Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73933

przez ~zegarkaa ·
| Do ulubionych
Pisuję felietony na portale internetowe, nie jest to moja stała praca, ot, rzadko dostaję za to jakieś pieniądze, raczej wyrażam tylko swoje zdanie w rozbudowany sposób.

Po jednym z opublikowanych tekstów - a temat był luźny - odezwała się do mnie kobieta, przedstawiająca się jako właścicielka sklepu internetowego, sprzedającego artykuły niemowlęce. Jakoś tak wyszło, że to znajoma znajomej. Poprosiła, żebym napisała krótki tekst na stronę, taki wiecie - och, jak dobrze mieć ten podgrzewacz dla mokrych chusteczek, smoka antybakteryjnego z włókien takich i takich, no życia sobie nie wyobrażam bez tego supernowoczesnego, interaktywnego pajaca na dwa rzepy.

Nie mam dzieci i tych produktów nie używam, więcej - nawet ich na oczy nie widziałam. A tekst miał być maksymalnie zachwalający te konkretne produkty, które można kupić w tym sklepie.

Napisałam tej pani, że najwyżej, co mogę zrobić, to napisać, po tym, jak poczytam o produktach, że to i to jest ciekawą propozycją, że ten produkt może być przydatny, etc. W takiej luźniejszej formie, bez ochów i achów z przekazem "jak nie będziesz tego miała, to będziesz wyrodną matką i twoje dziecko będzie smutne". Po znajomości jeszcze.

Pani pokręciła nosem, no bo jak to tak, ale zgodziła się.
Ja poczytałam, pooglądałam w sieci, poczytałam opinie innych i napisałam, co sądzę. Czyli: to jest fajny gadżet, to ułatwia pracę, a to jest ciekawa propozycja, z której może skorzystać każda mama alergika.

Tekst dałam, krótkie to było, ale w miłym tonie, nawet zapomniałam potem spojrzeć, co babka z tym zrobiła.
Po jakimś czasie zajrzałam na stronę i miałam zdziwko, bo tak: tekst mój, w widocznym miejscu na stronie, ale ktoś coś dopisał. Dużo dopisał. Czyli np. jeśli napisałam "warto mieć to urządzenie w pokoju niemowlaka, bo oszczędza to czas przygotowania", ktoś dopisał "... a jeśli tego nie będziesz mieć, twoje dziecko nie będzie szczęśliwe". Na moje: "elektroniczna zabawka, która od najmłodszych lat będzie rozwijać w twoim dziecku....", dopisane "... bez niej twoje dziecko nie będzie rozwijać się prawidłowo". I cała masa dopisków.

Wkurzyłam się. Co lepsze, tekst był podpisany moim nazwiskiem, mimo że umowa była taka, że będzie tylko nick, bo swoich danych nigdzie nie chcę umieszczać, a szczególnie tych bzdur sygnować swoim nazwiskiem.

Babka przepraszała mnie, ale stwierdziła, że tak wygląda lepiej, większa sprzedaż, większa wiarygodność i plepleple.
Kazałam usunąć dopiski, pogroziłam palcem. Dopiski nie zostały usunięte. Kazałam usunąć cały tekst, bo praw autorskich do niego nie miała. Znów pogroziłam. Raz i drugi. W końcu z grubej rury wypaliłam, że wstąpię na drogę sądową, o ile tekst nie zostanie usunięty w 24h.

Usunęła. Całość. I poskarżyła się tej wspólnej koleżance, że jestem zła, wyrodna, niekoleżeńska, ogólnie fuj, shame on you zegarka.

Koleżanka sprawę olała i cały czas się koleżankujemy, ale niesmak jest.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 212 (252)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…