Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74505

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia Nictakiego (http://piekielni.pl/73900) przypomniała mi sytuację sprzed kilku dni.

Akcja dzieje się w niewielkiej wiosce na południu Polski, przez którą przebiega bardzo ruchliwa droga krajowa nr 75. Prowadzi ona od autostrady A4 na przejście graniczne ze Słowacją, jak również na takie miejscowości jak Krynica-Zdrój, Muszyna i inne turystyczne miejsca. Z tego powodu natężenie ruchu aut osobowych, jak i ciężarowych jest bardzo duże, jedna wlokąca się ciężarówka momentalnie generuje zator o znacznej długości.

Sytuacja właściwa: Skrzyżowanie wspomnianej DK z drogą powiatową, również bardzo ruchliwą. Bardzo niebezpieczne skrzyżowanie, DK zakręca, zakręt jest mocno wyprofilowany i podniesiony, na skutek czego dojazd od strony drogi powiatowej (która dołącza się od strony zewnętrznej zakrętu DK) wymaga podjechania pod górkę o nachyleniu może 10 stopni. Niewiele, ale ludziom, szczególnie przyjezdnym, sprawia nieraz problemy. W dalszym ciągu DK (ok. 0,5 km od skrzyżowania) znajduje się dość spora góra - TIRy jadące w jej kierunku zawsze nabierają rozpędu (mimo ograniczeń prędkości), a TIRy zjeżdżające z niej mają dużą prędkość z powodu nachylenia terenu oraz chęci nadrobienia czasu straconego przez podjazd po przeciwnej stronie góry. Czyni to omawiane skrzyżowanie wyjątkowo niebezpiecznym, ponieważ zakręt od strony wewnętrznej jest zabudowany murem i widoczność drogi za zakrętem nie przekracza 80 metrów. TIRy zjeżdżające z DK na drogę powiatową często hamują tylko symbolicznie, aby jak najszybciej uciec z omawianego niebezpiecznego miejsca. Wjazd na drogę powiatową jest wąski, dwie ciężarówki mijając się muszą jechać po poboczach. Podniesienie zakrętu i obniżona droga powiatowa sprawia, że od strony DK niskie auta są prawie niewidoczne, dopóki nie pojawią się prawie na pasie drogi krajowej. Tyle przydługiego wstępu.


Sytuacja właściwa: jadę od strony drogi powiatowej, dojeżdżam do skrzyżowania. Przed samym dołączeniem do DK, prawie na środku drogi stoi na światłach awaryjnych samochód z warszawską rejestracją. Zatrzymałem się przed nim w taki sposób, aby światła awaryjne mojego samochodu były widoczne z DK i podszedłem zapytać co się stało, a już na pewno odholować auto na parking, znajdujący się niecałe 50 metrów dalej. Państwo z Warszawy, wiek obojga około 45-50 lat, korzystając z pory urlopowej udali się na wakacje, rzeczy nie było aż tak dużo, około pół bagażnika ich wytrwałego focusa, tylna kanapa pusta.

[J] - autor, [W]-Pan ze stolicy

[J]: dzień dobry, co się stało? Może będę mógł jakoś pomóc, bo skrzyżowanie jest bardzo niebezpieczne i dla bezpieczeństwa musimy jak najszybciej usunąć Pana samochód z tego miejsca.

[W]: a jechało i stanęło. Daję gaz, auto ryczy, ale nie jedzie.

[J]: po zapachu już czuć że spaliło się sprzęgło. Mogę pana sholować tu na parking, nim pana zgarnie jakiś TIR.

[W]: o, świetnie, ma Pan linę?

[J]: oczywiście, niech pan tylko przykręci kolucho do holowania i jedziemy.

[W]: jakie? przecież hak jest na aucie?

[J]: Fordy, Citroeny i inne mają nakręcany w przypadku awarii. Będzie u pana w bagażniku, zapewne w pobliżu koła zapasowego.

[W]: a nie może mi pan dać swojego?

[J]: niestety, subaru (a przynajmniej moje) mają tradycyjne uchwyty. Lina już gotowa, proszę poszukać haka i zjedźmy szybko z tego miejsca.

[W]: ale jak to, to musiałbym wyjąć torbę z ubraniami z bagażnika... a my na wakacje jedziemy, wie pan, Krynica, mamy pokój w tym słynnym Hotelu jakimśtam...

w tym momencie do rozmowy wtrąca się żona [ŻW]

[ŻW] ja tam mam strój do biegania i kijki do nordic walking, jak to przekładać?!

[W]: a wie pan co... zadzwonię po lawetę, nie będziemy tu auta rozładowywać i się męczyć...

Podziękowałem, schowałem linę, życzyłem miłego dnia i odjechałem, bo widziałem że żadne sensowne argumenty nie trafią.
Wracając za jakieś 20 min, Państwo dalej stali, auto blisko środka drogi, Państwo ze stolicy na samym jej środku, tyłem do zjazdu z DK, podziwiając samoloty i szybowce startujące z lotniska aeroklubu znajdującego się zaraz przy drodze. Nawet mi się nie sunęli z drogi na propozycję przejścia na drugą stronę swojego auta i zapewnienia sobie bezpieczeństwa.

[ŻW] "No bo przecież pan przejechał, o co chodzi?!"

Brak wyobraźni, brak słów...

turyści na górskich drogach

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 176 (206)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…