Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72357

przez (PW) ·
| Do ulubionych
NFZ, to chyba powinno tłumaczyć wszystko... Białej gorączki dostaję na myśl, że głównym tematem jest 500+ i zakaz aborcji, a nikt nie pomyśli o jakiejkolwiek poprawie opieki lekarskiej w Polsce. Ale do rzeczy, może ktoś z Was coś podpowie na piekielność NFZ.

Na początku zaznaczę, że dziadek jest honorowym dawcą krwi, ale w tym kraju to zbyt wiele nie daje... W tym przypadku dało tylko zniżki u prywatnych lekarzy. Dłuższy czas temu przeszedł również groźną chorobę płuc i udar niedokrwienny mózgu, po którym zaczął kuleć na lewą stronę i poruszać się z laską.
Było to jakoś na początku marca tego roku - dziadek się przyznał, że nie ma apetytu i nic nie je (mieszka sam, był w pełni samodzielny). Tu zaczyna się maraton, mama z dziadkiem prywatnie do lekarza specjalisty, tam skierowanie na usg (termin za 6 miesięcy), więc tego samego dnia robią prywatnie. Wychodzi tętniak aorty brzusznej i guz na wątrobie. Lekarz daje skierowanie do szpitala. Tam badają i cudują, robią tomografię płuc i wychodzi kolejny guz. Tu lekarz okazał się być super, załatwił nam przyjęcie do innego szpitala na oddział płucny za 3 dni. Inaczej nie wiem, czy byśmy się doczekali. Tam powtórka wszystkich badań i kolejne badania, okazuje się, że ogniska nowotworowe są już w głowie, obu płucach, wątrobie, krzyżu, biodrze. Plus taki, że jeszcze wtedy nic nie bolało. Jak zaczęła boleć noga, to ciężko się było doprosić o leki, w końcu z wielkim wyrzutem dali. Piekielności w szpitalu było więcej, ale wisienką na torcie okazało się być wypisanie pacjenta wymagającego już pomocy w funkcjonowaniu (dziadek powoli opadał z sił, poza tym biodro mimo leków zaczęło znowu boleć) bez powiadomienia o tym kogokolwiek. Mama pojechała w odwiedziny, a dziadek stał już ubrany, spakowany, z wypisem i skierowaniem do poradni w kolejnym szpitalu 50km od miejsca zamieszkania. Dziadek coraz słabszy, przejdzie tylko kilka kroków, w szpitalu onkologicznym spędziliśmy cały dzień bez większych konkretów, za kilka dni znowu cały dzień, żeby zadecydowano o naświetlaniach. Może chociaż to zredukuje ból w nodze. Dziadek już większość dnia leży, przejdzie kilka kroków, ale z pomocą kogoś. Lekarz nie chce przyjąć na oddział z opieką lekarską, a na samodzielny pacjent się nie nadaje, bo nie jest samodzielny. Jutro pierwsze naświetlanie, dziadek już nie wstaje z łóżka, leki przeciwbólowe nie dają rady. Lekarz prowadzący ma wszystko w nosie, a co my mamy zrobić?

Warszawa

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 159 (219)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…