Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72838

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka miesięcy temu się przeprowadziłam.
Osiedle genialne! Dzieciaki spokojne, psy na smyczach, trawniki czyste, drzwi do klatek na klucz.

No, większość psów na smyczach.
Jest rodzinka, która swojego potężnego malamuta puszcza samopas. Pies błąka się całymi dniami, czasami też nocami po osiedlu i okolicach.
Wydawał się niegroźny.

Majówka, słońce, wczesne popołudnie.
Wychodzę z sierściuchem z klatki i pierwsze co widzę to malamut szarpiący małego człowieczka.
Dosłownie w ułamku sekundy mój pies rzucił się na napastnika. Biegnę na ratunek, nogi z galarety, sąsiadka z okna rzuca czymś w psy, przybiegają rodzice.
Malamut oberwał od ojca chłopaka i spierdzielił.
Moja włochata kula lekko poszkodowana, z jednym, solidnym draśnięciem na grzbiecie (wgryzł się psu w kark, więc jedyne co mógł tamten zrobić to drapać i wierzgać).

Pogotowie, policja, zeznania, weterynarz.
Dzieciakowi na szczęście ręki nie odgryzł, ale ma pięć szwów na ręce. Mój włochacz dwa szwy i masę niegroźnych zadrapań.

Co na to właściciele tamtego psa?
"TO NIEMOŻLIWE!"

Nie mam pojęcia czy dzieciak psa zaczepiał/uderzył/szarpał, czy nie, ale psa zabrali. Prawdopodobnie został uśpiony.

Nie wypuszczajcie psów bez opieki, proszę.

Pod blokiem

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 354 (362)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…