Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73798

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na fali dodawania historii o pracy wakacyjnej, aż mnie natchnęło, żeby coś opisać.

Otóż mam 20 lat, ukończyłem kursy ratownika i dostałem propozycję pracy na pewnym obiekcie.
Stawka miesięczna nie była za duża, ale w ramach uzupełnienia miałem dostawać wyżywienie (obiad, śniadanie, kolacja), oraz miałem zapewniony nocleg na terenie ośrodka. Moje miejsce pracy wyglądało następująco: Linia brzegowa 80-90m, brzeg pokryty piaskiem, pośrodku plaży wychodził pomost długi na ok.30m, po czym zakręcał w lewo na 15m. Z pomostu ludzie łowili ryby, zaś przy końcu kąpieliska był jeszcze jeden mały pomost, do którego były przyczepione łódki oraz rowerki wodne.

Do piekielności:

1) Konserwator - charakterystyka - człowiek o dosyć pokaźnej posturze (jeżeli liczyć brzuch piwny), niezbyt rozgarnięty, ogólnie mało przyjemny człowiek. Cały dzień potrafił uprzykrzyć swoim gadaniem, dokładał dodatkową pracę (która nie mieściła się w moim zakresie obowiązków; pomóc, pomogę ale wystarczy poprosić). Przez tego człowieka pracowałem chory (śmieciówka) przez 3 dni, ponieważ zjeżdżalnia się poluzowała i jak to określił: "nie chce mi się wchodzić do wody", więc oczywiście zjeżdżalnie musiałem wyjmować ja, bez żadnego zabezpieczenia (kilka kłód wbitych w dno, obwiązanych sznurkiem, przykryte plastikiem). Na leki wydałem ok.70zł, szefostwo jak się o tym dowiedziało, nie zrobiło absolutnie nic. Jedyną reakcją było wzruszenie ramion.

2) Kuchnia - jak wspominałem miałem mieć wyżywienie w ramach pensji, więc próbowałem korzystać. Na początku bez zgrzytów - sezon, kuchnia pracowała od 8-20 (ja od 10-18), więc spokojnie mogłem się udać na posiłek. Gorzej, gdy najbardziej oblegany sezon się skończył (koniec sierpnia), więc już kuchnia funkcjonowała 10-18. I właśnie wtedy zaczęły się cyrki. Na śniadanie nie miałem co liczyć, bo o 9:30 musiałem już iść czyścić plażę, obiad dostawałem, jeżeli w danym dniu nikt nie kupował danego dania, a kolację tylko wtedy, kiedy udało mi się dogadać z drugim ratownikiem, że wejdzie za mnie na ostatnie pół godziny. W innym razie czekało mnie "no chyba jesteś niepoważny".

3) Szefostwo - ludzie dorośli, po 40; mogłoby się wydawać, że posiadają jakieś doświadczenie w kwestii podpisania umowy, czy prowadzenia ośrodka. Otóż rzeczywistość jak zwykle spłatała mi figla. Otóż na umowę czekałem praktycznie do końca sierpnia (pracowałem od lipca), nie wiem skąd wzięli moje dane, ale były już od roku nieaktualne (ja im nic nie podawałem, jedyny dokument jaki został to książeczka ratownika wraz z certyfikatem ukończenia KPP, ale na obu nie było mojego starego adresu). Co chwila jakieś skargi, że w domku Ratownika odbywa się jakaś dyskoteka, gdzie np. potrafiłem dostać taką uwagę gdy brałem kilka dni wolnego, żeby zanieść papiery na studia (o czym byli poinformowani). Ponadto wołanie mnie z mojego stanowiska w sprawach błahych, jak np.: "była dostawa w barze, idź im pomóc".
A propos prowadzenia ośrodka. W pewnym momencie na terenie ośrodka wybuchł pożar, las się zaczął palić (nieduży ogień, duży dym). Szefostwo dowiedziało się o tym dopiero godzinę po fakcie, gdy im to świadek przekazał.

No i oczywiście ludzie:

4) Ludzie z psami - Mamy ogólny wymóg sanepidu na kąpielisku żeby nie wpuszczać psów zupełnie. Ja naprawdę rozumiem, że zwierzak też się musi wykąpać, no ale błagam... Wyobraźcie sobie sytuację: siedzicie na pomoście, akurat kolonia (dzieci 7-8 lat) weszła się kąpać, a nagle z krzaków wybiega owczarek niemiecki i rzuca się do wody. Mimo dzikich okrzyków ratownika, nadal stój spokojnie i patrz na całe zajście. Zareaguj dopiero wtedy, kiedy ratownik wejdzie do wody i zacznie przepychać grabiami osobnika wagi 40 kilo.

5) Ludzie z małymi psami - Jak już mówiłem mamy ogólny wymóg sanepidu na kąpielisku żeby nie wpuszczać psów zupełnie. Dlatego błagam, jeżeli podchodzi do Ciebie ratownik i prosi, abyś opuścił kąpielisko, ponieważ na twoich nogach siedzi pies, to wcale nie dlatego, że nie ma co robić w życiu, tylko psiarzom uprzykrzać życie (sam jestem psiarzem),i wcale nie pomoże wzięcie go na ręce (sanepid chyba raczej na to nie patrzy). Ostatecznie mocno natarczywych/agresywnych/nie dających sobie wytłumaczyć oświecała straż miejska.

6) Ludzie z alkoholem - Mamy na kąpielisku również zakaz wnoszenia alkoholu, ale wiadomo - bądźmy ludźmi, byle bez przesady. No więc na początku pracy dostaliśmy polecenie od szefostwa, żeby nikogo z alkoholem nie wpuszczać na plażę... no i nie wpuszczaliśmy. Przez niecałe 2 tygodnie, kiedy szef nam postawił roller (taki wózek z piwem) dosłownie 0.5m przed bramą na plażę. Dobra, zaakceptowaliśmy to, wpuszczaliśmy już na plażę z alkoholem, jedynie na molo był zakaz spożywania. Ale to również nie trwało długo, kiedy syn właściciela doniósł na nas, ponieważ nie wpuszczaliśmy go z piwem w butelce. Od teraz miał być wolny wstęp do alkoholu... Tego akurat nie mogłem zdzierżyć i wpuszczałem na pomost z alkoholem jedynie, kiedy znajdował się on w puszce/kubku/plastikowej butelce (z wiadomych przyczyn), lecz i to nie przeszło (szefostwo) i alkohol był wnoszony w czymkolwiek, gdziekolwiek.

7) Ludzie z alkoholem 2 - Otóż są to ludzie najbardziej denerwujący każdego ratownika. Dany osobnik najpierw potrafi wypić w 30 minut 5 piw, po czym leżeć na rozgrzanym słońcu. Danego osobnika można poznać po ilości puszek naokoło niego, czerwonej twarzy oraz po braku kontaktu. Są to utrapienia dla ratownika, ponieważ wg. obowiązku powinniśmy takiej osobie pomóc. Gorzej jak takich osobników jest przynajmniej 20% na plaży.

A to wszystko za 4,5 zł za godzinę...

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 110 (174)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…