Mieszkam w dość dużym mieście, podzielonym na dzielnice. Im dalej od centrum (cywilizacji) tym ludzie mniej postępowi. Chodzi tu głównie o pokolenie 50+.
Niestety mieszkam w jednej z dalszych dzielnic i w miejscu gdzie do bramy wjazdowej, mojej i sąsiada prowadzi jeden podjazd, jest to również wjazd na cmentarz. Jednak między nami-sąsiadami, nigdy nie występują nieporozumienia. Piekielni są w tej sytuacji ludzie, którzy zamiast parkować na parkingu (dosłownie 5 kroków przez drogę), stają swoimi pojazdami jak najbliżej cmentarza. Tym samym zastawiając wyjazd z posesji. Nie ma nic złego w tym kiedy ktoś przyjdzie zapytać czy może pozostawić tam samochód, bo np. ma dużo kwiatów do zaniesienia. Łagodnie są załatwiane sprawy w sytuacji upomnienia. Następuje przeparkowanie pojazdu. Jednak dziś zachowanie ludzi przeszło moje wszelkie oczekiwania.
Droga jest do 3,5t. Podjazd szerokości ok 3 aut postawionych obok siebie. Otwieram bramę, chcąc wyjechać do pracy, a tam stoi konkretnych rozmiarów autobus. Pielgrzymka do Piekar. Oczywiście średnia wiekowa 50+ (co na końcu jest ważne). Szybki obchód na podjeździe i jedyna sprawa, która koligowałaby wyjazd, to otwarte drzwi autobusu. Myślę sobie: wyjadę na spokojnie i pójdę do kierowcy.
Staję za autobusem swoim combi i w tym momencie kierowca ukazuje się moim oczom z dwoma pasażerkami.
J-ja K-kierowca
J: Dzień dobry, pan jest kierowcą autobusu?
K: Tak.
J: Mogę pana prosić o zamknięcie drzwi, muszę wyjechać autem, a nie chcę zahaczyć o autobus.
I tu się zaczyna pan kierowca przeistaczać w człowieka bez manier i kultury.
K: Ja bym tu drugim autobusem przejechał, a jak nie dasz rady, to niech ci zabiorą prawo jazdy! - Per Ty???
J: Tylko proszę o zamknięcie tych drzwi. A poza tym na przeciw jest parking, tu jest wyjazd z posesji prywatnych.
Chyba coś rozwścieczyło kierowcę, złapał mnie za łokieć i przeciągną mnie siłą pięć kroków dalej, palcem pokazując na parking.
K: Tam osobówki stają! Ja się nie zmieszczę! - o ironio.
J: Mnie to nie interesuje! - już nieco podniesionym głosem - Jak zadrę to niech pan nie ma pretensji - dopiero w tym momencie była możliwość oswobodzenia się z uścisku.
Odwróciłam się na pięcie, słysząc za sobą jeszcze kilka epitetów od pana kierowcy. Oczywiście tej sytuacji przypatrywała się inne parafianki, co nie obyło się bez komentarzy:
- Smarkule czasu nie mają!
- Brak kultury, za naszych czasów nikt się tak nie zwracał do starszych!
Wchodzę do auta, podjeżdżam obok busa, i co widzę? Można? Można! Drzwi zamknięte.
Do sprostowania: prawo jazdy mam już kilka lat, i wiek 25+, do smarkatych raczej nie należę.
Oceńcie sami: my jako młodzi mamy ustępować, czy to starsi powinni opanować nerwy?
Osobiście nie wsiadłabym do autobusu z kierowcą, który nie przyjmuje uwagi i reaguje złością na prośbę.
Niestety mieszkam w jednej z dalszych dzielnic i w miejscu gdzie do bramy wjazdowej, mojej i sąsiada prowadzi jeden podjazd, jest to również wjazd na cmentarz. Jednak między nami-sąsiadami, nigdy nie występują nieporozumienia. Piekielni są w tej sytuacji ludzie, którzy zamiast parkować na parkingu (dosłownie 5 kroków przez drogę), stają swoimi pojazdami jak najbliżej cmentarza. Tym samym zastawiając wyjazd z posesji. Nie ma nic złego w tym kiedy ktoś przyjdzie zapytać czy może pozostawić tam samochód, bo np. ma dużo kwiatów do zaniesienia. Łagodnie są załatwiane sprawy w sytuacji upomnienia. Następuje przeparkowanie pojazdu. Jednak dziś zachowanie ludzi przeszło moje wszelkie oczekiwania.
Droga jest do 3,5t. Podjazd szerokości ok 3 aut postawionych obok siebie. Otwieram bramę, chcąc wyjechać do pracy, a tam stoi konkretnych rozmiarów autobus. Pielgrzymka do Piekar. Oczywiście średnia wiekowa 50+ (co na końcu jest ważne). Szybki obchód na podjeździe i jedyna sprawa, która koligowałaby wyjazd, to otwarte drzwi autobusu. Myślę sobie: wyjadę na spokojnie i pójdę do kierowcy.
Staję za autobusem swoim combi i w tym momencie kierowca ukazuje się moim oczom z dwoma pasażerkami.
J-ja K-kierowca
J: Dzień dobry, pan jest kierowcą autobusu?
K: Tak.
J: Mogę pana prosić o zamknięcie drzwi, muszę wyjechać autem, a nie chcę zahaczyć o autobus.
I tu się zaczyna pan kierowca przeistaczać w człowieka bez manier i kultury.
K: Ja bym tu drugim autobusem przejechał, a jak nie dasz rady, to niech ci zabiorą prawo jazdy! - Per Ty???
J: Tylko proszę o zamknięcie tych drzwi. A poza tym na przeciw jest parking, tu jest wyjazd z posesji prywatnych.
Chyba coś rozwścieczyło kierowcę, złapał mnie za łokieć i przeciągną mnie siłą pięć kroków dalej, palcem pokazując na parking.
K: Tam osobówki stają! Ja się nie zmieszczę! - o ironio.
J: Mnie to nie interesuje! - już nieco podniesionym głosem - Jak zadrę to niech pan nie ma pretensji - dopiero w tym momencie była możliwość oswobodzenia się z uścisku.
Odwróciłam się na pięcie, słysząc za sobą jeszcze kilka epitetów od pana kierowcy. Oczywiście tej sytuacji przypatrywała się inne parafianki, co nie obyło się bez komentarzy:
- Smarkule czasu nie mają!
- Brak kultury, za naszych czasów nikt się tak nie zwracał do starszych!
Wchodzę do auta, podjeżdżam obok busa, i co widzę? Można? Można! Drzwi zamknięte.
Do sprostowania: prawo jazdy mam już kilka lat, i wiek 25+, do smarkatych raczej nie należę.
Oceńcie sami: my jako młodzi mamy ustępować, czy to starsi powinni opanować nerwy?
Osobiście nie wsiadłabym do autobusu z kierowcą, który nie przyjmuje uwagi i reaguje złością na prośbę.
komunikacja_miejska
Ocena:
192
(232)
Komentarze