Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74268

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój dziadek ma guza na wątrobie. Początkowo był dość duży, jednak dziadek trafił do doskonałej Pani Doktor (tak, należą jej się wielkie litery), która zamiast pchać go pod nóż, zaopatrzyła go w chemię w tabletkach i tym sposobem guz sobie maleje.

Na ostatniej wizycie PD radośnie oznajmiła, że rozmiar dziadkowego "pasażera" jest na tyle niewielki, że można zmniejszyć dawkę części leków, w tym tych najdroższych. W domu podekscytowany dziadek chciał sprawdzić o ile mniej teraz kosztują jego leki (wcześniej podobno kosztował Państwo blisko 50 000 miesięcznie) i oto jakie kwiatki znalazł w systemie:
- tydzień po pierwszej wizycie u onkologa amputowano mu nogę w połowie uda,
- na za miesiąc ma zaplanowaną amputację drugiej,
- w styczniu był przez miesiąc hospitalizowany przez przerzuty,
- w lutym dwukrotnie wycinano mu te przerzuty.

Moja mama z ciekawości zajrzała w swoją historię i podobnych kwiatków było więcej, jak choćby trzykrotne wycinanie tarczycy na przełomie dwóch lat i ciągła, coraz droższa terapia leczenia nowotworu, który w rzeczywistości jest od paru lat w remisji. Smaczku może dodać fakt, że oboje leczą się w ośrodkach oddalonych od siebie o kilkaset km, więc to nie pomysł przedsiębiorczego księgowego.

Co się dziwić, że Ministerstwo Zdrowia narzeka na brak pieniędzy, skoro opłacają fikcyjne zabiegi i terapie?
Pozostaje mi tylko żyć w nadziei, że dziadek nic sobie nie zrobi w nogę, bo kto by miał leczyć nogę, której podobno nie ma?

Publiczna opieka zdrowotna

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 287 (303)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…