Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#72593

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pisałam ostatnio o wyprowadzaniu psów bez smyczy. Ciąg dalszy. A konkretnie tyczy się to tej babki, co mi uwagę zwróciła, że bez kagańca pies (zainteresowanych odsyłam do #72290).
Kilka dni po tamtej przygodzie z dwoma Burkami i ich super właścicielką napotkałam ją znów. Oczywiście psy luzem puszczone latają sobie po całym parku. Znowu do mojego podbiegły. Ten już zęby pokazuje, to ciągne go za sobą, chociaż iść nie chce (najwyraźniej ma ich tak samo dosyć jak ja i chce któregoś w końcu ugryźć, nie dziwię się wcale). Wlokę go za sobą, a tamte cały czas za nami. Poirytowana rozglądam się za tamtym babsztylem. Nie widzę. Wlokę się, wlokę, pojawia się właścicielka. Myślicie, że podbiegła i zabrała swoje psy? Że chociaż zawołała? A skąd. Szła sobie spokojnym kroczkiem, przyglądając sie jak prawie biegne z moim psem, a jej pieski wesoło maszerują za nami. W końcu uwagę zwróciłam, już mało kulturalnie, bo babsko zaczyna przeginać. Zawołała. Na początku posłuchać nie chciały, w końcu polazły. Spokój był. Do następnego dnia (lub jeszcze następnego, nieważne). Ide z psem rano. Widzę babsko kręcące się po okolicy, oczywiście z psami i oczywiście bez smyczy. Tzn smycze w ręku niesie. Ja w parku, tamta z psami łazi po okolicy i zakupy robi. Ona wchodzi do sklepu - psy latają gdzieś w pobliżu, na szczęście nie przechodzą na drugą stronę ulicy. No ale byłoby zbyt pięknie. Babka wyszła i do parku zmierza. U nas w parku jest Piekarenka, do której swoją drogą też iść miałam, ale ja mam zwyczaj psa przypinać przed sklepem. Babsko chodzi po parku, psy od razu lecą w moją stronę. Oddalam się z moim pieskiem, babsko mnie zauważyło i woła swoje pociechy - odchodzą, ale nadal kręcą się w okolicach tejże Piekarenki, więc chleba kupić nie mogę. Czekam. Babsko weszło do Piekarenki, no a co z psami? Myślicie, że przypięła może? Nie. Zostawiła luzem. Jak tylko weszła, to psy w stronę mojego. Wkurzyłam się maksymalnie, myśle sobie "dam ci babszytlu nauczykę". Idę wesołym krokiem w stronę Piekarenki, ignorując psy latające już w pobliżu mojego. Staję obok sklepu, babsko wychodzi. Jeden z jej psów podbiega do mojego. Mój z zębami na wierzchu warczy, ale tamten dalej podchodzi. No trudno, luzuje mu smycz, zbliżają się do siebie, pies babsztyla również zęby pokazał.. Nagle słyszę głośne piśnięcie "CO PANI WYPRAWIA?!". Momentalnie zabiera swoje psy i tyle po niej.
Jak ją następnym razem widziałam, to trzymała się już z daleka (ale psy oczywiście dalej luzem puszczone) :)
Jeżeli jeszcze raz przytrafi mi się taka historia z nią, to kurcze w gaz pieprzowy zainwestuje, ale psów nie psiknę, psy mojemu ogrowi zostawię. To właścicielce się dostanie. I w nosie mam, że pewnie z tego później problemy będa.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 60 (98)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…