Jestem dumną posiadaczķą psiny. Nie sprawia ona większych problemów - nie wyje i nie szczeka pozostawiona sama sobie w domu, jest grzeczna...
Jednak jest jedno wielkie ALE, które spędza mi sen z powiek.
Mój futrzak nie znosi kąpieli. Nie znosi, to za mało powiedziane.
Wanna i łazienka są symbolem zła, okropności i krzywdy wszelakiej dla psiuńci.
Niesiona do wanny dyszy, rozstawia szeroko tylne i przednie łapy i broni się jak może.
Ot, taki gatunek psa. Przyzwyczaiłam się, że mimo oswajania z wanną od maleńkości, kąpiel kończy się psim jojczeniem i skakaniem w wannie niczym czekoladowa żaba w grze z cyklu o HP.
Kąpałam dzisiaj psicę, bo śmierdziała niemożliwie. Oczywiście, szorowanie spotkało się z głośnym protestem i kicaniem po wannie. Uprzejme prośby typu "siadaj cholero!" kończyły się niczym.
Nagle ktoś energicznie zapukał do drzwi wejściowych. Z racji tego, że ojciec pałętał się po korytarzu, otworzył.
Okazało się, że sąsiad (opisany w historii o mojej chorej tchawicy) usłyszawszy psie "krzyki" przybiegł na górę, oskarżając nas o znęcanie się nad psem. Pokrzykiwał, że zgłosi sprawę do TOZ-u i nie wierzył w tłumaczenia, że pies boi się mycia.
Nawet jeżeli odwiedzi nas ktoś z TOZ-u, to odejdzie z kwitkiem. Pies jest zadbany, ma wyro niczym królowa angielska, full miski jedzenia i picia - a to, że drze się przy myciu, nie jest oznaką znęcania się.
Jednak jest jedno wielkie ALE, które spędza mi sen z powiek.
Mój futrzak nie znosi kąpieli. Nie znosi, to za mało powiedziane.
Wanna i łazienka są symbolem zła, okropności i krzywdy wszelakiej dla psiuńci.
Niesiona do wanny dyszy, rozstawia szeroko tylne i przednie łapy i broni się jak może.
Ot, taki gatunek psa. Przyzwyczaiłam się, że mimo oswajania z wanną od maleńkości, kąpiel kończy się psim jojczeniem i skakaniem w wannie niczym czekoladowa żaba w grze z cyklu o HP.
Kąpałam dzisiaj psicę, bo śmierdziała niemożliwie. Oczywiście, szorowanie spotkało się z głośnym protestem i kicaniem po wannie. Uprzejme prośby typu "siadaj cholero!" kończyły się niczym.
Nagle ktoś energicznie zapukał do drzwi wejściowych. Z racji tego, że ojciec pałętał się po korytarzu, otworzył.
Okazało się, że sąsiad (opisany w historii o mojej chorej tchawicy) usłyszawszy psie "krzyki" przybiegł na górę, oskarżając nas o znęcanie się nad psem. Pokrzykiwał, że zgłosi sprawę do TOZ-u i nie wierzył w tłumaczenia, że pies boi się mycia.
Nawet jeżeli odwiedzi nas ktoś z TOZ-u, to odejdzie z kwitkiem. Pies jest zadbany, ma wyro niczym królowa angielska, full miski jedzenia i picia - a to, że drze się przy myciu, nie jest oznaką znęcania się.
Ocena:
183
(255)
Komentarze