Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73694

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio miałam okazję odwiedzić z bratem i jego dziewczyną Stolicę.

Siedzimy w Złotych Tarasach i jemy jakiś obiad, kiedy podchodzi do nas młoda kobieta - złoty zegarek, czyste, markowe ciuchy, dobrze zrobiony makijaż i fryzura. W dłoni ściska jakąś poplamioną karteczkę i plik banknotów - głównie dychy, ale była tam też pięćdziesiątka. Tak ze 120 zł ma na pewno, wszystko na widoku.

MK: - Dzień dobry, zbieram na lekarstwo dla córki (odwraca karteczkę - recepta), kosztuje ono 50 zł.

Patrzymy po sobie z bratem. Brat bierze do ręki receptę, którą kobieta podsuwa mu pod nos - recepta wystawiona na lek przeciwpsychotyczny, mniejsza z tym, jaki. Zaraz jednak patrzy wymownie na ściskane przez kobietę pieniądze.

B: Ale ma pani już 50 zł.

MK: Tak tak, ale to na rachunki.

B: Niestety, nie damy.

MK: (z wyrzutem) Ale... dlaczego?

Ja: Bo to nasze pieniądze i to my decydujemy, na co je wydać.

MK: No dobrze... do widzenia (prawie ze skruchą).

Odchodzi, idzie do innego stolika żebrać dalej. Brat z ciekawości patrzy na ceny i odpłatność tego leku na necie.

Okazuje się, że w istocie, lek kosztował 50 zł... ale bez refundacji. Kobieta miała natomiast lek wypisany z refundacją, skutkiem czego musiała zapłacić za niego tylko 10 zł. Czyli ok. 12 razy mniej, niż już miała uzbierane. W dodatku... recepta nie była wypisana na dziecko, tylko na osobę urodzoną w roku 1990 (na recepcie był pesel). Prawdopodobnie na samą żebraczkę. Brat jest człowiekiem zasad, więc podszedł do stolika, przy którym pani była zajęta żebraniem i uświadomił niedoszłych darczyńców na temat ceny leku, na który mieli dołożyć.

Reakcja pani?
- No tak, ale reszta będzie na rachunki!

Zero skruchy czy wstydu.

Złote Tarasy

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 310 (340)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…