Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74473

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Los bywa przewrotny, warto o tym pamiętać.

Gdzieś w komentarzach wspomniałam kiedyś, że za młodu byłam pulpecikiem. Jak każdy młody pulpecik, posiadałam w podstawówce swoją Nemesis, dalej zwaną Szymonem.

Oliwy do ognia dolewał fakt, że w domu się nie przelewało, nosiłam stare, niemodne ciuchy po rodzeństwie, mieliśmy niezbyt reprezentacyjny samochód, moja mama nie była miss itp., itd.

Szymon był ode mnie o rok starszy. Żaden przygłup, rzekłabym inteligentny lizus, którego nauczyciele zawsze uwielbiali. Taki co to go wszędzie pełno, dusza towarzystwa, działacz samorządu. Aczkolwiek nie przystojny.

No i Szymon wybrał mnie! No zakochał się po prostu, co okazywał podczas każdej podróży autobusem do domu, drąc japę "Candela, kochany mój kotlecie schabowy, mój ty pączku na głębokim oleju, goloneczko najmilsza, słońce moje, spójrz na mnie! No nie wstydź się, ja cię kocham moja ty świnko w chlewie, steku wołowy, boczku wędzony!" (...)
Chyba wystarczy.

W każdym razie byłam gwiazdą najprzedniejszego kabaretu, wszyscy ludzie w autobusie zgodnie się ze mnie śmiali.

Ja na te zaczepki oczywiście nie reagowałam. To był błąd. Zaczął się drugi level sku*wysyństwa, mianowicie publicznie linczowanie całej mojej rodziny, nie pomijając nawet psa. I tak oto w autobusie zaczęłam wysłuchiwać wyzwisk na temat prowadzenia się mojej matki itd.

Tu już nie wytrzymałam i poskarżyłam się mojemu wychowawcy. Ten kazał im (Szymon na czele + banda gorliwych fanów) "trzymać się ode mnie z daleka", co chłopaki naturalnie wzięli sobie do serca i to bardzo dosłownie.

Kolejny level polegał na omijaniu mnie szerokim łukiem na korytarzach jakby, za przeproszeniem, je*ało ode mnie na kilometr, lub bym była trędowata, po uprzednim wrzasku: "Candela idzie, chodu chłopaki". Gdy skulona obok nich przechodziłam, śmiali się do rozpuku.

Potem jednak zaprzestali tej zabawy, sądząc że wyrok już minął, zaczął się kolejny poziom, mianowicie zamykanie mnie w toalecie, bym spóźniała się na lekcje, szczypanie, plucie, popychanie i inne pieszczoty.

Ja Wam chyba nie muszę mówić, jaki to był dramat dla nastolatki, która przeżywała swoje pierwsze zakochania, która miała dwa (DWA!) kilogramy nadwagi, a śmiali się z niej publicznie jak ze świni, niemieszczącej się w chlewie.

Nie pytajcie o reakcje rodziców - im było wszystko jedno, czy wracałam zapłakana do domu, czy nie. Wyznawali politykę, żeby dziecko radziło sobie samo, a nie przychodziło na skargę. Raz tylko tata się zlitował i kupił mi wybłagany odtwarzacz MP3, żebym mogła nie słyszeć tych wyzwisk w autobusie.

I tak oto stałam się, pomimo dobrych wyników w nauce, osobą która nigdy nie posiadała wzorowego sprawowania na świadectwie, dlatego że:
a) bardzo migała się od chodzenia do szkoły,
b) uczestniczyła w największej ilości bójek :)

Sytuacja uspokoiła się, gdy zaczęłam ostatni rok nauki w tej szkole - chłopaki powędrowali do szkół średnich i od tego czasu cieszyłam się błogim spokojem.

A teraz zwrot akcji.
Wszyscy już dorośliśmy i o sobie pozapominaliśmy. Weszliśmy w dobę fejsbuków. I tak oto pewnego dnia wchodzę na konto i widzę, że koleżanka zaprosiła mnie do wzięcia udziału w wydarzeniu: zbiórka pieniędzy na niepełnosprawnego chłopaka - Dawida.

Tym chłopakiem okazał się starszy brat Szymona.

Nie kojarzyłam go, ale zainteresowałam się, poskakałam z profilu na profil. Tak dotarłam na profil Szymona z myślą "ciekawe co się u tej parszywej mendy dzieje?".

Zdjęcia jednoznacznie świadczyły o tym, że padł ofiarą gastrofazy. Bardzo. Ale nie to mnie ucieszy... znaczy zainteresowało najbardziej.

Ciekawszy był filmik, jaki udostępnił na profilu. Był to materiał lokalnej telewizji, na temat znęcania się nad pewnym niepełnosprawnym chłopakiem. I ja oczywiście chłopakowi bym nawet i bardzo współczuła. Gdyby nie moja niekontrolowana reakcja po usłyszeniu wypowiedzi brata nękanego Dawida.

Mniej więcej tak to szło:
Szymon S. - brat poszkodowanego:
"To jest absolutny brak szacunku dla drugiego człowieka! Nie można nękać osoby, tylko dlatego, że jest inna! Każdy ma swoje uczucia i my, jako ludzie, powinniśmy się nawzajem szanować (...)"

Dalej nie oglądałam, bo... nie mogłam oddychać.
Ryknęłam śmiechem i się śmiałam i śmiałam i śmiałam. I jeszcze się śmiałam.

Śmiechom nie było końca.

Poszanowanie człowieka, psia jego mać :D

dzieciństwo

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 328 (412)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…