Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#7257

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w salonie wróżbiarskim. Najczęściej przyjmujemy klientów z koleżanką w takim trybie, że przez cztery dni pracujemy obie, a jeden dzień mamy na zmiany, raz jedna w piątek, a druga w sobotę i odwrotnie. Co jakiś czas pojawiają się stałe osoby, dla których wizyta u wróżki jest chyba zamiennikiem spotkania za znajomymi. Kiedyś koleżanka (powiedzmy, Agnieszka) miała dość spory problem z umówieniem takiej stałej klientki, która przychodziła regularnie co półtora miesiąca. Adze wypadał akurat urlop (w końcu sierpień), a do mnie jakoś ta klientka nie była przekonana. W końcu się dogadały. Po dwóch dniach z numeru klientki przyszedł dość rozpaczliwy SMS, w którym prawie że błagała o umówienie jej na już, natychmiast. Koleżanka oddzwoniła do niej z wyjaśnieniami, że - niestety - terminarz na ten dzień jest pełny, a jutro nie pracuje. O piątku z kolei nie mogło być mowy, bo klientka chciała wizyty natychmiastowej. Nie słyszałam rozmowy, ale, obserwując minę Agnieszki, domyślałam się, że nie należy ona do najprzyjemniejszych. W końcu zaproponowała jej, że może przyszłaby do mnie. O dziwo, klientka się zgodziła. Agnieszka powiedziała, że musiała być strasznie zdenerwowana, bo miała zupełnie odmieniony głos. Stwierdziłyśmy obie, że pewnie coś się stało, zgodziłyśmy się, że to dziwne, bo nigdy się tak nie zachowywała (odwiedzała nas regularnie i zawsze miałam ją za bardzo spokojną i opanowaną osobę) i że okaże się jutro.
Jutro rzeczywiście wszystko się wyjaśniło, kiedy - zamiast spodziewanej kobiety - odwiedziła mnie dziewczyna w wieku 15-16 lat, bardzo zdenerwowana i przejęta. Okazało się, że to córka naszej klientki, przeżywająca wielki dramat miłosny. Cała we łzach stwierdziła, że jeżeli nie dowie się, czy niejaki Patryk (imię zmienione) ją kocha i czy odejdzie dla niej od swojej obecnej dziewczyny, to umrze z rozpaczy i serce jej pęknie (dosłowny cytat - nie sądziłam, że nastolatki są takie melodramatyczne).
Zanim uspokoiłam dziewczynę i trochę poukładałam jej w głowie, sama byłam spocona z nerwów. Niestety, spokój skończył się, kiedy chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do jej matki (nie wiem, co mnie podkusiło). Delikatnie mówiąc, nie była zachwycona tym, że jej córka odwiedza wróżki (chyba działała zasada "co wolno wojewodzie..."). Nie dość, że oberwało mi się przez telefon, to jeszcze nie omieszkała obsobaczyć mnie przy następnej wizycie. Od tamtej pory zawsze zapisuje się na te dni, kiedy akurat nie mam zmiany.

salon wróżbiarski

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 76 (164)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…