Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73497

przez ~AnonimowySmutek ·
| Do ulubionych
Historia miała miejsce dwa lata temu. Będzie długo.

Brat mojego taty nagle zachorował. Lekarze stawiali kilka diagnoz. Za pierwszym razem - bóle stawów. Potem, gdy zaczął marnieć w oczach - borelioza. Trzecia - borelioza i "inne stany zapalne". Przyjęto go do szpitala, gdzie zaczęły ujawniać się inne problemy. Widziałam, jak wujek wygląda coraz gorzej. Lekarze szukali choroby. W końcu wuj zemdlał na korytarzu i wprowadzono go w śpiączkę. Okazało się, że krew mu znika. Gdzie? Sami lekarze nie wiedzieli i szukali przyczyny, przetaczając mu kolejne dawki krwi.

Wujek miał żonę, dorosłą córkę i syna, chodzącego do technikum. Tylko on pracował. Dodatkowo mieli zaciągnięte kredyty - niewielkie, ale trzeba było je spłacać, a nie było za co. Moi rodzice pomogli - finansowo i psychicznie. Zawozili ciotkę do szpitala, latali za lekarzami, dawali kawę pielęgniarkom za opiekę. Codziennie ojciec zaglądał do brata. Nawet gdy ten był już w śpiączce.

Po kilku dniach lekarze zdecydowali, że wujkowi nie można dać więcej krwi, bo jej nie mają. Od razu pobiegłam do nauczycielki, która działała w krwiodawstwie. Postawiliśmy liceum na nogi i zorganizowaliśmy zbiórkę. Krew u wuja nadal "wyprawowała". Był w stanie wręcz agonalnym.

Wtedy ciotka i jej córka pokłóciła się z moimi rodzicami. Chciały przenieść wujka do innego szpitala, oddalonego o 60 km. Nie rozumiały, że wujek nie da rady przeżyć transportu karetką. Helikopter to było jedyne co wchodziło w grę. Ale na jego wynajęcie nie było nas stać. Dodatkowo sami lekarze z szpitala, do którego ciotka chciała przenieść wujka, mówili, że nie ma gdzie go przyjąć, a sprzęt mają ten sam.

Ostatecznie wujek zmarł. Na co? Nie wiadomo. W akcie zgonu wpisali "początki raka jelita i płuc". Tu kończy się piekielność lekarzy, którzy nie potrafili zdiagnozować wujka przez prawie 2 miesiące pobytu w szpitalu.

Mój ojciec się załamał. Nie posiadał ani brata, ani rodziców. Przeżywał jego stratę, bo byli bardzo blisko.

Co zrobiła piekielna ciotka? Naskoczyła na nas, że to my ZABILIŚMY wujka. Że chcieliśmy jego śmierci. Potem skoczyła do mnie, że ja się ojcem nie przejmuję i go nie pocieszamy, więc też chcę się go pozbyć. Nie umiała pojąć, że tato woli przeżywać wszystko sam, a współczucie go wkurza.
Kuzynka napisała post na Facebooku, że gdyby nie pewna część rodziny, to nadal miałaby ojca.
Sądziliśmy, że to szok po stracie i przejdzie za chwilę. I rzeczywiście, przez miesiąc-dwa była cisza.

Potem nastąpił kolejny zgrzyt. Kuzyn kończył 18 lat. Mój ojciec, jako jego chrzestny, umówił się z nim na spotkanie, żeby złożyć mu życzenia i dać prezent. Jechał przez śnieżycę po to, aby kuzynek przyjął go w progu, wziął kasę i popędzany przez ciotkę, pojechał do jej części rodziny. Nie chcieliśmy z nich zrezygnować, szczególnie z kuzyna, bo on najbardziej czuł się zagubiony. Mówił, że chce dołączyć do swojego ojca.
Miesiąc później zaprosiłam ich na moje 18 urodziny - powiedzieli, że się zjawią. Nie zrobili tego. Nie odbierali telefonu - martwiliśmy się, że przez pogodę mogli wylądować w przydrożnym rowie - na drodze była lekka szklanka. Odezwali się dwa dni potem, bo oni zapomnieli i w sumie nie chcieli przychodzić.

W takim układzie stwierdziliśmy, że to koniec. Skończyło się na formalnym złożeniu życzeń na święta/urodziny. Do czasu, gdy spotkaliśmy na mieście znajomą - zarówno ciotki, jak i naszą, i dowiedzieliśmy się, że cała wina za śmierć wujka jest po naszej stronie. Tak, zabiliśmy go. W dodatku wymuszaliśmy na niej zwroty za paliwo, dojazdy i kawę dla pielęgniarek. Stresowaliśmy i chcieliśmy zabrać jej dzieci (ciekawe jak, skoro byli już pełnoletni). Podobno mój ojciec przyjechał do niej, pijany, i prawie ją pobił, bo nie chciała mu oddać pieniędzy. Znajoma w bajki nie uwierzyła, ale ci, którzy mojego ojca nie znali, uwierzyli z pewnością, bo ciotka talent aktorski miała.

Przedzwoniliśmy do ciotki z groźbą, że jeśli nie przestanie mówić głupot, to spotkamy się na sali sądowej. Obecnie nie mamy z nimi kontaktu, mimo że mieszkają 18 km od nas.

rodzina szpital lekarze

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 237 (267)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…