Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73609

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Kiedy czytałam studenckie historie o pożyczaniu notatek, przypomniała mi się jedna z moich.

Nie byłam jakimś specjalnym kujonem, ale były przedmioty, w których czułam się naprawdę silna, sprawiały mi frajdę, a ponieważ równocześnie ze studiami pracowałam już w zawodzie, to na niektórych z zajęć wręcz błyszczałam wykorzystując umiejętności i wiadomości zdobyte na szkoleniach w pracy. Do tego niektóre z nich prowadził profesor, którego tak bardzo lubiłam, że zapadłabym się chyba pod ziemię, gdybym nie dała z siebie stu procent.

Na jednym z takich przedmiotów dostaliśmy do zrobienia projekt. Profesor, znając moje możliwości i wiedzę, zadał mi jeszcze kilka dodatkowych punktów do zrobienia, co generalnie skutkować miało tym, że będę zwolniona z egzaminu. Dla mnie bajka. Zrobiłam, oddałam jako pierwsza, dostałam najwyższą ocenę z projektu i z egzaminu. Super.

Kiedy koledzy dowiedzieli się, że mam już to z głowy, posypały się prośby o pomoc, nie tylko w kwestii 'Wytłumacz' lub 'Pomóż mi wybrnąć, bo nie umiem tego ugryźć', ale także 'Miyako, prześlij mi całą pracę, ja sobie przejrzę i będę wiedzieć od czego zacząć' oraz 'Zrób'. O ile to 'Zrób' kwitowałam krótkim 'Zgłupiałeś, nie mam czasu', o tyle w pierwszej prośbie nie widziałam nic złego. Myślałam, że nikt nie będzie na tyle głupi, żeby kopiować moją oddaną i ocenioną pracę. Zresztą podsyłałam swoje prace już wcześniej i nigdy nie było kłopotu.

O ja naiwna... W ostatnim dniu terminu, kiedy profesor przyjmował i oceniał projekty na swoim dyżurze okazało się, że pół mojego roku oddało... moją pracę podpisaną jako swoją. Mało tego. Okazało się, że projekt wisi gdzieś w Internecie na jakimś forum studenckim. Jedna z osób tłumaczyła się, że swój też na pewno ściągnęłam z Internetu, więc również powinnam za to oberwać.
Dostałam szału, zrobiłam awanturę, jakiej świat nie widział. Byłam, delikatnie mówiąc, wściekła, a dodatkowo było mi wstyd i martwiłam się, że profesor da wiarę idiotycznemu tłumaczeniu.

Ostatecznie skończyło się tak, że profesor wywalił ze swojej kanciapy wszystkie osoby, które przyszły ze skopiowana pracą, z brakiem zaliczenia. A do mnie podszedł na korytarzu, poklepał pocieszająco po ramieniu i powiedział, że zna mój styl pracy, wie na co mnie stać i nie ma najmniejszych wątpliwości, że to była mój projekt.

Wciąż się zastanawiam, czy oni wszyscy mieli zbiorowe zaćmienie umysłu, sądząc, że im to ujdzie płazem.

studia

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 412 (426)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…