Nie ma to, jak higiena.
Jechaliśmy z Ukochanym w trasę. Po drodze zatrzymaliśmy się na stacji. Mąż tankował, ja poszłam za potrzebą.
Kolejka była spora, ale gra warta świeczki, więc czekam. Kiedy już się doczekałam, żałowałam, że nie skorzystałam po drodze z krzaków.
Wchodzę. Chcę dojść do kibelka, robiąc takie "mlask" i takie "chlup" przez morze mieszaniny wody z uryną. Papieru brak. Deska mokra. Od wody? Od sików? Nie wiem. No to "na Małysza". Sprytni architekci zamontowali wielkie lustro po mej lewicy, bym dokładnie mogła obejrzeć swój wyczyn, ocenić telemark i wystawić noty.
Po prawej stronie - przez ścianę, słyszę jak jakiś pan w męskim rzyga obficie. Rozglądam się i widzę kolejne myśli mądrych inaczej specjalistów od feng shui. Zainteresowała mnie różowa plama na podłodze. Uff, to mydło. Po prostu dozownik zamontowany bezpośrednio nad podłogą. Kamień z serca.
Ale to, co mnie najbardziej przerażało, to druga para drzwi w tym pomieszczeniu. Modliłam się do Latającego Potwora Spaghetti, żeby nie wyszedł przez nie nagle jakiś zabłąkany pracownik.
Wychodzę z kibelka. Jakiś pan wchodzi po mnie do damskiej, ale ubrany jakby służbowo, więc pewnie kontrola czystości. Pan wchodzi, patrzy w lewo, patrzy w prawo i wychodzi. Gotowe! Posprzątane!
Zagadnęłam go uprzejmie:
- Czy bierzecie może udział w jakimś konkursie na największy syf na stacjach? Bo chętnie zagłosuję.
Nie odpowiedział.
Sławno. Oktan. Omijajcie.
Jechaliśmy z Ukochanym w trasę. Po drodze zatrzymaliśmy się na stacji. Mąż tankował, ja poszłam za potrzebą.
Kolejka była spora, ale gra warta świeczki, więc czekam. Kiedy już się doczekałam, żałowałam, że nie skorzystałam po drodze z krzaków.
Wchodzę. Chcę dojść do kibelka, robiąc takie "mlask" i takie "chlup" przez morze mieszaniny wody z uryną. Papieru brak. Deska mokra. Od wody? Od sików? Nie wiem. No to "na Małysza". Sprytni architekci zamontowali wielkie lustro po mej lewicy, bym dokładnie mogła obejrzeć swój wyczyn, ocenić telemark i wystawić noty.
Po prawej stronie - przez ścianę, słyszę jak jakiś pan w męskim rzyga obficie. Rozglądam się i widzę kolejne myśli mądrych inaczej specjalistów od feng shui. Zainteresowała mnie różowa plama na podłodze. Uff, to mydło. Po prostu dozownik zamontowany bezpośrednio nad podłogą. Kamień z serca.
Ale to, co mnie najbardziej przerażało, to druga para drzwi w tym pomieszczeniu. Modliłam się do Latającego Potwora Spaghetti, żeby nie wyszedł przez nie nagle jakiś zabłąkany pracownik.
Wychodzę z kibelka. Jakiś pan wchodzi po mnie do damskiej, ale ubrany jakby służbowo, więc pewnie kontrola czystości. Pan wchodzi, patrzy w lewo, patrzy w prawo i wychodzi. Gotowe! Posprzątane!
Zagadnęłam go uprzejmie:
- Czy bierzecie może udział w jakimś konkursie na największy syf na stacjach? Bo chętnie zagłosuję.
Nie odpowiedział.
Sławno. Oktan. Omijajcie.
syf
Ocena:
204
(242)
Komentarze