Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74223

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Służba zdrowia. Będzie długo...

Siedzę w domu. Zrobiło mi się nagle niedobrze. Ki czort wie, dlaczego. Wypiłam jakieś krople, poleżałam w łóżku, poczytałam jakieś artykuły w internecie. Nagle czuje, że zaraz będą torsje... 2 godziny później byłam już bardzo osłabiona, toteż zadzwoniłam po pogotowie. Argumentacja, że jestem sama w domu i nie wiem skąd nagłe wymioty, skoro nie jadłam nic, co mogłoby mi zaszkodzić nie pomogła, odmówiono mi przyjazdu karetki, ale podali nr. do tzw. świątecznej opieki. Świąteczna opieka - wymioty? Zatrucie! Leżeć i czekać! Może lekarz przyjedzie za 4 godziny... Odmówiłam.

Po tym, co usłyszałam nie miałam siły walczyć z systemem i ściągnęłam przyjaciela z drugiego krańca województwa z szybkim autem (byłam sama w mieszkaniu, a moja mama nie zdążyłaby tak szybko dojechać - 2 godziny jazdy do mnie, co będzie istotne później). Praktycznie zaniósł mnie na pogotowie. W szpitalu widząc, w jakim jestem stanie i że zaczynam odpływać, wezwali natychmiast lekarza, podali silne kroplówki. Torsje przeszły, brzuch nie bolał w ogóle (to też będzie istotne w tej historii), trochę oprzytomniałam, pojawiła się mała gorączka - wynik: kazali siebie obserwować i przy powrocie objawów natychmiast przyjechać z powrotem. W sumie pełen profesjonalizm.

Przyjaciel odwiózł po kilku godzinach do domu. Następnego dnia czułam się już lepiej - wstałam, dietetycznie zjadłam. Po 2 godzinach od "obiadu" pojawiły się okropne boleści brzucha, zimne poty, bolała mnie cała jama brzuszna na przestrzał. Dokładnego miejsca bólu nie można było określić, bolało wszędzie. Po prostu zgięło mnie nagle. Leżąc i płacząc z bólu (a próg mam dosyć wysoki) próbowałam wezwać pogotowie. Na wieść, że wczoraj wymiotowałam, a dzisiaj się pojawiła bolesność, reakcja była następująca: MY DO BÓLU BRZUCHA NIE WYJEŻDŻAMY. NA ŚWIĄTECZNĄ OPIEKĘ ZADZWONIĆ.

Dzwonię na świąteczną opiekę - reakcja: JA NIE BĘDĘ LEKÓW PRZYWOZIŁ, TAKSÓWKĘ ZAMÓWIĆ, DO APTEKI, A MI DAĆ SPOKÓJ. ZATRUCIE MA I TYŁKA NIE ZAWRACAĆ. Dosłownie to usłyszałam.
I zwątpiłam. Znowu nie miałam siły walczyć. Zdołałam tylko otworzyć drzwi i na czworaka dojść do łóżka, oraz zadzwonić po mamę (przyjaciel był w tym dniu niedostępny w ogóle)... Mama ze stresu pomyliła drogę, czekałam na nią 3 godziny w okropnym bólu. Zaniosła mnie niemal do samochodu i pojechałyśmy prosto na SOR, gdzie byłam dzień wcześniej. Chirurg (zresztą trafiłam na anioła na dyżurze - miałam mały zabieg u niego kilka lat wcześniej) powiedział - albo Ci pękł torbiel na jajniku, albo wyrostek.

Szybka konsultacja ginekologiczna i USG wewnętrzne wykazały, że coś się dzieje z jelitami. Chirurg zawyrokował - zostajesz i czekamy do rana - objawy nietypowe dla wyrostka... I chwała mu za to, bo okazało się, że miałam stan zapalny węzłów chłonnych krezki, dające takie same objawy jak wyrostek robaczkowy. Pobyt w szpitalu trwał kilka dni, bo intensywna, kroplówkowa antybiotykoterapia + głodówka (na wszelki wypadek, gdyby przyszło im mnie ciąć) bardzo mnie wymęczyły, ale szpitalowi Bonifratrów w Katowicach jestem do tej pory wdzięczna za opiekę, jaką mnie otoczyli.

Nasuwa się jednak pytanie... Ja wiem, że istnieją hipochondrycy, którzy wzywają karetkę do kataru, ale jeśli w słuchawkę płacze 22-letnia dziewczyna i mówi, że dzieje się coś bardzo niedobrego, podaje objawy, płacze z bólu i zostaje jej odmówiona pomoc zarówno od pogotowia oraz świątecznej opieki, to jak to skomentować...?

Zagłębie

Skomentuj (54) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 243 (307)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…