Wracałam z zajęć tramwajem. Koniec tygodnia, późne popołudnie, duszno, tłoczno, wszechobecne zmęczenie materiału (pewne znacie to uczucie)
Nagle zabrzmiał znany, skoczny hicior puszczony z telefonu. Tramwajowym DJ-em okazało się (na oko) trzyletnie dziecko. Nikt z pasażerów nie miał ochoty na takie muzyczne rewelacje. Pewien Starszy Pan w sposób kulturalny, lecz stanowczy zwrócił uwagę na to młodemu (piekielnemu) tatusiowi dzieciaka.
PT: Co pan się tak czepia dziecka? Ono się tylko bawi!
SP: Proszę pana, nie jesteście tu sami. W regulaminie przewoźnika jest napisane...
PT: MAM DZIECKU ZABRAĆ ZABAWKĘ?! Pewnie pan nie ma dzieci, dlatego nic nie rozumie!
Dalszej części dyskusji nie dosłyszałam. Widziałam, że była prowadzona w niezbyt przyjaznym tonie. Na szczęście PT i jego mały DJ dość szybko wysiedli.
Idiots, idiots everywhere...
Nagle zabrzmiał znany, skoczny hicior puszczony z telefonu. Tramwajowym DJ-em okazało się (na oko) trzyletnie dziecko. Nikt z pasażerów nie miał ochoty na takie muzyczne rewelacje. Pewien Starszy Pan w sposób kulturalny, lecz stanowczy zwrócił uwagę na to młodemu (piekielnemu) tatusiowi dzieciaka.
PT: Co pan się tak czepia dziecka? Ono się tylko bawi!
SP: Proszę pana, nie jesteście tu sami. W regulaminie przewoźnika jest napisane...
PT: MAM DZIECKU ZABRAĆ ZABAWKĘ?! Pewnie pan nie ma dzieci, dlatego nic nie rozumie!
Dalszej części dyskusji nie dosłyszałam. Widziałam, że była prowadzona w niezbyt przyjaznym tonie. Na szczęście PT i jego mały DJ dość szybko wysiedli.
Idiots, idiots everywhere...
komunikacja_miejska piekielni_rodzice
Ocena:
246
(294)
Komentarze