Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74769

przez (PW) ·
| Do ulubionych
To nie Polacy wykazują się ogromnym 'cebulactwem'.

Byłam z rodziną na wakacjach na pewnych wyspach(tereny dość odległe ale bardzo piękne).
Większość miała wykupione wczasy 'all inclusive', bo jest tu dość drogo i brak tej opcji jest dość nieopłacalny.
Jeśli chodzi o posiłki to są podawane w formie szwedzkiego stołu.
Rozglądam się po potrawach, myślę, co bym dziś zjadła. Koło mnie stoi prawdopodobnie niemieckie małżeństwo (chyba z okolic Bawarii- wnioskując po akcencie).
Ubrani dość dobrze, oboje kolo 60tki. Na stole stoi półmisek z czymś podobnym do puree (wydaje mi się, że było to mango i curry, ale ręki sobie uciąć nie dam), a półmiski naprawdę wielkie, podobnie jak talerze. Dodać muszę, że pora 'lunchu' się dopiero rozpoczynała, byliśmy jednymi z pierwszych osób, toteż jedzenia mnóstwo. Już się śliniłam na widok owej, ładnie wyglądającej mazi, o której pisałam powyżej, gdy Niemiec stojący przede mną rozpoczyna nakładanie sobie 'posiłku'. Jedna pełna chochla, druga, trzecia, czwarta- nie żartuję, facet nałożył sobie około 2kg tego puree! Gdy skończył zerknęłam na stół i jest! Zostawił trochę w półmisku, cóż za szczodrość!

Jest też dla mnie, więc nakładam, gdy nagle mężczyzna z powrotem podchodzi obok mnie zagląda do stołu, potem na mój talerz i perfidnie sięga łyżką do mojego nałożonego dania i próbuje zgarnąć to, co sobie przed chwila tam wylądowało!
Gdy się odsunęłam i zapytałam, po angielsku ( para meldowała się przed nami w recepcji, rozmawiając z panią z obsługi po angielsku w dzień przyjazdu), co wyprawia, odpowiedział, że jeszcze grubsza będę od takich rarytasów (ważę mniej niż 60kg, podczas gdy jego partnerka z pewnością dorównywała wadze niejednej orki-na moje oko minimum 110kg) i że jemu się należy, gdyż ON ZA TO ZAPŁACIŁ (no co Ty, a ja sobie wyczarowałam takie wakacje ) i że mu wolno. Na moją sugestię, że ja również za to zapłaciłam i że nie życzę sobie tego, by pchał mi swoją brudną, grubą łapę do mojego talerza, burknął pod nosem, że on ciężko pracuje na to, by co roku tu być, więc ja nie powinnam się odzywać, bo jestem tylko głupią i rozpieszczoną smarkulą, którą rodzice zabrali do raju.. (?)... Ciśnienie mi skoczyło, nie powiem. Owszem, zawsze jestem pytana o dowód przy zakupie alkoholu lub papierosów, ale jestem 26- letnią mężatką z dzieckiem, która również pracuje, by móc pozwolić sobie na taki urlop. Ale co człowiek ma sobie psuć wakacje i kłócić się dziadem. a do tego przecież każdy może mieć zły dzień i też trzeba to zrozumieć... ale ... ale...

Dwa dni później sytuacja analogiczna, z tym, że on i jego matrona co chwila stojąc tym razem jakby za nami komentowali, po angielsku (!), że jak można wyglądać w ten sposób jak ja: sukienka za bardzo w kwiatki, zbyt letnia (serio! powiedzieli tak przy 33*C), ze włosy za brązowe, że kto to widział w chuście młode dziecię nosić, aczkolwiek myślę, że trochę rezon stracili, gdy zobaczyli mnie w towarzystwie "tych moich rodziców".

Ale do brzegu.. w momencie, gdy rozmawiałam z małżonkiem o tym, co bym zjadła (po Polsku) i mimowolnie wskazywałam ręką potrawy, to wredni dziad ze swoją babą od razu, dosłownie rzucali się by zabrać całą zawartość półmiska, który pokazywałam. Jak bydło się zachowywali, później od miłej kelnerki przy "barze" z napojami, że tego typu akcje są z nimi codziennie, że biorą żarcie tylko po to, by po wyjściu z panelu( taka przestrzeń półotwarta, gdy nie ma opadów) wszystko wyrzucić do koszy.

Drugą piekielną rodzinkę w samolocie poznałam. Co śmieszne- również narodowości niemieckiej. Dwójka dzieci rzucała się wszystkim łącznie z jedzeniem, ba, robili nawet takie "katapulty" z plastikowych łyżeczek dodawanych do jogurtów. Rodzice w ogóle nie reagowali na swoje pociechy, a co więcej bardzo cieszyła ich zabawa dzieciaków. Na moje upomnienia, by się tak nie zachowywali, gdyż moje dziecię, jest w zasięgu rażenia ich "broni", a o tego śpi, robili jedynie głupie miny. Jeden dziecior pokazał mi nawet język, a dokazywać- dokazywali dalej. Od strony właśnie rodzicielskiej co chwila leciały niemieckie bluzgi, nawet w kierunku stewardessy, w momencie gdy nie chciała pójść z mniejszym dzieckiem do łazienki. Byliśmy również świadkiem, gdy matka chłopców opluła (śliną ściągnięta z nosa, nie wiem, czy wiecie o co chodzi, obleśna rzecz) swojego partnera prosto w twarz. Starsze dziecię widząc to jeszcze dołożyło ojcu swoim ściągniętym butem - również w twarz.
Już nie chcę wspominać jak próbowali okraść ten wózek stewardessy, korzystając z momentu, gdy ona zajmowała się innym pasażerem- hyc ręka do 'wózka' i hyc do plecaczka.

Nie wiem, jak dla Was...dla mnie takowe sytuacje są bardzo piekielne. Uważam takie zachowania za typowe chamstwo i prostactwo. I dla mnie niedopuszczalną rzeczą byłoby zachowywać się w ten sposób, lub gdyby moje dziecię tak postępowało.
Muszę tu dodać, ze rodziny najprawdopodobniej do biednych ludzi nie należały. Nie ma tu mowy o 'chomikowaniu' jedzenia z restauracji z powodu biedy, niedożywienia czy czegoś takiego. Tak samo jak kradzieże z wózka stewardessy - są tylko zachowaniem, które wynika raczej z dobrobytu, wyrachowania i braku szacunku do ludzi i przedmiotów, za które ktoś musiał zapłacić

I o ile mogłabym takie czyny zrozumieć, gdy kogoś by nie było stać na batoniki, jedzenie, czy kubki termiczne, ale byli to ludzie bardzo dobrze ubrani, którzy tak jak my zdecydowali się na wakacje w domkach pojedynczych w miejscu, gdzie naprawdę ceny nie są takie przystępne. Głupota czy piekielność?

wakacje

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 247 (279)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…