Było o starszych ludziach, to teraz o szpitalach.
Siedzę w poczekalni, ratownik medyczny przyprowadza starszą Panią z uporczywym krwotokiem z nosa i... idzie sobie. Pani chwieje się na nogach, pyta czy możemy jej przynieść wody. Przynieśliśmy wody, chusteczek, zapytaliśmy co jak, zaprowadziliśmy do łazienki. Pani przemiła, bardzo wdzięczna, niestety bardzo osłabiona.
2,5 godziny 90-letnia Starsza Pani siedziała i czekała aż ktokolwiek z personelu się nią zainteresuje, licząc na opiekę naszą. Nie było nikogo poza nami i Panią w kolejce. Niestety, nim została przyjęta przez lekarza wstała by pójść do łazienki i zemdlała. Rozbiła głowę, nie zdążyłam złapać ani zamortyzować...
Powiedzcie, czy oni nie mają obowiązku zostać (ratownicy, sanitariusze, jak tam się to nazywa) z takim osłabionym pacjentem, który nie może sam chodzić, do przyjęcia go przez lekarza?
Siedzę w poczekalni, ratownik medyczny przyprowadza starszą Panią z uporczywym krwotokiem z nosa i... idzie sobie. Pani chwieje się na nogach, pyta czy możemy jej przynieść wody. Przynieśliśmy wody, chusteczek, zapytaliśmy co jak, zaprowadziliśmy do łazienki. Pani przemiła, bardzo wdzięczna, niestety bardzo osłabiona.
2,5 godziny 90-letnia Starsza Pani siedziała i czekała aż ktokolwiek z personelu się nią zainteresuje, licząc na opiekę naszą. Nie było nikogo poza nami i Panią w kolejce. Niestety, nim została przyjęta przez lekarza wstała by pójść do łazienki i zemdlała. Rozbiła głowę, nie zdążyłam złapać ani zamortyzować...
Powiedzcie, czy oni nie mają obowiązku zostać (ratownicy, sanitariusze, jak tam się to nazywa) z takim osłabionym pacjentem, który nie może sam chodzić, do przyjęcia go przez lekarza?
Ocena:
193
(229)
Komentarze