Dwa lata temu pracowałem jako "pracownik dozoru mienia" w zakładzie mięsnym w mojej miejscowości. Moimi zadaniami oprócz pilnowania terenu było także odbieranie telefonów od klientów, przyjmowanie kurierów, wysyłanie dostawców pod odpowiednią bramę i takie tam inne pierdy. Byłem wtedy 5 dzień w pracy. Przyjechał dostawca wyrobów mrożonych. Przed podjechaniem auta do bramy musiałem poinformować telefonicznie ludzi tam pracujących, żeby przygotowali się na przyjęcie towaru. No to dzwonię. (J)a , (M)agazynier:
J: Przyjechał pan z firmy XxX,
M: A co ten ch*j chciał znowu.
Zatkało mnie dość poważnie. Spojrzałem się na dostawcę. Jego mina była jeszcze bardziej dziwna niż moja (słyszał odpowiedź z magazynu).
Po chwili ciszy starałem się kontynuować rozmowę:
J: No jak co chciał...
M: (ze stoickim spokojem) Nie rozumiesz pytania chłopcze? Zresztą pod zły numer, Zadzwoń pod 107 (nie wiem czy dokładnie taki był to numer, ale powiedzmy, że tak;p)
Ok, dzwonię pod 107. Odbiera (S)ekretarka:
J: Witam, przyjechał pan z firmy XxX,
S: No to co? Młody, pomyliłeś się, zadzwoń pod 113.
Ja już lekko spocony, bo tu facet czeka. Patrze na niego, a on wyjątkowo spokojny. No nie domyśliłem się, że coś może być nie tak.
Dzwonię pod 113. Odbiera kolejna (P)ani:
J: (Byłem przekonany, że to odpowiedni numer) Dzwonię z ochrony, dostawca czeka, proszę bramę otworzyć.
P: Co? Jaja sobie robisz? Żeby z czymś takim do sekretariatu dzwonić?
Rozłączyła się.
Siedziałem tak chwilę zszokowany. Gdy się ocknąłem, pomyślałem, że zadzwonię ponownie pod numer, do którego dzwoniłem na początku.
J: Ochrona z tej strony, wpuścicie tego dostawcę?
M: No człowieku, dzwoń pod 107, przecież ci mówiłem...
Normalnie mi się już płakać chciało. Człowiek dopiero co zaczął pracę, a czułem, że już dostanę ochrzan, że się nie znam mimo, że szkolenie przeszedłem i takie tam. Siedziałem tak i już chciałem przepraszać dostawcę, gdy ten złapał za telefon i dzwoni pod numer z początku historii.
Dostawca: Weźcie już chłopaka nie stresujcie, bo siedzi załamany. Weź mi Piotrek bramę otwórz. Dostawca wyszedł. Wtedy dopiero dotarło do mnie, że sobie ze mnie perfidnie jaja robili.
J: Przyjechał pan z firmy XxX,
M: A co ten ch*j chciał znowu.
Zatkało mnie dość poważnie. Spojrzałem się na dostawcę. Jego mina była jeszcze bardziej dziwna niż moja (słyszał odpowiedź z magazynu).
Po chwili ciszy starałem się kontynuować rozmowę:
J: No jak co chciał...
M: (ze stoickim spokojem) Nie rozumiesz pytania chłopcze? Zresztą pod zły numer, Zadzwoń pod 107 (nie wiem czy dokładnie taki był to numer, ale powiedzmy, że tak;p)
Ok, dzwonię pod 107. Odbiera (S)ekretarka:
J: Witam, przyjechał pan z firmy XxX,
S: No to co? Młody, pomyliłeś się, zadzwoń pod 113.
Ja już lekko spocony, bo tu facet czeka. Patrze na niego, a on wyjątkowo spokojny. No nie domyśliłem się, że coś może być nie tak.
Dzwonię pod 113. Odbiera kolejna (P)ani:
J: (Byłem przekonany, że to odpowiedni numer) Dzwonię z ochrony, dostawca czeka, proszę bramę otworzyć.
P: Co? Jaja sobie robisz? Żeby z czymś takim do sekretariatu dzwonić?
Rozłączyła się.
Siedziałem tak chwilę zszokowany. Gdy się ocknąłem, pomyślałem, że zadzwonię ponownie pod numer, do którego dzwoniłem na początku.
J: Ochrona z tej strony, wpuścicie tego dostawcę?
M: No człowieku, dzwoń pod 107, przecież ci mówiłem...
Normalnie mi się już płakać chciało. Człowiek dopiero co zaczął pracę, a czułem, że już dostanę ochrzan, że się nie znam mimo, że szkolenie przeszedłem i takie tam. Siedziałem tak i już chciałem przepraszać dostawcę, gdy ten złapał za telefon i dzwoni pod numer z początku historii.
Dostawca: Weźcie już chłopaka nie stresujcie, bo siedzi załamany. Weź mi Piotrek bramę otwórz. Dostawca wyszedł. Wtedy dopiero dotarło do mnie, że sobie ze mnie perfidnie jaja robili.
ZPM
Ocena:
950
(1120)
Komentarze