Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73868

przez ~kasiakkk ·
| Do ulubionych
Historii o współlokatorach jest tutaj na pęczki. Postanowiłam jednak dodać coś od siebie.

- Jest "wielkim fanem ćwiczeń". Nie jestem znawczynią, jednak z tego co wiem, żeby osiągnąć jakieś efekty trzeba zwrócić też uwagę na to co się je. Ale przecież po co? Lepiej żywić się frytkami. Oczywiście tymi z paczki, bo przecież z obieraniem i krojeniem ziemniaków jest tyle roboty. Ewentualnie jakimiś innymi fast foodami. Nic poza tym. Kilka miesięcy temu kupił sobie sporą "beczkę" (przynajmniej wyglądem przypomina to beczkę) białka czy czegoś w tym stylu (nie znam się jak już wspomniałam, jednak wnioskuję, że to białko). Oczywiście razem z shakerem. Jako, że mamy wspólną kuchnię, łatwo było zauważyć, że umył go od czasu kupna dokładnie raz. Wcześniej shaker dumnie stał przez kilka miesięcy upaćkany na półeczce w jego pokoju.

- W jego szafce lub na jego półce w lodówce ciągle coś pleśnieje. Ciężko tego nie zauważyć, no ale przecież po co on ma sobie zadawać tyle trudu i wyrzucać to do kosza? Lepiej zostawić to tam gdzie jest. Ewentualnie przenieść z lodówki do szafki, z szafki do lodówki lub nawet na blat, żeby każdy mógł sobie na to popatrzeć. Co tam smród roznoszący się po całej kuchni, co tam zdrowie. Przecież wyrzucenie czegoś do kosza to zadanie niemal niewykonalne. Na tą niezwykle trudną misję musi zbierać siły przez nawet 2 tygodnie i to dopiero po mniej lub bardziej ostrym ochrzanie ze strony mojej lub reszty współlokatorów.

- Twierdzi, że podłoga, na której po pierwszym wytarciu zostanie kilka plamek jest już nie do doczyszczenia. Świadomość, że należałoby wytrzeć ją jeszcze raz lub w razie potrzeby zdjąć ścierę z mopa i doczyścić plamy ręcznie, jest mu kompletnie obca. Tą samą zasadę stosuje w przypadku sprzątania na każdym "obiekcie". Oczywiście jeśli chce mu się posprzątać, bo w większości przypadków szuka wymówek w stylu "zmęczony jestem" "u dziewczyny byłem przez cały dzień (nieważne, że najczęściej wychodzi do niej dopiero popołudniu)" ewentualnie "dziewczyna u mnie była przez cały dzień".

- Dziewczynę, jak już wspomniałam w punkcie poprzednim, posiada. Spędza u niego więcej czasu niż jest u siebie w domu. Oczywiście włączając w to noce. Żadne z nich nie wpadło jednak na to, żeby dołożyła się do rachunków, skoro niemal u niego mieszka. "Przecież nie ma umowy z właścicielem, więc po co?"

- Mieszka tu od roku. Kilka dni temu wpadł na pomysł, żeby wziąć świeży ręcznik, a stary wyprać. Zrobił to pierwszy raz od czasu gdy tu mieszka.

- Uważa, że skoro mieszka z nami (mimo że jesteśmy dla niego obcymi osobami) ma prawo używać naszych rzeczy wedle uznania. Oczywiście bez pytania, a jakże. Później trzeba chodzić za nim i przypominać mu, żeby łaskawie raczył umyć po sobie talerz, garnek, itd. Któregoś razu odkryłam, że użył mojego ręcznika (był mokry, chociaż przez kilka godzin nie było mnie w łazience). Od tamtej pory trzymam ręcznik w pokoju (tamten od razu wrzuciłam do prania). O podbieraniu jedzenia, przypraw, oleju, itd. już nawet nie wspomnę.

- Ciągle wywalają go z pracy. Jego ulubionym zajęciem jest przechwalanie się przed nami jak to kombinuje, żeby się jak najwięcej poobijać. Ewentualnie skarży się jak to szef się na niego uwziął i chce go zwolnić (patrząc na poprzednie zdanie nasuwa się pytanie "ciekawe dlaczego?"). Na portalu społecznościowym z niebieskim logo w komentarzach na pewnym fanpage'u opowiadał jak to on lubi się rozwijać, dlatego z własnej woli zmienia pracę co kilka miesięcy. No nie wiem czy prace w stylu stanie na kasie w sklepie z pamiątkami można nazwać rozwijającymi, a bycie zwalnianym zmienianiem pracy z własnej woli.

- Półka przy wejściu do mieszkania miała być miejscem na klucze, rachunki itd. W tym momencie jest miejscem na jego śmieci, zakupy i co tam tylko mu się wymyśli. Miejsce, w którym mieliśmy trzymać po jednej parze butów zawalone jest chyba wszystkimi jego butami. I butami jego dziewczyny. Co tam inni, on jest tutaj przecież najważniejszy.

- Przyjechała kiedyś do niego matka. Stwierdziliśmy, że może ona przemówi synalkowi do rozumu i zostałam oddelegowana do opowiedzenia o jego zachowaniu. Nawrzeszczała na mnie, że czepiam się jej syneczka, że przecież on nic nikomu nie robi, a skoro bałagani to powinniśmy sprzątać za niego. Przez dłuższą chwilę nie wiedziałam co powiedzieć, stałam jak wryta i po krótkim "aha" wróciłam do reszty czekających na rezultaty współlokatorów. Później piekielny raczył nas poinformować, że zdaniem jego mamusi jesteśmy niewychowani, bo nie podaliśmy jej kawy, nie podaliśmy nic do jedzenia, itd. Warto wspomnieć, że on wtedy siedział w swoim pokoju grając na komputerze, a mamusia większość wizyty spędziła w kuchni czytając gazetę.

mieszkanie w bloku

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 123 (167)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…