Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72364

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie wiem, czy historia jest dość piekielna na tę stronę, a właściwie ciężko mi wskazać kto był tu piekielny. Oceńcie Wy.

Zdarzenie miało miejsce parę lat temu. Może pięć, może siedem, coś koło tego. Główna bohaterka historii, moja babcia, miała wtedy około 80 lat. Zwizualizujcie sobie drobną staruszkę, która z racji wieku ma pewne problemy z poruszaniem się. No dobra, na swoje lata trzyma się chyba całkiem nieźle, jeszcze wtedy np. jeździła na rowerze, no ale jednak staruszka.

A teraz czarne charaktery: wnuczęta, czyli moja młodsza siostra i kuzyn, kolejno około 8 i 10 lat. Szczeniaki. Szczerbate, pyskate i dowcipne potworki.

Feralnego dnia mój tata wpadł na pomysł, by wyżej przedstawioną gromadkę zabrać do odkrytego aquaparku z gorącą wodą (termy Uniejów). Ostatnie dni lata, ostatnie dni wakacji, czemu by nie jechać. Atrakcji w bród, bo i babcia może się położyć na leżaku z bąbelkami, i dzieciaczki poszaleją na zjeżdżalniach, będzie super.

No i faktycznie, babcia zadowolona, dzieci szalały na zjeżdżalniach; albo na niższej, niebieskiej, odkrytej i szerokiej, na której mogły jechać po trzy osoby naraz, albo na wyższej, żółtej, takiej klasycznej rurze z ostrymi zakrętami i fajnym przyspieszeniem.

Mój tata w pewnym momencie stracił towarzystwo z oczu. Chyba wyszedł do toalety, ale babcia czujna, ratownicy wszędzie, spoko.

Kiedy wrócił, babci na leżaku nie było. Tata się jakoś bardzo nie przejął, ale zaczął przeczesywać teren wzrokiem. Nagle - są! Tata z przerażeniem dojrzał radosne dzieciaczki ciągnące pogodną babcię po schodkach na zjeżdżalnię. Czy są na nie jakieś ograniczenia wiekowe - nie wiem, ale tata liczył na to, że stojący na górze ratownicy wybiją babci i dzieciom ów szalony pomysł z głowy. Zamarł więc w oczekiwaniu, bo i tak nie miał szans przedrzeć się przez tłum na czas.

Nasi bohaterowie zatrzymali się na "półpiętrze", z którego szło się na niższą, niebieską zjeżdżalnię, ale po chwili cała trójka ruszyła raźno ku kolejnej porcji schodów prowadzącej do rury. Tam ratowników nie było.

Tata zamarł na chwilę sparaliżowany grozą, po czym ruszył, na zmianę galopem i delfinem (tak to sobie przynajmniej wyobrażam), rozgarniając zadowolonych, leniwych pływających. Dopadł do schodków, ku niezadowoleniu co niektórych grzał na górę, ignorując kolejkę. Uważał przy tym, by nie postrącać ludzi ze schodków, kiedy więc dotarł na górę, zobaczył tylko plecy babci popchnięte jeszcze "dla lepszej jazdy" przez dwie pary wnuczych łapek. Wytrzeszczył oczy i nie tracąc czasu i energii na wykład i ochrzan ruszył pędem, tym razem ku wściekłości kolejki, w dół, pod prąd.

I tym razem zajęło to trochę czasu, ale tata dobiegł do ujścia rury dokładnie w chwili, w której nieszczęsna i nieszczęśliwa babcia wypadła do płytkiego baseniku. Jak to mój tata później opisywał, "wypadła jak foka", więc sobie wyobraźcie, jak tragikomicznie musiało to wyglądać.

I czas na piekielności: babci kręgosłup, jak ona sama, miał wtedy około 80 lat. Kiedy więc wypadła ona do tego płytkiego baseniku, nie była się w stanie podnieść. Znajdowała się więc całkowicie pod wodą. W rurze leżała, po części dlatego, że wnuczęta jej to entuzjastycznie doradziły, a po części dlatego, że nie jest w stanie siedzieć zbyt długo z wyprostowanymi nogami. Jak to później relacjonowała, gdy się położyła, nabrała prędkości. W każdym razie, mój tata znalazł się tam w ostatniej chwili, by babcię wynieść z tego basenu. Niedopatrzeniem było, że choć na całym obiekcie roiło się od ratowników, akurat ujście rury znajdowało się nieco na uboczu, za całą konstrukcją schodów, i nikt by nie zauważył, gdyby nie mój tata, że ktoś tam się topi.

Kolejna piekielność, to oczywiście pozbawione wyobraźni bachory, no a wisienka na torcie to odpowiedź babci na pytanie, dlaczego wybrała akurat tę zjeżdżalnię (czy też dlaczego akurat na tę dała się zaciągnąć). "Bo z tej niebieskiej zjeżdżalni wpadało się do głębokiej wody, a ja przed wyjazdem ułożyłam sobie włosy i nie chciałam zepsuć fryzury". No cóż, fryzura po tak ekstremalnej przejażdżce do niczego się nie nadawała.

basen

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 254 (284)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…