Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#74568

przez ~MalwinaMalwa ·
| było | Do ulubionych
Historia o poszukiwaniu opiekunek do dziecka.
Mieszkam z mężem i naszym rocznym synkiem za granicą.
Zarówno ja jak i mój mąż pracujemy na pełne etaty- dotychczas udawało nam się pogodzić pracę i opiekę nad synkiem, niemniej jednak sprawy się trochę pozmieniały i potrzebowaliśmy dla naszego dziecka opiekunki.
Niestety ani ja ani mój mąż nie mamy możliwości poprosić kogokolwiek z rodziny o pomoc, więc zdani byliśmy sami na siebie.

Poszukiwania zaczęliśmy od żłobków- tu sprawa się wyklarowała bardzo szybko, gdyż po prostu interesujące nas żłobki nie miały miejsc i nie będą miały na najbliższe 2 lata. Inne z kolei miały zaporowe ceny usług. W międzyczasie szukaliśmy niani na stronach internetowych-były to zarejestrowane i sprawdzone osoby, za wgląd do ich "akt" jak i za samo członkostwo na stronie trzeba było zapłacić. Uczyniliśmy to, niestety póki co, żadna interesująca nas osoba nie była wolna. Pozostałe, co się do nas zgłaszały mieszkają w innych miejscach i dopiero rozważają przeprowadzkę do naszego miasta. Najwcześniej moglibyśmy się spodziewać kogoś w okolicy Świąt, a to niestety już za późno.
Postanowiliśmy dać ogłoszenie na polskiej stronie. Zawarliśmy w nim nasze wymagania i oczekiwania- Pani z udokumentowanym doświadczeniem (referencje lub certyfikat), bez nałogów, niekarana, znająca zasady udzielania pierwszej pomocy, dyspozycyjna i z własnym transportem lub mieszkająca w naszych okolicach. Podaliśmy dni i godziny pracy (4-5 godzin na 2 konkretne dni i 7 godzin na jeden konkretny wieczór), stawkę (w ciągu dnia 6,5f/h a na wieczory 7,5f/h-do małej negocjacji dla osób z certyfikatem lub dużym doświadczeniem) do tego pokrycie części kosztów za dojazd. Poprosiliśmy aby zainteresowani zgłosili się do nas na maila.

Odzew przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania, bo zgłosiło się do nas bez mała 15 osób. Poniżej przedstawię "jedynych w swoim rodzaju". Miłej lektury :)

Pani nr.1
Przedstawiła się jako 60-letnia była przedszkolanka w Polsce, obecnie pracuje w zakładzie przetwórstwa rybnego,ale ona od razu zaznacza, że za opiekę bierze 10f/h i oczekuje zwrotu pieniędzy za dojazd autobusem a wieczorami taksówkę na nasz koszt. Jak odmówiliśmy i zaproponowaliśmy niższą stawkę ale nadal nieco wyższą niż pierwotna, to się oburzyła, że za opiekę się tyle płaci i za takie grosze nikt pracować nie będzie chciał.


Pani nr.2
Pani NoName zapytała się czy moglibyśmy nieco zmienić godziny, bo ona jest zainteresowana, ale jakby mogła przyjechać godzinę później, bo koliduje to z godzinami jej obecnej pracy. Poza tym to ma nadzieję, że nie trzeba się narobić przy naszym synu, bo ona po pracy będzie bardzo zmęczona. Pani również odmówiliśmy elastycznych godzin, skwitowała nas "i tak mam pracę, więc bez łaski".

Pani nr.3
Kobieta podała w mailu, że idealnie się do tej roli nadaje i wysyła nam swoje CV i ma referencje od innych. I faktycznie- wszystko cacy, więc zapraszamy na rozmowę zapoznawczą. Podajemy adres i prosimy, żeby pani zadzwoniła jak będzie pod blokiem, to mąż zejdzie (zazwyczaj wyciszaliśmy domofon jak synek miał drzemkę).
Pani przyjechała i nie zadzwoniła, tylko czekała 15 minut
zanim my nie zadzwoniliśmy z pytaniem, czy się rozmyśliła, czy zgubiła, czy coś się stało?
Pani na to "nie, ja pod blokiem czekam od 15 minut", na pytanie czemu nie zadzwoniła jak prosiliśmy, powiedziała , że mamy inną sieć komórkową niż ona i to ją dużo kosztuje. Poza tym na samym wstępie zażądała zwrotu za paliwo (za tzw. "fatygę").

Pani nr.4
Również opis się podobał, więc umawiamy spotkanie. Kobieta przyjechała z mężem, i dwójką dorosłych dziećmi. Bez wcześniejszego zapytania, czy może tak zrobić. Mój mąż po prostu nie wpuścił ich do domu mówiąc, że umawiał się z jedną osobą, a nie czterema i że należałoby nas chociaż uprzedzić. Pani stwierdziła, że przecież się nie znamy i nie ma co do nas pewności, na co mąż odparł, że on również kieruje się ostrożnością i nie wie jakie mają zamiary przychodząc tak licznie. Państwo się obrazili i dostaliśmy sms-a, że "jesteśmy bezczelni".

Znalazł się i Pan.
Oprócz wypisywania superlatyw na swój temat, z informacji o sobie podał tylko wiek i imię. Następnie zapytał, czy wyślemy mu zdjęcie dziecka, bo on "chciałby wiedzieć, kim będzie się zajmować". Odmówiliśmy i postraszyliśmy policją, śmierdziało nam na kilometr. Facet więcej się nie odezwał, mail już nie istnieje.
Może się wystraszył, może to był głupi żart, a może właśnie kogoś zdemaskowaliśmy. Dziękowałam sobie, że nie podawałam swojego numeru telefonu, bo mogłoby to wyglądać inaczej.

Pani nr.5
Dziewczyna 23-letnia, która twierdziła, że jest zarejestrowanym childminderem i ma swoje małe, domowe przedszkole. Na prośbę o to, czy można się z nią spotkać i zobaczyć miejsce, odpisała po dwóch tygodniach z pretensją, dlaczego jej nie wierzymy na słowo. Zdradził ją sposób w jaki napisany był mail- nie dość, że naszpikowany błędami wszelakiej maści, to i przesiąknięty wulgaryzmami. Podziękowaliśmy za "childmindera".

No i Pani nr.6
Wszystko przebiegało idealnie do momentu, jak zobaczyła naszego synka i stwierdziła, że jest za gruby (?).Zapytana czemu tak sądzi, odpowiedziała, że ma pucołowate policzki i że zapewne źle go karmimy. Najpierw poszła seria typu "pewnie je słoiczków?" albo "pewnie nie je warzyw i ma zatwardzenia?". Na przeczące odpowiedzi stwierdziła, że dla niej dziecko wygląda na otyłe i ona z tym zrobi porządek. Stwierdziła, że jestem złą matką, bo zamiast siedzieć z synem w domu i mu gotować to chodzę do pracy i pewnie byle jak wychowuję i karmię dziecko. Mąż jej podziękował, ale mało brakowało aby jej nawrzucał.

Pani nr.7
Została zatrudniona ,bo oprócz tego, że syn od razu ją polubił to była dodatkowo kreatywna, grzeczna, spokojna i bardzo jej zależało na pracy. Do momentu kiedy nie znalazła sobie innej i po prostu nas olała. Na telefony i sms nie odpowiadała, aż w końcu zmieniła numer.

Pani nr.8
Przedstawiła się jako 45-letnia rozwódka. Pani mieszkała w innym zupełnie mieście, ale była gotowa u nas pracować za taką stawkę, jeśli oprócz zwrotu za dojazdy jeszcze dorzucimy jej ekstra za nocleg. No niestety tego było już za wiele.

Oprócz tych historii, które zdecydowanie zapadają w pamięć było jeszcze kilka osób, które po prostu nie pojawiały się w umówionym dniu albo w ostatniej chwili odwoływały spotkania.


Wybaczcie, że taki esej z tego wyszedł, ale niestety nie dało się tego streścić :)

opiekunka w UK

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 31 (145)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…