domu przed godziną 2. Liczyłam choćby na podziękowanie od szefowej, ale skąd...
W końcu odeszłam. Powiedziałam szefowej wprost, dostałam lepiej płatną pracę. Żadna z nas nie płakała.

gastronomia

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (39)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…