Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73123

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kontynuacja historii http://piekielni.pl/72573

Dziadek jeszcze żyje.
Historia jest przerażająca i pokazuje prawdziwe realia szpitala.
To o czym będę tu pisać, to rzeczy widziane przeze mnie podczas licznych odwiedzin oraz usłyszane od innych członków rodziny podczas 3-tygodniowego pobytu w szpitalu w Zabrzu. UWAGA. BĘDZIE DŁUGO.

Miejsca : Oddział Pulmonologiczny na Koziołka.
Osoba : dziadek dręczony nieuleczalną chorobą, niezdolny do opieki nad samym sobą.

Jak niektórzy pewnie wiedzą, podczas przydzielania miejsc w szpitalu osoby do tego wyznaczone określają gdzie i z kim ma osoba chora leżeć. Najczęściej jest tak, że osoba bardzo chora leży z innymi lżej chorymi, którzy jeśli jest taka potrzeba to pomogą, zawołają pomoc itd. WIEDZIAŁAM, że tak jest, ale dopiero niedawno zrozumiałam dlaczego.
Otóż na cały oddział mają niewystarczającą ilość pracowników i pomocników i ci zdrowsi pacjenci stają się "nogami i ustami" tych osób, które nie mają już sił walczyć o swoje.

Pokój od dziadka mieścił się w odległym miejscu szpitala, gdzie do łazienki oraz świetlicy, pokoju z lodówką miał BARDZO daleko. Co robią pracownicy, gdy dowiadują się, że chory nie potrafi dojść do łazienki ani podgrzać sobie obiadu?
Zakładają mu cewnik. Już przy pierwszych godzinach dziadek zgłaszał, że coś go w nim boli, uwiera, szczypie, krew w moczu cały czas. Przy parokrotnym zwracaniu uwagi przez chorego, leżących na łóżkach obok i rodziny, ZMIENIAJĄ go po 3 dniach.

Placówka cieszy się również super usługą- MOBILNYM KIBELKIEM dla tych, którzy nie są w stanie dojść o własnych siłach. LICZBA SZTUK - 1.
Wiadomo, każdy siedzi tyle ile potrzebuje, ale dziadek wielokrotnie dusząc się i powstrzymując parcie czekał z potrzebą nawet 60-80 min.

Jedna sytuacja zapadła mi w pamięć.
Duszny dzień, niska saturacja, dziadek siedzi w samej pielusze i stało się. Potrzebuje się wypróżnić. Biegałam od pokoju do pokoju i w końcu jest - upragniony sracz. Pan powiedział, że zaraz go przywiezie. Patrzę - jest, ale pełny. Salowa o manierze nimfy, wolnym kroczkiem idzie go umyć, co zajmuje kolejne 3 min. Dobiegam z upragnionym kibelkiem. Dziadek wypróżnia się na sali wśród innych pacjentów mając na sobie jedynie klapki, jednocześnie dostając silnego ataku kaszlu.
Słychać go na CAŁY oddział, piętro niżej i na całej klatce schodowej.
Ktoś przyszedł? Nikt. Albo nie, przepraszam. Za chwilę przyszła salowa z lekarzem wymienić źle założony i przepełniony cewnik (o którym informację mieli już 2 dni temu).
Tak, siedział wtedy na mobilnej muszli.
Z bólu wywołanego parciem, zmianą cewnika oraz niewydolnością oddechową, dostał kolejnego ataku.

Ci wykształceni ludzie, w tym momencie przy pomocy babci położyli go nagiego na łóżku, gdzie przez kolejne 10 minut miał atak. TAK - leżał na tym swoim łóżku nagi, świeżo po załatwieniu potrzeby - nie wytarty i wśród fetoru mobilnego kibelka, chorego człowieka i potu. Drzwi na korytarz były CAŁY CZAS otwarte i każdy kto przechodził to widział.

Już właściwie kończę.
W tym szpitalu, na tym oddziale przeznaczonym dla osób z wszelakimi chorobami płucnymi, nie ma butli z tlenem w łazienkach. Nie można więc pójść do łazienki, podpiąć się i załatwić co trzeba, ciesząc się możliwością ODDYCHANIA.
Stąd pewnie cewniki i mobilne kibelki, bez których salowe i pielęgniarki mają i tak masę roboty.

Teraz dziadek jest na Oddziale Transplantologii i czeka na przeszczep. Przeszczep będzie cudem, jeśli znajdzie się dawca. Udało się nam go tam przenieść, bez łapówek i znajomości. Poprosiliśmy, by go przyjęli, żeby miał chociaż lekką śmierć. Przyjęli.

Kto tutaj jest piekielny?

słuzba_zdrowia

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 294 (320)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…