Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73719

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ten wpis tyczy się piekielności zarówno studentów z wymiany zagranicznej, jak i administracji pewnego miasteczka studenckiego w byłej "stolycy".

Mieszkam w akademiku trzeci rok z rzędu i muszę stwierdzić, że nigdy nie było problemów z innymi współmieszkańcami. Wiadomo, zdarzały się lekkie spiny, ale wszystko dało się załatwić po ludzku, ewentualnie przy pomocy administracji. W dużym skrócie, był spokój. Do czasu.

W tym roku ktoś wpadł na genialny pomysł, żeby wszystkich studentów z programu ERASMUS zakwaterować razem, na dwóch piętrach w jednym z akademików o "greckiej" nazwie. W życiu nie miałem do czynienia z takim bydłem i nie miałem pojęcia, że tacy ludzie chodzą po ziemi. A prym wiodą jak na razie przedstawiciele krajów śródziemnomorskich, z silnym liderem w postaci Hiszpanii. Jak wygląda mieszkanie z takimi ludźmi? Poniżej poradnik jak studiować po hiszpańsku.

1) Kultura osobista:

- Jak najbardziej w dobrym guście jest podrapać się przy ludziach po jajach i podać po tym rękę osobie, która właśnie przyszła np. do wspólnej kuchni. Nie, nie jest to odosobniony przypadek.

- W porządku jest w czasie wspólnej rozmowy nagle przejść na "swój" język, i zacząć obgadywać współrozmówców. Gorzej, jeżeli ktoś z tych ludzi zna ten język. Wtedy jest lekki "przypał", ale sytuacja powtarza się przy następnej rozmowie.

2) Higiena

- Upuściłeś jajko na podłogę w korytarzu\łazience\kuchni? Niech leży, przecież jest obsługa, której obowiązkiem jest to ogarnąć. Jaśnie pan/pani się nie będzie fatygować. Przy zwracaniu uwagi posprzątali raz, może dwa razy. Potem każdy wypierał się, że to "nie jego", mimo świadków naocznych. Reszta mieszkańców w pewnym momencie też dała sobie spokój ze sprzątaniem po kimś.

- Rozbiłeś talerz lub kubek? Szklankę? W przypływie wspaniałomyślności pozmiataj szkło lub skorupy... i zamieć je na kupkę na środku pomieszczenia lub korytarza. Tudzież w najbliższy kąt. Jak wyżej, od reszty jest obsługa.

- Masz pełne worki na śmieci w pokoju? Zdarza się. Ale ale, po co wynosić je do odległego MAX 15 metrów dalej zsypu. Wystaw je na korytarz składu, zaraz pod drzwi sąsiada. W sezonie grzewczym i w lecie genialne wrażenia zapachowe.

- Masz łatwo psujące się produkty żywnościowe, jak mleko, mięso, ryby? Zostaw je pod oknem we wspólnej kuchni. Posprząta ten, komu pierwszemu zbierze się na wymioty od zapachu. Jeśli natomiast musisz z nich odlać płyn (konserwy rybne, pakowane mięso) wlej to do kosza na śmieci.

- Jesteś palaczem? Pal na korytarzu i kiepuj pety na płytkach. Albo na klatce schodowej. Albo najlepiej zatkaj czujnik dymu w pokoju i pal tam. Oczywiście trzymaj pety w słoiku lub butelce, która stoi otwarta i niewymieniona do momentu, aż się zapełni. Wali tak, że czuć to w całym 4-pokojowym składzie.

- Mycie naczyń? A co to? Przecież można brudne naczynia zostawić w jednym z czterech zlewów w kuchni. W kuchni, która służy 80 osobom. Jak masz jeszcze w naczyniach resztki z obiadu, zostaw. I zalej wodą. "Niech nasiąknie i się odmoczy". Następnie pojedź na jakąś kilkudniową wycieczkę.

3) Imprezy

- Cisza nocna to pojęcie względne. Impreza kończy się wtedy, kiedy ty o tym zadecydujesz. Sąsiedzi nie uczestniczą w imprezie, więc nie mają nic do gadania. Ewentualnie, na mniej lub bardziej kulturalne zwrócenie uwagi, przeproś i kontynuuj zabawę.

- Jeśli ktoś będzie miał czelność mieć o to pretensje, specjalnie zacznij robić hałas pod drzwiami "chama", który psuje zabawę. Najlepiej w godzinach 3-5 nad ranem. Jeśli usłyszysz, że zbiera się do otworzenia drzwi i spuszczenia ci łomotu, daj dyla chichocząc jak 10-latek.

- Imprezuj tak 5-7 dni w tygodniu. W opcji ekshibicjonizm po pijaku, dobijanie się do drzwi, agresywne zachowanie.

- Po pijaku odlej się na drzwi sąsiada. Albo puść na nie pawia. Niech on sprząta. Albo sprzątaczka. Ty rzygów i moczu nie tkniesz.

4) Powody przyjazdu, ambicje i sprawy finansowe

- Nauka? Jaka nauka? Przecież przyjechałeś/aś się tu zabawić i pozaliczać przygodnie poznanych tubylców.

- Egzaminy? Jakie egzaminy? Ty masz same projekty zaliczeniowe, które swoim poziomem skomplikowania powodują, że można przypuszczać, że bardziej ogarnięta małpa da sobie z tym radę. Śmieszkuj z tych "głupich", którzy jednak egzaminy mają i się na nie uczą.

- Brakuje ci pieniędzy, bo przewaliłeś je "na balety"? Idź do pracy. Ale nie, 12-15 złotych na godzinę (tak, niektórzy mieli takie oferty, znając np. po 3 języki obce), w godzinach takich, że jeszcze będziesz miał czas wolny dla siebie? Albo jakaś umowa zlecenie? Nieee, ty się nie będziesz do tego zniżał. Lepiej poprosić rodziców. Przecież masz tylko 20-25 lat.

- Jak zniszczysz/zepsujesz coś, co należy "do akademika", czyli np. umywalki w łazience, muszle klozetowe, drzwi, krany etc., wciskaj kit, że jesteś biedny i nie masz jak za to zapłacić. Przecież kasa ze stypendium z twojej uczelni i z domu (w euro!) ledwo wystarcza ci na życie. I te "nieszczęsne" wyjazdy do różnych miast w całej Europie, na kilkudniowe (czasem i tygodniowe) wycieczki. Przecież musisz jakoś za to zapłacić. Na pokrycie napraw już nie masz. Masz za to na naje<ekhem> się jak dzika kuna w agreście 3-4 dni pod rząd.

- Przy wykwaterowaniu daj po cichu nogę, nie płacąc za zakwaterowanie.

To są rzeczy, które tak "z czapki" można wyciągnąć i wpisać. Lista byłaby o wieeele dłuższa, gdyby spisać wszystko.

A jak radzi sobie z tym administracja? Odpowiedź: Nie radzi sobie wcale. Na każdą skargę maks co można osiągnąć, to że ktoś z recepcji przyjdzie i wydrze na nich ryja. Każda próba pociągnięcia do odpowiedzialności spotyka się z masowym pisaniem przez ERASMUSów pism do swoich koordynatorów, jak to cię tu dyskryminują, rasizm, ciemnogród i w ogóle zaścianek. Administracja dostaje pisma grożące pozwem o dyskryminację albo o niedotrzymanie warunków umowy partnerskiej. Uczelnia zbywa administrację domów studenckich. Administracja ma związane ręce. Za to przy najmniejszej pierdółce odbija sobie to na studentach-Polakach. Dochodzi do kuriozów takich jak opieprzanie dorosłych ludzi za to, że zostawiają (na własną odpowiedzialność!) buty przed drzwiami do pokoju, np. w zimie, żeby nie robić syfu bardziej, niż jest to konieczne. Albo usiłowanie wmówienia tymże miejscowym studentom, że przecież to oni robią syf. Ewentualnie wymyślanie tak dotkliwych kar, jak zamykanie na klucz wspólnej kuchni w godzinach 23-06. Wróciłeś późno z roboty albo z uczelni lub masz na rano do tychże? Chcesz sobie zrobić kolację/śniadanie? Peszek, kuchnia zamknięta. I nikogo to nie obchodzi, że nie masz nic wspólnego z tym bydłem i że sam się na nich skarżysz. Zawsze możesz to obgadać bezpośrednio z nimi. Ale jeżeli w natłoku emocji dojdzie do wymiany argumentów siłowych (patrz nawaleni i agresywni), to ty wylecisz z akademika, a nie oni.

Tyle, bez poetyckiego zakończenia...

Kraków domy studenckie

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 228 (258)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…