Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#74095

przez ~takitamjeden ·
| było | Do ulubionych
Znacie to powiedzenie “z miłości do nienawiści tylko jeden krok”? Poniższa historia jest utrzymana w duchu tego niezwykle życiowego porzekadła. Rozsiądźcie się wygodnie.

Cała historia rozpoczęła się trzy lata temu, gdy w dosyć nietypowych okolicznościach poznałem swoją już obecnie byłą miłość. Nie jestem ani szczególnie przystojny, ani śmiały w stosunku do kobiet, dlatego choć w boga nie wierzę, uznałem wówczas, że właśnie złapałem go za nogi. Nie była typem okładkowej piękności, ale z pewnością nie można było jej odmówić urody. Co jednak najważniejsze, mieliśmy całkiem sporo wspólnego na gruncie zainteresowań.

Pierwszy rok był oczywiście sielanką. Potem musiała wyjechać na kilka miesięcy, ale wierząc, że warto, postanowiłem zaczekać. Po powrocie lubej kilka miesięcy spędziliśmy w kraju i było równie miło, co przed jej wyjazdem. Nad tym pięknym obrazkiem zaczęły się jednak gromadzić ciemne chmury, a mianowicie problemy ze znalezieniem przez nią wymarzonej pracy. W zaistniałej sytuacji podjęliśmy decyzję o wspólnym wyjeździe do Anglii i tu rozpoczyna się właściwa część opowieści.

Początki na emigracji nie były oczywiście proste. Trafiliśmy do strasznej nory, gdzie dodatkowo trzeba było się borykać z nie do końca normalną współlokatorką. Praca czasami była, a czasami nie, więc znalezienie czegoś lepszego był poza naszym zasięgiem. Gdy wydawało się, że z tego marazmu nie będzie ucieczki, wtem niczym biblijna mana z nieba spadła mi niezła posada. Przez kilka miesięcy pomieszkiwaliśmy jeszcze u wspólnych znajomych, by odłożyć trochę pieniędzy i wraz z wiosną w końcu udać się na swoje.

Po kilku tygodniach poszukiwań w końcu udało się znaleźć własne mieszkanie i do tego w atrakcyjnej lokalizacji. Gdy wydawało się, że nareszcie wyszliśmy na prostą i teraz będzie już tylko lepiej, coś zaczęło się psuć. Nasze harmonogramy nie najlepiej ze sobą współgrały, dlatego też nie zawsze mieliśmy dla siebie czas. Ale co zrobić, gdy konieczność i codzienna rutyna zmuszają do takiego a nie innego trybu życia?

Z czasem dostrzegłem, że zaczęła się ode mnie oddalać. Wolała spędzać czas z innymi ludźmi niż ze mną, a ja pochłonięty pracą nie bardzo wiedziałem jak temu zaradzić. Nigdy nie byłem wylewny w temacie uczuć, ale byłem przekonany, że wie, co do niej czuję. Ostatecznie dla kogoś kogo nie traktuje się poważnie, nie zostawia się za sobą wszystkiego i nie wyrusza do obcego kraju. Jednak widać moje intencje nie były wystarczająco czytelne.

Na kilka miesięcy przed oficjalnym rozpadem naszego związku pojawił się ktoś trzeci, oficjalnie “kolega”. Chciałem ufać, że jest uczciwa wobec mnie i wszystko jest w porządku, a my przechodzimy chwilowy kryzys. Niestety moje podejrzenia, które początkowo uznawałem za bezpodstawne, znalazły potwierdzenie kilka miesięcy później. W akcie desperacji naruszyłem jej prywatność i okazało się, że od jakiegoś czasu udawała przede mną i znajomymi, że wszystko jest w porządku, ale tak naprawdę miała mnie już dosyć. Jakby tego było mało, wspomniany wcześniej “kolega” okazał się być kimś więcej niż kolegą, ale nic z tego nie wyszło, bo okazało się, że miał problemy z zazdrością (o ironio, ja przy naszym rozstaniu usłyszałem m.in. że nie potrafię nawet okazać zazdrości). Ale to nie wszystko, bo w całą sprawę zamieszani byli również ludzie, których uznawałem za swoich przyjaciół, a w żywe oczy okłamywali mnie, wiedząc co tak naprawdę się dzieje.

Wszystko to przypłaciłem kilkumiesięczną depresją, którą namiętnie topiłem w alkoholu, co niemal kosztowało mnie m.in. utratę pracy. Jeżeli dotrwaliście do tego momentu, to pewnie sobie myślicie, że to kolejna ckliwa historia o złamanym sercu jakich tysiące i gdzie w tym wszystkim jakiś ogień? Zabawna część zaczyna się dopiero teraz, ponieważ moje przygnębienie i rozpacz po rozstaniu przemieniły się w palący gniew i chęć odegrania się za te wszystkie kłamstwa i robienie ze mnie idioty przez tak długi czas.
Moja była miłość okazała się być niezłym modelem, ponieważ wszystkim lakonicznie oznajmiła tylko, że się rozstaliśmy. No ale w końcu kto się chwali rodzinie i przyjaciołom, że się puszczał na boku skoro samemu kiedyś przeżył wielki dramat ze zdradą w tle (ach te podwójne standardy)? Jakby tego było mało, to w oczach jej znajomych jestem mściwym kutasem, który za nic w świecie nie potrafi przełknąć odrzucenia i pragnie jedynie jej krzywdy. Jakoś dziwnie zawsze jej umyka ten niuans o zdradzie czy fakt, że nawet po naszym rozstaniu utrzymywałem ją przez jakiś czas, bo nie miała pracy ani miejsca, gdzie mogłaby się podziać.

Sytuacja jest wyjątkowo porąbana, ponieważ nadal mieszkamy razem, ale tego już nie będę tłumaczył, bo to mało istotne. Istotne jest to, że przyprowadza tu swojego obecnego towarzysza i czasami bezczelnie rżną się, gdy jestem w pokoju obok. Zwróciłem kiedyś na to uwagę i pamiętam, że było im z tego powodu bardzo wesoło. Jednak tego wieczoru to ja się śmiałem ostatni. Od tamtego momentu, a było to dobre 5 miesięcy temu, codziennie przed i po pracy (gdy jestem brudny i spocony) szoruję sobie tyłek jej szczoteczką do zębów. Zrobiłem sobie nawet pamiątkowe zdjęcie z tego procederu. Zawsze, gdy są razem i z wielkim uczuciem namiętnie się całują, ja mam przed oczami poranne i popołudniowe szorowanie rowa jej szczoteczką. I chociaż na moim obliczu zawsze gości marsowa mina, to wewnątrz umieram ze śmiechu. W tym wszystkim chyba najbardziej mi żal tego typka, który niczym mi nie zawinił (to też smaczek, bo to zupełnie ktoś inny niż osoba, z którą mnie zdradziła), a technicznie rzecz biorąc codziennie po kilka razy całuje mnie w dupę. A to tylko jedna z wielu rzeczy, które robię, gdy nie patrzy. Czekam na odpowiedni moment, by pokazać mu czego doświadcza oraz opowiedzieć kilka dobrych historii. Jestem ciekaw czy jego miłość będzie w stanie to przetrwać.

zagranica

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (42)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…