Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#72468

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mial byc komentarz do historii o parze, ktora chciala zaadoptowac kota, ale pani, ktora miala kociaki, chciala zobaczyc mieszkanie, poozmawiac na spokojnie z zainteresowanymi.I tu pojawil sie problem, zas-para znalazla kota od kolezanki, ktora oczywiscie zadnej wizyty przed, kontraktow etc. od swoich znajomych nie chciala.
Pisze z drugiej strony, ze strony wlasnie takiego DT (domu tymczasowego), kto chce niech czyta, moze malo piekielne, ale chcialam opisac kilka sytuacji, ktore takim DT sie przydazaja.

DT to wolontariat. Nikt za to kasy nie bierze. Jest to zajecie 24/7 bez wzgledu czy jestes "samotna-szalona cat lady", czy mezatka, dzieciata i pracujaca. Bo DT to nie tylko bawienie sie z kociakami. To nie tylko wycieranie doopy pieluszkowego kota, latanie po weterynarzach z tym co sika na lozko, ale tez odbieranie telefonow od znajomych-krolika "bo pani to kotami sie zajmuje".
DT to nie fundacja, nie ma mozliwosci proszenia o jeden procent, czasami ktos podrzuci jakis worek karmy, ktos inny zaplaci za szczepienie kociaka. Ale traktowac DT jako mozliwosc zarobkowa (prace), nie ma szans.
Ile czasu, nerwow, pieniedzy i lez kosztuje wyprowadzenie kociaka z ulicy na kota domowego, adoptujacy nie zawsze zdaja sobie z tego sprawe. To nie tylko odrobaczenia, szczepienia, kastracje...ale tez piasek, kuwety, dobrej jakosci karma, testy, zabawki, drapaki. Nic nie jest gratis moi drodzy, i koszty za "ta zabawe" ponosi DT. Jesli ma weta, ktory robi obnizki-wspaniale! ale weterynarz to tez czloweik-musi zarabiac.
Nie, nikt nie kaze mi tego robic! nikt nie kaze latac po ulicach i wyciagac kocie zwloki ze studzienek, zbierac kociaki z "wybuchnietymi" przez koci katar oczami....robie to co chce, pomagam tak jak moge, i nie chce pomnikow, nie chce nagrod, chce zeby kot, ktorego przygotowalam do adopcji -poszedl do najlepszego domu na swiecie.Za zszarpane nerwy, chroniczny brak czau i pieniedzy winie tylko i wylacznie siebie i moje "hobby".

1."Nie osiatkuje okna/balkonu mialam 10 kotow, zaden nie wysoczyl", ale MOJ moze wyskoczyc! ptak, mucha, lisc...cokolwiek co moze go zainteresowac za oknem-sprowokuje kota do skoku. Dla kota lot z 10 m jest taki sam jak skok z biurka, miara odleglosci dla kota nie istnieje. Wyskoczyl? zabil sie? czy "tylko" polamal? co jest lepsze-wydac te kilkadziesiat zloty i miec swiety spokoj na lata, czy pozniej placic za rehabilitacje, operacje itd. Jasne, jak sie chce placic, bo czasami lepiej uspic.
2. "Mieszkanie mam wynajmowane i co?" a to, ze wlasciciel mieszkania moze sobie nie zyczyc zwierzat-jego prawo. Najczesciej w umowie najmu jest zapis regulujacy takie sprawy. A jak bedziecie zmieniac mieszkanie? uwzgledniacie kota/psa? "Ratujcie: przeprowadzam sie do nowego mieszkania i TAM NIE MOGE MIEC ZWIERZAT". OK. Czyli co? co teraz? co ze zwierzakiem?
Nie mozesz poszukac lokum gdzie futro bedzie akceptowane? Nie, bo TO IDEALNE MIESZKANIE DLA MNIE, a kot/pies/krolik...no coz...juz sie nie zmiescil.
3. "Nie zgadzam sie na wizyte przed adopcyjna". Ok, nie ma sprawy. Nie, nie zagladam do lodowki, nie grzebie po szafkach, na spokojnie moge porozmawiac w miejscu gdzie przyszly kudlaty domownik ma mieszkac. I wiesz co? poradze ci cos-ta roslina jest trujaca, musisz sie jej pozbyc. TAK, TAK- kot ja zje, na pewno.
Jesli ktos adoptuje kota odemnie-prywatnego mieszkania, przychodzi do mnie, do "mojego krolestwa". I ja przyjmuje ludzi, w soboty, niedziele, swieta, w nocy...bo chce znalezc kotu dom, wiec sie staram. Ty mnie nie wpuscisz do swojego? wiec do mnie tez nie przychodz.
4. "Tak, oczywiscie! wszyscy z domownikow sa zgodni zeby kot/pies zamieszkal z nami". Pol roku pozniej: "a...bo wie pani co? bo mojemu mezowi/dziecku/tesciowej wyszla NAGLA ALERGIA I TRZEBA KOTA ZABRAC" (zwierz alergi nie powodowal, spowodowalo to to, ze kot po prostu sie znudzil).
5. "Wysylac zdjecia? po co?" Tak, co jakis czas, nie co dwa dni, nie co miesiac! Bo: "wie pani, ten PANI KOT to sie zgubi 8 miesiecy temu i my juz innego mamy. No nie, nie powiadomilismy bo to TYLKO KOT".
6. "Oczywiscie ze znam sie na kotach, do picia mleczko od krowy, do jedzenia whyskas, a no i mysz jakas zlowi jak bedzie glodny, kastaracja???przeciez kotka musi miec potomstwo! co zrobie z kociakami? no, cos sie wymysli, co nie? HA-HA-HA! Kotu uciac jajka? pani JEST NIENORMALNA! nie bede okaleczac kocura!!!!" pol roku pozniej-"Pani, bo kot "mi smierdzi", no leje skur...syn po scianach i miauczy. Kastrowany? nie! a co to ma do tego????"

Moglabym wymieniac jeszcze, ale nie chce was nudzic. To sa najczesciej spotykane problemy z przyszlymi adoptujacymi. Nie, oni wszystko wiedza lepiej, a DT to jakas wstretna czepiajaca sie baba! lepiej wziasc kota od kogos/kupic w pseudo. A ja powiem: rozejrzyj sie w okolo, po ulicach, po smietnikach, wez kota/psa potrzebujacego domu, doprowadz go do porzadku. I jesli z jakiegos powodu bedziesz musial mu znalezc dom, jakie kryteria i pytania zadasz adoptantom?

P.S. Pani, ktora zabarala koty do Centrum Handlowego...chetnie poznam jej imie...to niesamowicie nieodpowiedzialne z punktu widzenia kociej psychiki, niewiele kotow jest w stanie siedziec w takim charmidrze, zas stres dla kota moze skonczyc sie jego choroba i smiercia. I to nie jest zart.

koty adopcja domy tymczasowe

Skomentuj (71) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 71 (225)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…