Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73396

przez ~Dosia ·
| Do ulubionych
Sytuacja miała miejsce już jakiś czas temu.

Słowem wstępu: Bardzo szybko wyprowadziłam się od rodziców - jak miałam 16 lat. Nie, nie byłam zbuntowanym, okrutnym dzieckiem, które uciekło z domu, czy też które rodzice wyrzucili, nic z tych rzeczy.
Po prostu od zawsze byłam dość zaradna i samodzielna, więc jak przyszedł moment wyboru liceum wybrałam to, położone 35 km od domu. Niby nie daleko i niby można by dojeżdżać codziennie, ale po co, skoro tak bardzo, tak szybko chciałam się usamodzielnić, a jako że rodzice tolerancyjni i rozumiejący moją potrzebę "zobaczenia wielkiego miasta" zgodzili się. Rodzice kochający jak mało którzy - wspierali mnie zawsze i mentalnie i finansowo.
Od tamtego czasu przeprowadzałam się już kilka razy, z sytuacji, które wyniknęły w trakcie przeprowadzek mogłabym prawdopodobnie wydać książkę.

Przyszła pora na kolejną przeprowadzę - na studia w mieście na drugim końcu Polski. A że mój dobry kolega do Krakowa również się wybierał - jasna sprawa, zamieszkajmy razem. Do kompletu doszedł jeszcze jego dobry kumpel, szukaliśmy więc ostatniej osoby - dziewczyny. Znaleźliśmy 'na internetach' - studentka prawa, miła, sympatyczna, sprzątająca po sobie - współlokatorka idealna. Dziewczyna, dajmy na to, Ania, uznała, że przywiezie do mieszkania swojego kotka. Kocię, na oko 1,5-2 miesięczne, na początku wiadomo, ochy i achy, radość trwała dobry tydzień. Potem się zaczęło.

Współlokatorka zaczęła imprezować. Na początku normalnie, w granicach normy, potem coraz częściej i coraz dłużej - nie było jej dzień, dwa, tydzień. A kociak w mieszkaniu, z nami. Karmiliśmy, zabawialiśmy, ale ile można? Zwróciłam dziewczynie dyskretnie uwagę, że jej kociak, żeby mu karmy kupiła, żeby z nim do weterynarza poszła, bo dziwnie się wypróżnia i że to trochę niefajne zostawiać tak zwierzę bez słowa, prośby o opiekę, albo chociaż info kiedy wróci. Ania nie przejęła się zbytnio, imprezowała dalej w najlepsze. Po kilku dniach odkryłam przyczynę bóli brzuszków rudaska. Nie uwierzycie, dziewczyna kupiła dwumiesięcznemu kociakowi karmę dla dorosłych psów (!), bo taniej (!!!). Wzięłam zwierzę do weterynarza, zaczęłam kupować odpowiednią karmę, ale zaczęłam tracić cierpliwość. Po kolejnych sprzeczkach z dziewczyną podjęłam decyzję o wyprowadzce. Tak, z kociakiem. Ania wzruszyła ramionami, ale jak przyszło co do czego zaczęła wydzwaniać do mnie i grozić policją, jeśli nie oddam kociaka, bo to porwanie (ona wie, studiuje prawo). Powiedziałam, że kupowałam karmę, żwirek, zajmowałam się nim przez ostatnie dwa miesiące, jej nie było, wcale, tak jakby sama wyprowadziła się już jakiś czas temu.

Dziewczyna zgłosiła sprawę na policję. Wyśmiali ją. A kociakowi, już teraz kocurowi, dość dobrze ze mną.
Czy piekielna byłam ja, złodziejka", czy imprezowiczka mająca gdzieś żywą istotę, oceńcie sami.

współlokatorzy

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 251 (293)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…